Rozdział 21

438 38 0
                                    

Jak na złość zgubiłam grafikę, dzięki której wpadłam na pomysł gdzie Tony zmienia się w 'pół myszke" i nie zakończyłam na wygonieniu Superior Iron-mana. Taki oto mój smutek

~$$$~

Tonemu udało się zejść ze stołu bez upadku na podłogę dopiero po około dwudziestu minutach, gdy łzy przestały przysłaniać mu widok. Nie pamiętał kiedy ostatni raz płakał. Może dlatego, że było to dawno lub płakał po tym jak się upił. Obie opcje były prawdopodobne. Schodzenie ze stołu trochę trwało, bo nie był mistrzem wspinaczek. Czasami nawet na drzewo nie umiał wchodzić. Gdy jego stopy dotknęły podłogi, ruszył biegiem w kierunku windy. Ominął dużą dziurę, nawet nie patrząc na potłuczoną kabinę prysznica na dolnym piętrze.

-Jarvis, otwórz drzwi- rozkazał a sztuczna inteligencja wykonała polecenie. Tony wskoczył na wyłożoną frędzlowym dywanem podłogę i spojrzał na guziki znajdujące się wysoko nad nim.

-Eh... Wwieź mnie na piętro Steve'a.- wyprostował się i wypiął pierś do przodu z nieznanego nikomu powodu. Przymknął oczy i starał ułożyć sobie w głowie słowa przeprosin. Dywan był dość specyficzny. Frędzle miały długość trzydziestu centymetrów więc Tony był ledwo widoczny. Pamiętał gdy go kupował, a raczej jego matka kupowała. Nigdy go nie lubił ale potem miał okres w swoim życiu, że chciał go umieścić w pieprzonej gablotce. Winda ruszyła, jej ruchy były dla niego jak trzęsienie ziemii. Złapał się jednego z frędzli (więcej nie mieściło mu się w ręce) i spojrzał na czerwone cyfry nad drzwiami windy.

Gdy minął piętnaste piętro, poczuł, że się zatrzymuje. Drzwi się otworzyły na piętrze Steve'a. Poczuł jak serce zaczyna mu skakać jak jakiś linoskoczek a żołądek zaczął przewracać się do góry nogami.

Tony wyszedł niepewnie, potykając się o kilka z frędzli i wyszedł na korytarz.

-Jarvis, gdzie jest Steve?

-Pana Rogersa aktualnie nie ma w wieży.- rzekła sztuczna inteligencja

-Gdzie jest?

-Kazał przekazać, że pojechał do swojego domu na Brooklynie.

Tony z bezsilności upadł na podłogę jak małe dziecko i spojrzał na swoje nogi.

-Zadzwoń do niego.

-Oczywiście.- przez chwilę panowała cisza.- Sir, pan Rogers ma wyłączony telefon. Zostawić mu wiadomość?

-Nie. Ale... poproś Natashę by tu przyszła.- lekcje w High School of Shield dobiegły końca, a Tony musiał się kogoś poradzić. Wiedział, że to nie było w jwgo stylu ale już dawno przestał podążać w swoim stylu. Popędził na sofie w salonie, nie miał sił by wrócić do swojego pokoju.

Natasha do salonu przyszła po pięciu minutach. Weszła do salonu.

-Tony?!- krzyknęła nie widząc brązowej czupryny milionera.

-Na sofie.- usłyszała lecz nic nie widziała. Podeszła we wskazane miejsce i krzyknęła.

-Boże! Tony! Coś ty sobie zrobił?

-Wiesz, że tak samo zareagował Steve?

-Dlatego uciekł?

-Nie. Popełniłem mały błąd w obliczeniach, maszyna wybuchła i się wściekł.

-Nie wyglądał na złego gdy go widziałam pół godziny temu.

~$$$~
Chciałam wstawić rozdział wcześniej ale miałam gości (trójkę małych gości, dlatego rozdział taki byle jaki) i nie miałam czasu a jeszcze musiałam odrobić matmę. Chyba jestem chora bo ją lubię.

Peter: Matematyka jest spoko.

Przyjaciółka Girmi: Chyba dla ciebie

Peter: A to kto?

Girmi: Ale co?

Tony: Peter, uciekaj. Nie została wybrana osoba do komentowania więc sam się wybieram. Rozdział jest słaby.

Steve: Tony! Demokracja! Sami zróbmy głosowanie kto komentuje.

Tony: I ty Brutusie przeciwko mnie?!

Brutus: Ktoś mnie...

Girmi: Won!!!! Tłoczno tu się zrobiło!

Deady: Powiedział bym coś ale jesteś niepełnoletnia.

Girmi: Ty się takimi rzeczami przejmujesz?

Peter: Deadpool, lepiej zamilcz.

Deady: 😭😭😭😭

Girmi: To jest takie smutne (od miesiąca jest to moje motto 😂)

Dlaczego?- StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz