Wtorek zaczął się jak każdy inny dzień. Gdy rano się obudziłam, Natan spał obok mnie. Wyczułam od niego alkohol i to mocno go czułam i wiedziałam, że był z Trevorem w jakimś barze. Zapewne oglądali mecze jak zwykle. Po cichu ubrałam się i poszłam sobie na dół. Niedługo później byłam juz w pracy. Te cztery godziny tutaj były bardzo nudne. Mój szef miał kilka spotkań i w ogóle nie pokazywał mi się na oczy. Ja za to przynosiłam jedynie kawę i odbierałam ważne telefony.
Teraz postanowiłam wyjść na lunch. Siedzę z Sylvia na kawie. Dawno się nie widziałyśmy, a dzisiaj była wręcz okazja. Korzystamy póki można. Blondynka opowiada mi o wszystkim po kolei. O swojej nowej pracy. Tak. Od dwóch tygodni jest tłumaczem w jakiejś dużej korporacji.
- A jak wam się układa kochana? - pyta, upijając łyk kawy. Przygląda mi się, z nad kremowych okularów. Ona bez nich nie byłaby sobą. Poza tym nic by nie widziała bo bez nich jest ślepa jak kret, ale dodają jej uroku i seksapilu.
- Jesteśmy teraz bardzo zajęci - odpowiadam krótko nie chcąc ciągnąć tematu.
- Ale małżeństwo chyba ci dopisuje - zauważa - Za to jednak dawno nie byłaś u fryzjera - cieszę się, że zmieniła jednak temat. Nie chciałam rozmawiać o związku teraz. A co do włosów, to miała wielką rację.
Odruchowo zaplątuje kosmyk na palec. Rzeczywiście powinnam coś z nimi zrobić, wiem o tym.
Muszę wyrównać końce. To powinno pomóc. Uśmiecham się jedynie do niej pogodnie i biorę łyk kawy.
Gdy moja przyjaciółka proponuje mi ciastko, odmawiam. Moja waga dalej stoi w miejscu, a powinna spaść. Może zacznę pływać? Mamy w końcu basen. Godzina wieczorem to nie jest wcale dużo.
- Chyba musisz iść - mówi smutno, widząc godzinę.
- Och - zrywam się jak oparzona. - Tak. I to już. Papa kochanie - całuje jej policzek i wybiegam.
W pośpiechu wracam do firmy. Dobrze, że kawiarnia nie była tak daleko. Wpadam do środka. Spotkanie mojego szefa powinno się skończyć. Pędzę do windy na czarnych zamszowych szpilkach. Metalowe drzwi otwierają się przede mną, kiedy nerwowo naciskam przycisk. Stoi tam. Opiera się o ścianę z ręką w kieszeni i pisze coś w swoim czarnym iPhonie.
Może zapatrzony w ekran po prostu mnie wyminie. Co ja gadam? Przecież i tak musiał zauważyć moją nieobecność w pracy.
- Witaj - mówi, kiedy drzwi się zamykają. - Jak przerwa? - chowa telefon i staje za moimi plecami, co bacznie obserwuje w lustrze.
- W porządku. Wypiłam kawę z przyjaciółką, dawno nie rozmawiałyśmy - mówię jak na spowiedzi.
Kładzie ręce na moje biodra. Drżącą dłonią wybieram odpowiednie piętro. Nie wydaje się być zły, czym mnie zaskakuje. Patrzę na niego przez chwilę w odbiciu, a później przenoszę wzrok na swoje dłonie. Czuję zdenerwowanie. Znów jesteśmy sami. A on jest tak strasznie blisko. Mężczyzna przesuwa dłonie na mój brzuch, coraz wyżej. Mam na sobie koszulę, a on sprawnie rozpina dwa pierwsze guziki. Ujmuje w dłonie moje piersi. Wzdycham cicho i odchylam głowę do tyłu opierając ją o jego tors. Dzięki szpilkom jestem prawie jego wzrostu.
Winda jedzie, a ja modlę się, aby nikt nie wsiadł. Błagam. Niech to trwa. Damirn wsuwa palce za koronkę czarnego stanika.
O jezu.. Już za chwilę mnie dotknie. Poczuje jego ciepłą skórę na swojej.
- Byłaś niecierpliwa? - pyta, przejeżdżając językiem tuż za moim uchem. Palcami zaczyna drażnić moje sutki.
- Bardzo - zaciskam palce na jego udach. - Jak dobrze...
Zabiera jedną rękę, tylko po to aby zatrzymać windę. Od razu czuję ciepło w podbrzuszu. Spędzimy tu jeszcze chwilę. Właśnie tego chciałam.
- Kogo pragniesz? - jego ręce zaciskają się na obu piersiach. Mocno zaczyna je masować. Napiera kroczem na moją pupę. Czuję jego wzwód.
- Ciebie tato - jęczę czując coraz większe napięcie w całym swoim ciele.
- Co chcesz, żebym zrobił? - zadaje kolejne pytanie. Pociąga za poły bluzki i rozpina ją. Nie przejmuję się urwanymi guzikami.
- Cokolwiek.
- Musisz mi powiedzieć. Inaczej przestanę - przygryza płatek mojego ucha. Widzę siebie w lustrze. Rozpalona do granic. W podartej koszuli. Z podnieceniem w oczach.
- Chce cię w sobie. Chcę cie czuć całego.
- A ja nie chcę sprawić, że będziesz miała wyrzuty sumienia, moja słodka laleczko - szepcze, skubiąc zębami moją szyję.
- Już go zdradziłam - mówię przełykając ślinę.
- Więc skoro chcesz znów to zrobić, to ja nie będę stał ci na drodze do tego - odpowiada i przypiera mnie do ściany. Opieram ręce, kiedy zsuwa moje spodnie. Zaczyna się o mnie ocierać - Wiesz, co to suchy seks? - pyta po chwili.
- Ale znowu to ja muszę być naga - sapię.
- Dalej jesteśmy w windzie, moja piękna - przypomina mi.
Jego określenia względem mnie tylko pogłębiają mnie w myśli że chce dbać o relacje między nami i ją kontynuować. Więc ja też tego chcę. Chcę więcej. Zamykam oczy, gdy będąc ubrany wykonuje płynne ruchy, pomagając mi osiągnąć szczyt.
- Szybciej - proszę będąc na skraju.
Jego palce, które wślizgują się do mojej bielizny, zupełnie mnie zaskakują. To nimi pomagając sobie, prowadzi mnie wysoko. Do rozkoszy. Do przyjemności. Dochodzę bardzo długo,aż urywa mi się oddech. Moje nogi drżą, jakby były z waty. Moje całe ciało drży.
- To było... - brakuje mi słów.
Mężczyzna odwraca mnie do siebie. Przypiera moje ciało mocno do ściany i wpija się w moje usta. Całuje mnie zachłannie. Namiętnie jak mało kiedy.
Oddaję każdy pocałunek jeszcze bardziej go pogłębiając. Oplatam szyję mężczyzny i przyciągam go jeszcze bliżej. Nawet nie wiem, kiedy ruszamy na górę. Nasze usta wciąż są złączone, a języki prowadzą prywatną bitwę. Damien przesuwa rękoma po moich plecach.
- Nie mam koszulki - sapię przy jego wargach.
- Pójdziesz ze mną do gabinetu - odpowiada. - Mam tam kilka koszul. Ubierzesz jedną i wpuścisz sobie do spodni. - wyjaśnia. Winda zatrzymuje się.
- A jak kogoś tam spotkamy? - panikuje.
- Uwierz mi. Nikogo tam nie ma. Poza tym nikt nie odważyłby się odezwać nawet słowem. Spokojnie - zapewnia mnie i wychodzi.
Idę za nim posłusznie do gabinetu. Otwiera przede mną drzwi. Szybko wchodzę do środka. Jestem podniecona myślą o noszeniu koszuli Damiena. Powinnam się z tym nieco powstrzymywać. Za chwilę znów zacznę przebierać nogami. A ja tu muszę pracować. Mężczyzna podchodzi do wbudowanej szafy. Nie jest duża. Rzeczywiście, gdy ją otwiera wisi tam kilka koszul, spodni i dwie marynarki. Brunet ściąga jeden materiał z wieszaka. Jest granatowa z czarnymi guzikami. Podchodzi do mnie. Podaje mi koszulę, abym ją przytrzymała. Powoli zsuwa podarty materiał mojej bluzki. Całuje moje ramię.
- Och, jesteś taka kusząca skarbie - szepcze i bierze czystą koszulę, zakładając ją.
- Jest za duża - chichoczę. Mam doskonały humor.
- Tylko trochę - uśmiecha się do mnie. Zapina mi guziki.
- Kiedy będę mogła ci ją oddać? - przekrzywiam głowę patrząc na niego.
- Mieszkamy w jednym domu. Na pewno zdążysz laleczko - przyciąga mnie do siebie. - Wracaj do pracy. Później porozmawiamy.
- Mogę buzi? - uśmiecham się delikatnie.
W odpowiedzi jedynie się pochyla. Cmokam go w usta, a później czułe całuję. Po tym chowam koszulę do spodni i bez słowa wychodzę.
Siadam za biurkiem zaspokojona i gotowa do pracy. Odsuwam od siebie wszystkie myśli.
![](https://img.wattpad.com/cover/134563247-288-k314130.jpg)
CZYTASZ
Światełko Nadziei
Storie d'amoreMiłość Kto powiedział, że miłość jest łatwa? No kto. Czy jesteś pewna, że wybrałaś odpowiednią osobę? A co jesli na twojej drodze staje ktoś inny, niż sobie wybrałaś? Pożądanie, namiętność Seks Pocałunki Urywany oddech Koniec Dowiesz się tego wszyst...