Siedziała w kuchni i sączyła ciepłą herbatę malinową, próbowała poukładać sobie pewne rzeczy. Była zmęczona i obolała, w ogóle nie mogła spać, coś jej na to nie pozwalało. Spojrzała się z utęsknieniem na zegarek, który wskazywał godzinę 4.17, nie miała pojęcia co może jeszcze zrobić aby zasnąć, liczyła barny, liczyła gwiazdy, aż w końcu stwierdziła, że jej to nie pomoże. Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła go, musi odciągnąć swoją uwagę od nie chcianych myśli. Podniosła głowę, kiedy usłyszała czyjeś kroki, skupiła uwagę na zapachu i od razu wiedziała kto nie śpi o tej godzinę. Do kuchni wszedł szaro włosy mężczyzna.
- Czego nie śpisz s*ko?- Zmarszczyła brwi na jego wypowiedź, podniosła swoje zmęczone i podkrążone oczy. Hindan zmarszczył brwi na to co zobaczył, wyglądała jak 7 nieszczęść.
- A ty?- Nie zamierzała mu odpowiadać miała swoje powody, których sam jeszcze nie rozumiała, i nie chciała się mu tłumaczyć.Szaro włosy zmierzył ją wzrokiem, jak zawsze miała dwa wysokie kucyki i emitowała radością i czymś na wzór przebiegłości, to dzisiaj zamiast dwóch kucyków był jeden zniszczony okok z którego powypadało dość dużo kosmyków, to jeszcze emitowała zmęczeniem i można to nazwać strachem. Podniósł jedną brew, wydawała mu się być jeszcze mniejsza niż wcześniej. Pewnie się nie wyspała, wzruszył ramionami.
- Idę s*ko na polowanie, nie liczę, że taki bezbożnik jak ty zrozumie to, ale idę poświęcić jakieś je*ane duszy.- Wypiął pierś dumnie do przodu z uśmiechem na twarzy. Dla swojej wiary jest wstanie zrobić wszystko i wiedział, że nikt go nie rozumie.- I czego się tak gapisz s*ko?
- A nie mogę~ Przeciągnęła końcówkę z sadystycznym uśmiechem, w jej oczach błysnął dziwny błysk. Miała plan.- Masz racje nie rozumiem tego. O co w tym chodzi?- Zrobiła słodkie oczka i podniosła głowę aby spojrzeć mu w oczy. Czy był zdziwiony? Był i to jeszcze jak. Nigdy nikt go nie spytał o co w tym chodzi, przez kilka chwil nie umiał nic powiedzieć, ale po chwili jak natchniony zaczął mówić.
- Widzisz Jashizm jest bardzo wymagający... Nie możesz czcić innych poje*nych bożków, Jashim-sama jest jedyny i niezwyciężony, aby z nim mieć relacje trzeba składać ofiary z ludzi, jego wyznawcy są hojnie wynagrodzeni, każdy z nas ma inne umiejętności, które dostał do naszego Jashima...- Tu dziewczyna się wyłączyła, usłyszała wszystko co było jej konieczne, wiedziała już co ma zrobić, uśmiechnęła się wrednie. W jej głowie powstał kolejny plan.
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła, a w jej oczach tlił się dziwny blask. Hindan uśmiechnął się do niej i pożegnał się w miarę miło jak na niego, oczywiście nie odbyło się bez przekleństwa z jego strony. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana, w jej głowie był istny bajzel, choć nie umiała sobie poukładać, nie których spraw w jej głowie cały czas, rodziły się nowe plany. Przeciągła się i wstała od stołu i rozpuściła swoje włosy, delikatnie opadły na ramiona i na ziemie. Miała tak długie włosy, że nie spięte sięgały jej do ziemi. Wychodząc z kuchni miała już cały plan na dziś, nie miał humoru, brzuch ją bolał i głowa. Szła wolno szarym korytarzem, nucąc pod nosem znaną jej piosenkę z dzieciństwa, delikatnie podskakiwała pod rytm, a jej bose nogi wydawały charakterystyczny dźwięk. Piosenka nie była szybka, była wolna, a wręcz psychiczna, lecz dziewczyna udawała, że tego nie widz. Jej umiejętności były wyłączone, w takich momentach wygląda na bezradną i słabą dziewczynę, jej duże niebieskie oczy świeciły się dziwnym blaskiem, było w nich coś dziwnego, coś zwierzęcego.
Wstał dość wcześnie, miał plan na dzisiaj i musi go wykonać, przecież pieniądze nie zaczekają na niego. Szedł do kuchni, był przekonany, ze o tak wczesnej prze nikogo nie będzie, więc nie założył swojej maski i kaptura, nie lubiła ich, ale bardziej nie lubiła jak patrzą się na niego. Wiedział, że nie jest wymarzonym typem mężczyzny, ale póki miał pieniądze mógł wszystko, tylko one zostaną, a jakaś głupia więź między ludźmi zniknie. Życie nie jest łatwe, a w szczególności nie jest sprawiedliwe. Wszedł do kuchni, było widać już obecności kogoś. Wiedział, że jego partner wcześnie wstaje, ale bardzo rzadko robi sobie herbatę malinową... Przez jego umysł przechodziły rożne wspomnienia, on nigdy nie pije herbatę malinową. Westchnął tylko na osobę, która zmarnowała jego pieniądze, bo nie wypiła do końca naparu. Zjadł lekkie śniadanie i ruszył do swojego pokoju, musi pieniądze policzyć. Kiedy był przed swoim pokojem usłyszał porządny huk. Złość wezbrała na nim bo doskonale wiedział co za tym idzie. Ruszył w kierunku dźwięku, nie musiał długo biec aby znaleźć się w centrum zaciekłej walki pomiędzy Tonim i blondynem.