Rozdział 25

399 42 5
                                    

Gdy lekcja zakończyła się a uczniowie wparowali do szatni by się przebrać, Tony, siedzący w samotności w wieży, wpatrywał się w Iron-mouse'a, którego zbudował z kilku blaszek i szkiełek. Idealnie odwzorowana stalowa sylwetka chłopaka lśniła w blasku żarówki powieszonej na suficie.

-Steve, szykuj się. Nie zostawię cię na ostatniej lekcji- wypiął pierś do przodu jakby miał dokonać czynu tak chwalebnego jak dowództwo wojskiem w czasie II wojny światowej i podszedł do zbroi, która wsunęła się na jego ciało.

Odpaleniu silników i włączeniu systemów towarzyszyła piosenka rodem z reklamy aktimela. Niestety wielkie wyjście, które było jedną z cech rozpoznawczych Tonego zostało zniszczone przez mały szczegół.

Maska opadła na twarz Tonego, a on uniósł się w powietrze.

-Jarvis, otwórz okno- niestety nie zwrócił uwagi na kąt i szybkość lotu i wylotowi z wieży towarzyszyła wybita szyba i guz na głowie przez zderzenie się z ramą okna.

Po chwilowym zaćmieniu i kilku metrach bliżej ziemii, udało mu się odzyskać przytomność i ruszyć w kierunku triskelionu, a raczej budynku położonego obok.

Wybijając kolejną w swoim życiu szybę, wleciał "przypadkiem" do szafki Steve'a. Ukrył się za książkami z fizyki, którą mają mieć za chwilę i z nudów wpełzł do zeszytu.

-Steve, osłabiasz mnie.- mruknął do siebie widząc rozwiązanie pracy domowej- To są przecież podstawy.- wziął w ramiona, bo inaczej tego nie można było nazwać, zapasowy długopis i tańcząc po kartkach zeszytu, zaczął kreślić prawidłowe rozwiązania.

-Voilá!- krzyknął i odłożył długopis w momencie gdy zadzwonił dzwonek.

-Zaraz do ciebie dołącze. Tylko fizykę wyciągnę- usłyszał śmiech Steve'a a potem dźwięk otwieranych drzwi do szafki.

-Do kogo się tak śpieszysz, hmm?- z książki wyskoczył Tony. Na jego widok Steve wydał z siebie krzyk przerażenia, na szczęście korytarz był pusty.

-Co ty tutaj robisz?

-Przyleciałem do ciebie. Z kim się tak śmiałeś?

-Z Sharon. Robimy razem projekt na historię i nawet nieźle się z nią gada. Ale co ty tu robisz?

-Mówiłem. Po za tym, przyleciałem towarzyszyć ci na fizyce.

-Myślałem, że próbujesz wrócić do swojej postaci, a nie budujesz nową mini- zbroję.

-Dlaczego chcesz mnie unikać?- w głosie Tonego słychać było trochę gniewu i zazdrości. Steve rozejrzał się po korytarzu, czy czasem nikt na niego nie patrzy uważając go za kretyna i włożył Tonego do torby.

-Nie unikam. Po prostu dziwnie jest mieć chłopaka wielkości dłoni.

-Rozu...

-Zgubiłeś się?- usłyszeli głos Sharon.

-Nie, książku mi wypadły z szafki i musiałem posprzątać- Tony ze zgrozą przyznał, że Steve'owi nawet dobrze szło kłamanie lub unikanie prawdy. W pewien sposób poczuł dumę, że to on go "uczył.

-No to chodźmy.- złapała do za rękę i pociągnęła w kierunku klasy do fizyki. Przez następne 10 minut rozmawiali o temacie projektu i Tony wiedział, że nie może zakazać mu znajomości z Carter ale nie miał zamiaru ukrywać zazdrości.

~$$$~
Tony: Girmi poszukuje przyjaciół!

Girmi: Zamknij się. Bo cię wykastruje.

Tony: Ja tylko prawdę mówię. To jest ogłoszenie parafialne.

Girmi: Jak tam sobie chcesz *wychodzi zabierając za sobą Steve'a*

Tony: Kontynując. Girmi szuka kogoś do rozmowy. Bo ciągle ślęczy nad telefonem i czeka aż ktoś napisze.

Girmi: Ja na youtubie muzyki słucham! *krzyczy z innego pomieszczenia*

Tony: Wmawiaj sobie. Ekhem... Chętny ktoś do małej rozmowy? Albo do randki z mła?

Bruce: Pisze się "moi"

Tony: Zamilcz.

Dlaczego?- StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz