Mała dziewczynka siedziała na ziemi i płakała, siedziała przed płononcym domem, płakała bo straciła wszystko co kochała, wszystko co znała przestało istnieć, choć wiedziała, że ona jeszcze żyje, to jakaś część w niej umarła z tego powodu. Nie miała już nikogo, została sama na tym śwecie. Miała właśńie czas na wylanie swoich łez, bólu, który rozasta się w jej sercu jak zaraza. Łzy spadały po bladym policzku, z jej ust wydobywał sięcichy szloch, który giną w ogłosach palonego drewna. Skólła się bardziej, chciała się tym sposobem odgrodzićod świata, od tego złego i zimnego świata... Ale to nie świat jest zły, tylko ludzie. To my tworzymy ten świat, nasze wybory kształtują nas i naszą żeczywistość, ale też mamy wpływ na czyjś mały świat, tak łatwo go zniszczyć. Czy coś takiego kruchego jak świat może istnieć? Czy coś tak silnego jak świat może tak łatwo płonąć? Co się stanie jeśli zniszczę dziś czyjś świat?
Otworzyła swoje niebieskie oczy, głowa ją bolała, a umysł analizował wszystko. Gdzie jest, co się właśnie stało, dla czego tu jest. Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Przeciągła się i ruszyła w stronę szafyy aby sięw coś ubrać. Kiedy już była ubrana ruszyła w stronę kuchni, a jej rozpuszczone włosy falowały za nią, dając wrażenie, że na głowie ma ocean. Szła wolno, nie śpiesząc się. Bo nikt na nią nie czeka, bo nie ma nikogo tutaj, kto by się nią przeją. Westchnęła cicho, nie miała ochoty na nic, wyszystkie jej plany rozsypały się jak domek z kart. Kocie uszy były postawione i słuchały uważnie otoczenia, nie mogła sobie pozwolić na chwilę nieuwagi. Życie jest bezwzględne, może nie one, ale ludzie żyjący już tak. Bardzo łatwo jest kopać leżącego, bezbronnego. Jej ręka automatycznie sunęła po ścianie, zimna i wilgotna, jak wszystko tu taj, nawet ludzie. Jeśli może ich nazwać ludźmi. Bo skrytobójców można nazwać ludźmi? Ściganych przez prawo, ludzi z marginesu? Jeśli tak, to pewnie jest w nich człowieczęństwo. Jak w każdym człowieku, tylko trzeba je odnaleść. Wbrew pozorom uważała, że nie ma złych ludzi, są tylko osoby, które zgubiły drogę. Każdy z nas błądzi, czasami spotykamy ludzi, który nas poprowadzą, albo to my jesteśmy tymi ludźmi, że nasz uśmiech sprawi, że ktoś zawróci. Przeszła obok pokoju dorosłego dziecka, przejechała ręką po ciemnych brązowych drzwiach. Przeszła jeszcze kawałek i skręciła do kuchni. Kiedy weszła do małego i szarego pomiesczenia, nie mogła sobie wyobrazić bardziej zabawnego scenariusza. Kakazu kłócił się z Deidrą, a Hindan po cichu kradł kanapki z talerza. Człowiek ryba próbował zgasić garnek pełen wody, spalił wodę. Lider użerał się z ekspresem do kawy kląnc przy tym pod nosem. A Itachi starał się wyciągnać tosty z tostera widelcem. Parsknęła cicho pod nosem i przeszła obok nich, otworzyła lodówkę i wyciągła jogurt, obróciła się delikatnie i podeszła do szafki i wyciągła z nije płatki śniadaniowe oraz miskę. Usiadła obok kłucących się panów i w spokoju zaczęła jeść swoje śniadanie.
- Niech ktoś zrobi coś z tym pieprzonym ekspresem bo nie działa.- Jej błękitne oczy spojrzała się na rudego, iskierki rozbawienia tańczyła w jej oczach. Parsknęła cicho pod nosem, nie umiała już się powstrzymać. - Co cie tak bawi.- Warknął zły, a jednak ta oaza spokoju nie mogła się równać z tą błękitną burzą włosów, tym wrednym uśmiechem i elektruzującymi błękitnymi oczami analizującymi wszystko, czasami miał wrażenie, że może nimi dojrzeć twoją dusze. Jej jedno spojrzenie i wiesz, że przegrałeś. To wręcz nie możliwe, a jednak przerażał go jej spryt, te oczy które potrafiły dojrzeć czegoś co cały świat by nie dostrzegł tego co ona. Przerażające, a najbardziej jest to, że ma plan na wszystko i choć byś miał idealny plan i jego wykonanie, żadnej luki, to ona dojrzy twoją słabość i wykorzysta sprawiając, że runie wszystko jak pieprzony domek z kart.
- Z tego, że nie jest podpięty do kontaktu.- Uśmiechnęła się delikatnie, a jej maska się napieła. Zastanawiał się jak ona zjadła to wszystko nawten nie odsłaniając ust. Odwrócił się do kontaktu i faktycznie był nie podpięty do kontaktu, podłączył go i patrzał jak jego nektar powoli spływa do kubka.
- Ayume?- Znowu jej oczy patrzały się tak nie winnie i bezbronnie, co jest nie możliwe, była tak samo niebezpieczna jak oni, a czasami się zastanawiał czy nie bardziej.
- Tak, Deidara?- Delikatny głos, a jednak potrafi powiedzieć coś takiego, że nie wiesz co odpowiedzieć.
- Potrzebuje twojej pomocy...- Tak ciężko szło to przez gardło, a jednak potzrebował jej pomocy, a raczej jej umysłu stratega, jej informacji.- Chce abyś mi powiedziała jak dostać się, do siedziby Raikage( nie wiem jak to napisać) nie postrzeżenie, chce coś wyciągnąć.- Zamilkł na chwile, nie wiedział czy się zgodzi, ale miał przeczucie, że nie przepuści takiej okazji, wykożysta to na swój ruch. Tej swojej pieprzonej gry, chciał ją złamać i sprawić, żeby to się skończyło.
- Czego dokładnie potrzebujesz?- zamilkła na chwile, zastanawiała się co ma zrobić. Jej błękitne oczy zamknęły się, a jej umysł intensywnie analizował wszystko. Jeśli teraz źle to zrobi, to spieszy całą sprawę a tego nie chce. Jej umysł to jedna wielka baza danych, jak i plany strategiczne. Wszystko co potrzebne ma w głowie i ciężko wyciągnąć coś od niej, chyba że chce coś w zamian, nic nie robi bezinteresownie co jest denerwujące. Ma więcej wiedzy i planów niż nie jeden kage, wie więcej niż nie jeden starszy człowiek i oczywiscie przeżyła więcej niż nie jeden. Jest jedną wielką sprzeczką, a jednak łatwo odczytać jej intencje, tylko trzeba chcieć.
- Wszystkiego, najlepiej też plany, bo wiem że je masz. Nie oszukujmy się.- Tu uśmiechnęła się delikatnie, oczywiście je ma, jakim by była informatorem jeśli by nie miała takich prostych planów? Nawet ma kilka planów kryjówki wężowego sanina, no i ma teraz plan obecnej kryjówki brzasku. Jak to się mówi: Bez ryzyka nie ma zabawy. W tym przypadku ona ma przednią zabawę.
Wstała i ruszyła do swoje pokoju, tam ma plany.
- Spotkamy się za chwilkę w salonie.- Nie czekała na jego odpowiedź i ruszyła dalej, poruszała przy tym delikatnie biodrami, co wprawiło w szał męską część, potrafiła działać na faceta, tak że nawet oni mieli ochotę rzucić się na nią jak zwierzę i.... I właśnie spełnić wszystkie erotyczne fantazje i nie pomijając nikogo, nawet drewniana lalka i materjalista. Potrafiła wykorzystać swoje kaneki w takich chwilach jak te, co w sumie nie było sprawiedliwe dla tak bezbronnych mężczyzn. Mówi się, że nie ważne jak silny i bezwzględny jesteś, i tak znajdzie się taka kobieta co sprawi, że to TY będziesz bezbronny. Będziesz miękki dla NIEJ. Kiedy zniknęła za drzwiami atmosfera w kuchni była pełna testosteronu i napięta. Żaden się nie ruszył, tylko wpatrywał się w drzwi.
- Wychodzę z tand i nie wiem kiedy wrócę. Mam dość jej obecności...- Mówiąc to Kakazu wyszedł z pomieszczenia, był wściekły i naładowany takimi emocjami, o których sam siebie by nie przypuszczał. Działała na niego tak cholernie, a jednocześnie miał ochotę ją zbić. Wyszedł z organizacji i ruszył przed siebie, nie wiedział dokładnie gdzie idzie, ale wiedział że musi się przejść, bo zaraz coś go trafi...Weszła do salonu gdzie czekał już na nią blond włosy chłopak. Wpatrywałam się w swoje splecione ręce, tak jakby one były winne wszystkiemu co go spotkało, może nie miało się z prawdą, ale nie w tym wypadku. Tym razem to ta dziewczyna była wszystkiemu winna.
- Co chcesz wydobyć? To ważne aby mieć dokładny plan i oszacowano czas.- Spojrzał się na nią, dalej miała rozpuszczone włosy, wydawała się tak słodka i nie winna, a za razem jej oczy dodawały jej drapierznosci. Cholera jasna... Co ona wyprawia?Dobra jest w końcu rozdział, ale nie wiem kiedy będzie następny. Nie mam czasu prawie na nic, Jak nie praca to szkoła, a uczę się koło godziny 1-2 w nocy tak jak kończę pracę. Jest to denerwujące, e nic na to nie poradzę, postaram się od czasu coś wrzucić, ale ogólnie stopuje wszystkie swoje książki z tego powodu. Niegniewajcie się na mnie, proszę.