18

113 9 0
                                    


Hindan niósł nie przytomną dziewczynę, nie chciał biegnąć bo martwił się o jej ciało, które wydawało się być bardziej delikatne niż wcześniej. Cały czas zastanawiał się co się stało, nie mógł zrozumieć dlaczego dziewczyna zaatakowała Kakazu i dla czego miał wrażenie, że to co widział było jedynie namiastką tego co potrafiła. Uważał swojego partnera za kretyna, ale teraz wiedział, że nim jest. Miał szczęście, że nie był daleko od bazy dziękował za to swojemu bogu, zostało tylko jedna sprawa, a mianowicie, żeby nie było Paina. 

Złość rosła w nim, kiedy przypominał sobie o swoim partnerze. Czy on nie mógł przestać myśleć o pieniądzach? Wiedział, że to liczy się z cudem, on też nie zamierzał przestać wyznawać swojej wiary i rozumiał go, właśnie gdzieś przez to szanował go w niewielkim stopniu. Zawsze oddany temu co wyznaje, czy można chcieć czegoś innego? 

Natomiast w bazie było cicho i pusto, no prawie pusto. Siedział w swoim pokoju przeglądając ważne papiery, czasami ta papierkowa robota go wykończała i choć ją wolał niż rozmowa z nie jednym z członków grupy, to czasami miał jej dość. Wiedział, że ci wszyscy ludzie są mu potrzebni do jego planów, ale czasami miał ochotę wszystko pieprznąć i podpowiedzieć dość. Westchnął z rezygnacją, miał wrażenie, że dzisiejszy dzień nie skończy się wesoło. Jego zmęczenie brało górę, spojrzał z utęsknieniem na pusty już kubek od kawy, jego wzrok szybko skierował się na drzwi i zaczął analizować czy opłaca się mu wstać i pójść zrobić sobie kawy.  Ah... Wstał z ciągnieniem i przeciągnął się, do jego uszu doszedł dźwięk szczekających kości, miał ochotę powiedzieć starość nie radość, ale w cale nie był stary, powolnym i znudzonym krokiem ruszył do kuchni. Ziewnął kiedy wychodził z szarego pokoju na korytarz, zostawił drzwi otwarte do swojego pokoju, przecież i tak nikogo nie ma w bazie, nie musiał się martwić. Jego kroki było słychać w całej bazie, w takich chwilach jak te przeklina długość korytarzy przecież ta baza mogła być mniejsza. Wszedł do pustej kuchni i napawał się dźwiękiem ciszy, uwielbiał go cicho i spokojnie...

- K*wa, jest ktoś w bazie? Do cholery jasnej!- Jego spokoju i cisze zabrał Hindan, ale czy on  nie powinien być na misji z Kakazu i dziewczyną? Więc co on tu robi?Co się tam stało? Itach ruszył szybki krokiem do Hindana. 

Hindan położył dziewczynę w salonie, nie wiedział co ma robić. Wyglądała blado i choć oddychała miał wrażenie, że jej oddech słabnął... Przecież Pain go zabije, w tym przypadku to mało powiedziane. Nagle do salonu wszedł Itach'i pierwszy raz białowłosy cieszył się, że go widzi. Czarno włosy podszedł do dziewczyny i położył dwa palce przy szyj, starał się wyczuć puls. Był słaby. 

- Jest puls, ale słaby.- Jego opanowanie zawsze działało na nerwy, ale dzisiaj uspokoiło go, będzie żyć. Przetarł twarz, cały stres z niego uszedł.- Zanieś ją  do jej pokoju.- Zanim biało włosy powiedział, że ma mu nie rozkazywać jego już nie było, prychnął pod nosem i przerzucił dziewczyna przez ramie, ruszył do jej pokoju.Przeszedł szare korytarze i doszedł do drzwi, kiedyś od składziku teraz od jej pokoju. Odtworzył drzwi w stylu" z buta wjeżdżam". Zatrzymał się w progu, przez kilka chwile zastanawiał się, czy aby na pewno to jej pokój, przecież tu nie było nic oprócz łóżka, jak można to nazwać łóżkiem, stara zniszczona szafa na ubranie, pokój był bardzo mały, ale 'meble' nie zajmowały dużo miejsca. Było czuć pleśń w powietrzu, zimno i mokro. Wiedział, że Kakazu jest sknerą i mógł przypuszczać, że zrobi coś takiego, ale czemu dziewczyna nic nie powiedziała? Jego umysł chodził na największych obrotach. I choć  nie ma tu dużo do myślenia, to i tak zastanawiał się nad odpowiedzią. Nie maiła z nikim dobrego kontaktu i choć ją lubił jako maszynę do zabijanie, nie wzbudziła w  nim czegoś takiego jak poczucie współczucia. Już rozumiał dlaczego nikomu nie powiedziała, nie macie pojęcia jak bardzo się mylił. Wyszkowo co się dzieje jest jedną wielką grą, a oni nie wiedzą, że w nią grają, 2 osoby wiedzą. Położył dziewczynę na jej łóżko i wyszedł z jej pokoju, nie maiła za bardzo pomysłu co może zrobić, w jego sercu zaczęło coś się dziać i nie bardzo wiedział co to. Nie mając lepszego pomysłu poszedł zapolować. 

Kakazu szedł już do bazy, miał racje co do nagrody, ale pierwszy raz nie myślał o pieniądzach. Jego myśli zaprzątała niebiesko włosa dziewczyna, coraz bardziej jej nie lubił. Drażniła go, cieszył się, że za niedługo wróci Pain i ona zniknie z jego świata. Mówi, że szanuje pieniądze, ale w ogóle tego nie widzi. Chociaż... W jego głowie powstał przebiegły plan... Niech dziewczyna się boi.

Czuła się słaba i wypompowana z całej chakry, jej myśli cały czas błądziły wokół tej jednej chwili. Nie za bardzo wiedziała co ma zrobić, miała wrażanie, że pchnęła jakąś akcje do przodu i już tego nie zatrzyma. Powoli zaczęła wstawać, w głowie jej się kręciło, ale jej ciało było spięte, tak jakby ktoś ją obserwował, szybko podeszła do małego okienna i wyjrzała przez nie, i choć starała się co kol wiek zobaczyć nie wychodziło jej. 

Mało wiem, ale mam brak weny :( 

BezlitosnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz