Właśnie stali przed bramą wioski kamienia, w powietrzu unosiła słodka i delikatna woń słodyczy, choć było wcześnie to można było usłyszeć mały gwar, na pewno on nie dotyczył handlu. Dziewczyna stała w miejscu i podziwiała dość oryginalny mur wioski, na pewno nie jest to kamień, ani drewno, przypomina to w jakimś stopniu perłowy marmur, delikatne mieni się w śród porannego słońca, które jeszcze nie zdążyło wyjść za koron drzew, dając przepiękny efekt. Perłowy marmur, miał cienie koron drzew, a promienie słońca, którym udało się przebić przez warstwę drzew, delikatnie odbijały się lub mieniły na ogrodzeniu. Hindan stanął obok dziewczyny i spróbował zobaczyć co na tak podziwia, przekręcił głowę w prawo, a potem w lewo, starając się uzmysłowić co takiego dziewczyna widzi w zwykłym murze. Kakazu, który zastanawiał się nad planem, nie wracał uwagi na nich, musiał wszystko przemyśleć, bo jeśli coś pójdzie nie tak straci swoje pieniądze, a tego przecież nie chce.
- Ej s*ko, co tak podziwiasz? Bo gapię się na ten mur i gówno widzę.- Dziewczyna spojrzała się na białowłosego kretyna i pominęła jego zwrot do niej, ale i tak nie zamierzała się wypowiadać na ten temat co widzi w tym, jak dla niej, pięknej chwili.
- A mężczyźni, jacy z was ignoranci.- Mruknęła pod nosem, nie chciała aby on to usłyszał, ale Hindan stał za blisko, aby tego miał nie usłyszeć. Znowu zwrócił wzrok do muru, ale i tym razem nie za bardzo wiedział co takiego widzi. Dlatego Hindan nie za bardzo chciał mieć ją w swojej drużynie i nie chodzi tu o to, że dziewczyna nie jest tak samo silna jak on czy Kakazu, tylko właśnie o to, że kobiety wylewają się nad każdą pierdołom. Uwielbiał kobiety~
Dziewczyna odeszła od niego i stanęła obok materialisty, i słuchała jak się żali na to, że nie może jej sprzedać, ani zabić, w końcu powiedział, że ma się trzymać blisko alb jego lub Hindana, z naciekiem na Hindana. kiwła tylko głową bo co innego miała zrobić.
Przeszli przez bramie bez problemu, co ją delikatnie zdziwiło, ponieważ oni są kryminalistami najbardziej poszukiwanymi na świecie. Szła teraz przez uliczki, które dopiero zaczynały być zdobione różnymi ślicznymi dekoracjami, lampami czy lampionami z papieru, białe, czerwone i niebieskie. Wszystko ślicznie się komponowało i aż dech w piersi zabierał, no ale Kakazu nie był by sobą gdyby nie narzekał na to, że to jest zbyt kosztowne i bezsensowne, na co ona powiedziała, że on jest bezsensowny, oczywiście została zgromiona wzrokiem przez zamaskowanego materialista i poczochrana przez białowłosego kretyna. No cóż ten dzień nie może być taki zły jak się zapowiada, prawda? Przeszli przez wąskie uliczki, i zmierzali do jakiegoś baru, gdzie portmonetka ma swojego informatora. Szukali jakiegoś gościa co ich zdradził, jeśli się nie myli miał na imię Ichio Ugande. Kiedy staneli przed barem dziewczyna zaczęła wątpić w to, że Kakazu jest choć trochę inteligentny, w tej noże nie będzie w ogóle osoby, która im pomoże.
- Idę do łazienki.- Mruknęła tylko i już chciała odejść od nich, kiedy została zatrzymana przez nici/macke(?)- Czego? W tym barze jest płatne, a mi się wydaje, że widziałam niedaleko z tond toaletę uliczną.
- Nigdzie teraz nie pójdziesz, nasz informator już tam jest i czeka, a my nie zawrócimy teraz, a samej ciebie nie puszcze uciekniesz, albo zgubisz się.- Kakazu był zadowolony z tego, że dziewczyna choć trochę myśli o pieniądzach, ale na prawdę musi wytrzymać.
- Nie wytrzymam, i nie ucieknę zostawiłam w bazie kilka rzeczy, a tym bardziej się nie zgubie, wyczuje was z czterech kilometrów, więc mogę, bo z nim nie idę.- Wskazała na drugiego z jej kompanów.
Kakazu jeszcze chwile analizował, ale w końcu stwierdził, że puści ją bo mu pieniądze uciekną...
- Niech ci będzie ale Hindan idzie z tobą i żadnego ale!- Warknął zły i nie czekał na ich odpowiedź tylko ruszył do baru, zadowolony z tego, że pozbył się balastów.
Dziewczyna tupnęła nogą niezadowolona, po chwili westchnęła nie czekając na swojego "opiekuna" ruszyła dość szybkim krokiem. Szła jeszcze węższymi uliczkami, aby na sam koniec wejść w główną ulice, gdzie roiło się od ludzi i różnych dekoracji i choć Hindan wołał ją aby zwolniła, albo się zatrzymało, to nic nie dało, zgubił ją. CHOLERA JASNA. Zaczął ją nawoływać i biegać po dachach modląc się,aby ją znalazł.
~~~~~~~5 minut potem~~~~~~~
Przez tłum szła mała dziewczyna, jej białe włosy były spięte w dwa koczki, a przód był puszczony "wolno", jej czarne leginsy były dopasowane do czerwonej tuniki i jej czerwonych oczu. Szła wolno oglądając wystawy na festyn, jak i podziwiała wystrój ulicy, zagryzła swoją malinową wargę kiedy ktoś na nią wpadł, obróciła się powoli i zadarała głowę do góry, aby spojrzeć na twarz napastnika. Okazł się nim białowłosy mężczyzna w płaszczu w czerwone chmurki.
- Ej ty, nie widziałaś może niebiesko włosej dzi*ki? Zgubiłem ją.... Cholera jasna...- Mężczyzna przetarł twarz w geście desperacji.
- Jak kocha to wróci, nie martw się- Jej głos delikatnie rozbrzmiał w śród gwaru. Mężczyzna spojrzał się na nią jak na idiotkę i machnął ręką na nią i ruszył dalej biegiem. Dziewczyna westchnęła i mruknęła " blisko było", nie patrząc na nikogo ruszyła w swoim kierunku, miała plan, który chce wcielić w życie. Przeszła obok drogowskazu i skręciła w lewo, w mniej zatłoczoną ulice, jej cel znajdował się zaledwie dwie przecznice dalej, i wiedziała, że skoro kretyn jej nie rospoznał da rade. Jeszcze jeden zakręt.
Weszła do budynku na którym było napisane policja( nie wiem jak to określić xd) i skierowała się do pomieszczenie gdzie przyjmuje się zgłoszenia. Miała szczeście nikogo ne było, więc na spokojnie podeszła do okienka, obsługiwał je młody mężczyzna, normalnie jeszcze większe szczęście, zrobiła minę przestraszoną pomieszaną z zatroskaniem.
- A no?- Młody mężczyzna, tak na oko 25 lat, spojrzał na początku od niechcenia na dziewczynę, ale kiedy zobaczył młodą dziewczynę i do tego zagubioną wiedział, że musi zrobić wszystko aby jej pomoc.- Miałam się spotkać ze swoim Kuzynem, dzisiaj na rynku o 8, ale jego niema i niema...- jej głos załamał się na chwilę, wizieła głęboki wdech i zaczęła kontynuować swoją szopkę- I nie wiem gdzie jest, a może coś mu się stało?... Albo wogulę tu nie dotarł?!- Teraz z jej czerwonych oczek zaczeły spadać łzy, a z jej ust wydobył się szloch. Młody Zen, bo tak miał naimię owy mężczyzna, tak się przejął, że taka krucha istotka płacze, że nie miał serca jej zostawić. Poprosił aby chwilę zaczekała, a sam załatwił wszystkie formalności z tym, że opuszcza posterunek podczas pracy. Wszedł do pomieszczenia mając w ręce paczkę chusteczek, które wziął po drodze specjalnie dla niej.
- No już. Spokojnie. Pomogę ci, ale musisz się uspokoić. Dobrze? - Dziewczyna tylko pokiwała głową na znak zgody, i starała się uspokoić. Mężczyźnie ścisnęło się sere patrząc na nią, czekał cierpliwe, aż się uspokoi. Kiedy już była spokojna zaczął zadawać pytania- To jak nazywa się twój kuzyn?
Dziewczyna wzięła ogromny wdech i powoli wypuściła powietrze.
- Ichio Ugande.- dalej było słychać smutek i żal.Kakazu wyszedł wściekły z baru, jego informator zawiódł, on nie toleruje pomyłek ani nie wypełnienia obowiązku.
Hindan stanął na przeciwko swojego partnera bez dziewczyny.
- Uciekła.
- Widzę ślepy nie jestem - warknął zły. Kiedy mieli zacząć na siebie klnąć za rogu wyszła białowłosa dziewczyna, tylko tym razem miała maskę i jakiś materiałowy worek.
- To ty!!!? - Hindan był wściekły, że jej nie rozpoznał. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i rzuciła worek pod stopy Kakazu.
- Powiedział tylko i wyłącznie jednej osobie,- wyciągła karteczkę- to jego szef Len hoshi. Z tego co powiedział facet już wyszedł z wioski jakąś godzinę temu i kierował się na północ. Nie ma za co. - uśmiechnęła się dumnie - Działacie jak muchy w smole.