W ciemnym pokoju, gdzie jedynym światłem była mała świeczka, oświetlała jedynie biurko, które było zawalone papierami, dokumentami i planami, siedział w swoim pokoju zastanawiając się co ma zrobić, jego plan nie idzie na przód, a ma wrażenie, że się cofa. Miał wrażenie, że przegapił dość ważny szczegół, ale oglądając swój plan nie umiał znaleźć błędu, jego irytacja powoli rosła. Nie był cierpliwą osobą, ale nie mógł sobie pozwoli na jakiś najmniejszy błąd. Znał swojego przeciwnika i musiał powiedzieć, że dziewczyna nie jest bezmyślna i działa tylko jeśli coś przemyśli, choć czasami można odnieść, że jest bestią z krwią na rękach nie winnych, a może tak samo winnych jak ona? Któż to wie? On nie miał zamiaru wtrącać się w jej prywatne sprawy i jej przeczucia, w ogóle one jego nie obchodziły, chciał aby ona była martwa, a przed tym cierpiała niemiłosiernie, miał swoje powody dla których musiał/chciał ją zabić. Zmrużył niebezpieczne oczy, kiedy uświadomił sobie gdzie dziewczyna w tym momencie znajduje się, z jednej strony nie było to takie złe, ale musiał wziąć jeszcze kilka spraw zanim ruszy na nią. Przecież nie chce mieć na karku całej tej cholernej organizacji. W tym momencie czół się jak szczeniak, próbujący uniknąć podatków, na samą myśl uśmiechnął się, było to takie łatwe, ale wiedział, że gdyby ktoś go przyłapał nie skończyło się to zbyt dobrze, choć byli blisko aby jego zrobić. Musiał coś wykombinować aby nie zostać schwytanym, coś mocno wstrząsającego jak sam mędrzec sześciu ścieżek, miał mało czasu, a nie lubiła pracować pod presją. Jego oszustwa podatkowe, były tylko czubkiem góry lodowej, doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby ktoś zauważył by te przekręty, prędzej czy później jego sekrety wyszły by na jaw, a tego przecież nie chciał. Wiele mógł zrobić, ale te rzeczy nie były wystarczające. Choć musiał przy tym planie się namęczyć jak głupi, zrobił to. Teraz skutki tego przedsiębiorstwa idą za nim i torują mu drogę, chociaż ma małe przeszkody, ale łatwo się z nimi upora.
Dziewczyna szła razem z Kakazu na polowanie, długo go męczyła aby móc wyjść z kryjówki. Nie była osobą, która lubi przebywać w jednym miejscu, a na dodatek w cale nie chcianym miejscu, szli powoli przez las, do wioski błyskawic, gdzie znajduje się ich cel. Łowca z jednej strony nie chciał z nią iść, ale z drugiej strony jego partner zamknął się w pokoju krzycząc, że będzie się dzisiaj cały dzień modlić, a niech ktoś mu przeszkodzi to tego gorzko pożałuje, oczywiście zamaskowany nie bał się swojego partnera, ale on zabarykadował się. Nie chciał tracić pieniędzy na nowe drzwi, więc została mu tylko ona. Nie była aż taka zła, po prostu obydwoje nie pałali do siebie miłością, ani sympatią. Można rzec, że się tolerują. Żadne z nich nie chciało się pierwsze odezwać, choć Kakazu uwielbiał cisze więc jemu ona nie specjalnie ciążyła, a dziewczyna była pogrążona w swoich myślach, nie zwracała uwagi na to co się dzieje, nie miała ochoty z nich rozmawiać, nie miała ochoty z nim iść, ale większej ochoty nie miała siedzieć na dupie i się nudzi w tej zakichanej kryjówce. Cicho westchnęła, chciała się uspokoić, nie chciała aby ten wypad skończył się jak poprzedni, nie bardzo jej się uśmiechało znowu przegrać. Chyba nikt nie lubi przegrywać. Ale czy naprawę przegrała?
- Zbliżamy się do celu.- Mruknął mężczyzna zerkając z ukosa na dziewczynę.- Zauważyłam- Fuknęła od nosem, spojrzała się na niego, na głowie kaptur który przysłaniał ciemne przydługawe włosy, jego zimne zielone oczy patrzały się na nią ze złością i mordem, reszta twarzy była ukryta pod maskę, na sobie miał firmowy płaszczyk, nic ciekawego, a jednak coś w nim jej ją ciekawiło nie bardzo wiedziała co to, ale wiedziała że musi zachować ostrożność.
- Na co się tak patrzysz? Irytujesz mnie.- Dalej zimny, cicho westchnęła, dalej uparty jak osioł nie rozumie, że chce jakoś się z nim dogadać? Faceci, przeszło jej przez myśl, czasami mają się za bogów, a jednak są ślepi jak kret.