Rozdział 3

818 66 8
                                    

Stevena, niedługo po wizycie Sama, znów odwiedziała rudowłosa. Ich rozmowa nie trwała zbyt długo bo chłopak poprosił ją tylko o jakiekolwiek informacje o Buckym. Bardzo chciał go odnaleźć bo wiedział że ten zrobił by dla niego to samo.

Choć Wdowie nie przyszło to łatwo, zgodziła się pomóc chłopakowi. Wiedziała, że Barnes to jego przyjaciel ale kiedy chłopak o nim mówił, rudowłosa widziała w jego oczach zupełnie inne uczucia niż te o których mówił. Mimo iż wiedziała, że to nie był dobry pomysł, jako przyjaciółka, zgodziła się mu pomóc.

***

Po tygodniu Steve mógł już wyjść ze szpitala. Pielęgniarki podały mu wszelkie wskazówki zmiany opatrunku i datę kontroli a od lekarza dostał wypis i mógł w spokoju opuścić szpital. Znalezienie wyjścia było trudniejsze niż przypuszczał. Wielokrotnie gubił się na piętrach a wchodzący ludzie tylko mieszali w panelu windy, która jeździła wszędzie, tylko nie na parter. Dopiero po odnalezieniu planu budynku udało mu się znaleźć wyjście.

Na parkingu czekał już na niego miliarder. Nastolatek, ubrany w szary garnitur, prezentował się bardzo elegancko na tle sportowego samochodu, którym przyjechał. Steve podszedł do niego i wyciągnąwszy rękę w jego stronę przywitał się.

-Już myślałem, że trzeba będzie wysłać po ciebie ekipę ratunkową?- zakpił Stark po czym odsunął się by pozwolić blondynowi wejść do samochodu.

-Jesteś ostatnią osobą, którą podejrzewałbym o troskę o mnie. Prędzej spodziewałbym się Natashy albo Clinta- mruknął co spowodowało zniknięcie tego chytrego uśmiechu z twarzy Tonego.

~Jestem aż tak wredny względem niego?- spytał sam siebie w myślach i ominął samochód by do niego wejść. Oboje zajęli miejsca i ruszyli w kierunku Stark Tower.

-Moje mieszkanie jest w drugą stronę...

-Wiem, ale pomyślałem, że zamieszkasz u mnie. Znając ciebie, już jutro wróciłbyś do szkoły i zapomniał o swoich ranach- przerwał mu Stark a jego opiekuńczość przerażała Steve'a i mimo, że mogła trwał długo jak i krótko, on wolał by to się skończyło.

Po dziesięciu minutach stania w korku dojechali do wieży a Stark wskazał blondynowi jego nowy pokój. O dziwo, był on na piętrze geniusza. Łatwo było dojść do wniosku, że to nie mogło się dobrze skończyć, nawet z uczuciami Tonego.

*** (następny dzień, około 7:30)

-Tony!!!- po wieży rozniósł się wściekły krzyk Rogersa. Nie minęło dużo czasu gdy chłopak stanął w progu salonu.

-Co to miało znaczyć?!- krzyknął wściekle Rogers i spojrzał na każdego mieszkańca pozostałych pięter. Oczy Steve'a wysyłały bardziej śmiercionośne pioruny niż Mjöllnir.

-Co to, kurwa, jest!?- krzyknął Barton i spadł na podłogę turlając się po niej ze śmiechu. Oczy wszystkich powędrowały na Starka, który w zbroi stał na balkonie gotów uciekać.

-Jeszcze jeden krok a cię zbroja nie uratuje- rzucił gorzko i ruszył w jego kierunku.- Co to ma być?- spytał wskazując palcem wskazującym swoją głowę, na której włosy, niedawno jeszcze blond barwy, teraz przykrywała różowa farba.

-Ale przyznasz, że fajnie wyglądasz- zaśmiał się sztucznie drapiąc się w kark z zamkniętymi oczami i uśmiechem na pół kilometra. Natasha i Clint, jedyni, którzy prawie odkryli sekret Tonego, patrząc na zaistniałą sytuację, strzelili sobie mentalnie otwartą dłonią w czoła.

Dlaczego?- StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz