Stoję chwilę w miejscu patrząc na niego. Bez słowa przechodzę do kuchni. Szczęśliwy to on nie jest. Ale ja również nie skaczę z radości.
- Podam kolacje - Haidi podnosi się z krzesła i podchodzi do lodówki.
- Chcę tylko jogurt - przytrzymuję ją i sama podchodzę do lodówki.
Kiwa głową i siada, patrząc jak wyjmuję mały pojemnik. Więcej nie przełknę.
- Rozmawiałaś może z Natanem? - pytam cicho.
- Uspokajałam. Był wściekły - wyjaśnia. - Potem zaczął pić i już nic nie powiedział.
- Wściekły z powodu ojca?
- Nie. Że zostanie ojcem. Jak to wyjaśnił jest za młody na pieluchy -krzywi się. - W sumie ma rację. To chwyt? - pyta.
Nieruchomieję patrząc na nią.
- Co takiego powiedziałaś?
Nie patrzy na mnie. Nie odpowiada. Jeździ palcem po blacie.
- Dlaczego tak mówisz? Odpowiedz - mówię lekko zdenerwowana.
- Nie wiem, tylko spytałam - wyjaśnia wzruszając ramionami. - Może chce go pani za wszelką cenę przy sobie zatrzymać.
- Trzymam go i bez ciąży. Jesteśmy małżeństwem.
- Ale to są też i pieniądze. Zawsze mógłby chcieć inną i nic. A tak to będzie dziecko - warczy. Co z nią nie tak?
- Kocham jego, nie te zasrane pieniądze - Twardo patrzę w jej oczy.
- Czyżbyście się kłóciły o mnie? - bełkocze i staje obok. - Ty zrób mi kolację, a ty zejdź mi z oczu - mówi do mnie. - Ciężarna kobieto - prycha.
Jak może tak do mnie mówić? To boli. Zamykam oczy i biorę głęboki oddech. Mam dosyć nerwów na dzisiaj. Łapię go za rękę i siłą zaciągam do salonu.
- W tej chwili mnie Przeproś.
- Nie mam kurwa za co - syczy. - Trzeba było się pilnować.
- To ty zrobiłeś mi dziecko! - krzyczę.
Wzrusza ramionami i bierze butelkę z ławy. Naprawdę go nie poznaję. Nie był taki agresywny. Nie miły. Zawsze kochany i czuły. Myślałam, że chce mieć dzieci. Niby wcześnie, ale sama go nie zrobiłam. Mógłby się ucieszyć. Sama nie dam rady.
- Przez ciebie mamy jedynie problem - potrząsa mną.
- Nie - robię krok od niego - Ja mam dziecko, ty masz problem. Jest twój - mówię wymijając Haidi. Ocieram łzy i idę na górę.
- Aviana - słyszę za sobą Damiena - Dlaczego ona płacze? Co jej zrobiłeś? - jego głos jest zmęczony, ale słychać nutkę złości.
Zatrzymuje się w pół kroku, a moje serce przestaje na chwilę bić. To prawda czy mam już przesłuchy? Wrócił? Znaleźli go? Boje się odwrócić i rozczarować.
Obejmuję się ramionami czekając. Chcę mojego Damiena.
- O tatuś wrócił. Twoje zdrowie! - krzyczy Natan.
Zamykam oczy, próbując się nie rozpłakać. Co jest z nim nie tak? Zmienił się. Czuję mężczyznę za sobą. Delikatnie mnie przytula i odwraca.
- Kto ci to zrobił? - pytam na nowo się rozpłakując. - Tak się bałam.
Całuje mnie w czoło. Jego koszula jest podarta i ubrudzona. Jedynie syczy z bólu, gdy mocniej przytulam się do jego ramienia.
- Jestem - szepcze. - Powiedz, co się stało?
- Nic, nic - podciągam nosem. - Byłeś na policji?
- Jutro. Najpierw musiałem do ciebie. - przesuwa rękoma po moich plecach sprawdzając, czy nic mi nie jest.
Przytulam się jeszcze mocniej nie patrząc na to że go to boli. On tutaj jest. On tutaj jest. Jest. Cały. Mój. Trzyma mnie w ramionach, pozwalając abym się uspokoiła. Jednak nie trwa to długo. Natan odpycha mężczyznę ode mnie.
- Ty stary kurwiarzu weź się odpierdol od mojej żony, dobra? - mówi niewyraźnie i stawia butelkę na stół. Zaciska pięść i uderza Damiena na co ten nie był przygotowany.
- Natan!!! - piszcze i podbiegam do męża łapiąc go. Co on wyprawia?
Wyrywa mi się, a Damien ociera krew z nosa. Obydwaj ledwo stoją na nogach. Jeden bo pijany, drugi bo zmęczony.
- Nie przeginaj synu - warczy starszy. - Nie toleruję takiej ilości alkoholu w moim domu. Nie toleruję takiego traktowania kobiet w moim domu. Niedługo przestanę tolerować ciebie. W moim domu - odpowiada łapiąc go za koszulkę. - Przeprosisz teraz Avianę za każdą łzę, która wypłynęła z niej dzisiaj przez ciebie.
Patrzy na niego zdziwiony i przestraszony. We mnie również narasta strach. Damien9 nad sobą nie panuje. Nie wiem, co może zrobić. On łatwo wpada w złość. Poza tym dobrego dnia dzisiaj nie miał. Też nie będę tej soboty dobrze wspominać.
- Ja... - Natan bierze głęboki oddech. - To moja żona - powtarza. - Nie możesz... Jest moja.
- Natan przypominam ci co powiedziałam - odzywam się cicho.
- Zamknij się kobieto - mówi teraz do mnie. Damien mocniej zaciska ręce na jego koszulce, ale nie uderza go.
- Pomóż mi - prosi przenosząc na mnie wzrok. Oczy ma ciemne. - Pomóż, nie chcę i nie mogę go skrzywdzić chociaż jest kretynem.
- Puść go. Proszę. Ten dzień jest trudny dla wszystkich.
- Właśnie ojcze. Ty się tam gdzieś zagubiłeś. Była drama time, ale teraz jak juz jesteś i dałeś o sobie znać, to daj nam święty spokój - Mówi Natan wyrywając się.
- Natan chodź - łapie jego dłoń. I odciągam od bruneta.
Blondyn chwyta butelkę ze stołu. Boże. On zaraz będzie się zataczał. - Aviana - mówi Damien. - Chodź ze mną. Proszę. On może ci dzisiaj zrobić krzywdę. Nie chcę tego.
- Pójdzie spać - zapewniam go.
Patrzy na mnie, a potem na syna. Nic już nie dodaje. Wraz z Paolem opuszczają salon. Haidi patrzy na mnie ze złością.
- Zdecyduj się. Raz nie chcesz, raz chcesz - mówi z wyrzutem i pomaga blondynowi.
Nie odzywam się. Razem doprowadzamy go do łóżka. Jest tak pijany, że kładzie się i zasypia. To chory dzień.
- Idź już, błagam - mówię do dziewczyny.
Bez słowa opuszcza pokój. Rzucam poduszką w drzwi. Jutro będę się nad wszystkim zastanawiać. Nie mam siły. Nie wiem co rano będzie miał do powiedzenia Natan. Nie wyobrażam sobie naszej rozmowy.
Teraz byłam pewna, że coś między nim a Haidi jest. Ale to nawet nie oto chodzi. Boli to jak potraktował mnie. Biorę koc i idę na kanapę pod oknem. Jest duża, a ja na prawdę nie chcę spać z nim. Zasypiam niecałą godzinę później.
Ciepły dotyk na policzku, wybudza mnie. Powoli otwieram oczy. Słońce razi mnie i jeszcze na moment się poddaję.
Siadam powoli i ostrożnie podnoszę powieki. Damien siedzi na ławie i przygląda mi się. Z troską. Z niepokojem. Z tym uczuciem w jego oczach.
- Co ty tu robisz? - mój głos jest zachrypnięty.
- To raczej ja powinienem o to zapytać - odpowiada i łapie moją dłoń, którą całuje.
- Gdzie jest Natan?
- Śpi - mówi przez zęby.
Ma siny policzek i ramię w szynie. Czyli byli z Paolem poza domem. Przecieram twarz i rozglądam się. Wszystko jest posprzątane. Nie ma butelek. Nie ma zapachu alkoholu.
- Damien muszę ci coś powiedzieć - nagle ogarnia mnie panika i potworny strach.
Mężczyzna siada obok mnie, dalej trzymając za rękę.
- Poczekaj. Zwariuje jeśli tego nie zrobię - mówi cicho i patrząc w moje oczy, całuje mnie.
Oddaje pocałunek delikatnie. Subtelnie łącze nasze wargi. Moje myśli skupiają się na tym co będzie za chwilę.
Nie zdenerwuje się jak Natan. W moim sercu jest nadzieja, że tak nie będzie. Nie chcę się zawieść na kolejnej osobie.
- Myślałem... Myślałem, że do ciebie nie wrócę. Nie poczuję twoich ust na swoich, nie zobaczę uśmiechu... - mówiąc to, przesuwa opuszkami palców po moim policzku.
Podnoszę się na kolanach i obejmuje jego kark. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas.
Jeśli to on byłby pierwszy, byłoby inaczej. Bez tych problemów. Bez komplikacji. Życie lubi mnie dołować. Chcę, żeby było w końcu dobrze. Nie wymagam wiele.
CZYTASZ
Światełko Nadziei
RomansaMiłość Kto powiedział, że miłość jest łatwa? No kto. Czy jesteś pewna, że wybrałaś odpowiednią osobę? A co jesli na twojej drodze staje ktoś inny, niż sobie wybrałaś? Pożądanie, namiętność Seks Pocałunki Urywany oddech Koniec Dowiesz się tego wszyst...