31 Kto pierwszy?

39 2 1
                                    

Młoda kobieta o nienaturalnie białych włosach i czerwonych oczach stała w tłumie, który zebrał się tu na oglądanie nielegalnych walk w klatce. Nienawidziła te "sportu", choć sama zabija, to zamykanie ludzi w klatce i kazanie się bić jest czymś czego nie lubi. Ale założyła się z Kakazu, że osoba która sprzątnie Mizukiego Mikoru dostanie od drugiego, połowę sumy. Zadowolona uśmiechała się dość drapieżnie i kilka osób, które stało obok kobiety odsunęło się. Jedyne co musi zrobić to dostać się na arenę, i co ważniejsze musi jakoś skłonić mężczyznę do tego aby chciał spędzić czas sam na sam z nią. Z tego co wiedziała uwielbiał nietypowy wygląd kobiet, a więc własnie stała w długich do ziemi białych włosach z czerwonymi końcówkami, jednym krwisto czerwonym okiem, a drugim bordowym. Miała na sobie ubrane spodnie luźne ze ściągaczami na łydkach i czarny top odsłaniający prawie wszystko, chociaż lepiej powiedzieć, ze zakrywał tylko jej średniej wielkości piersi. Na ciele miała kilka szram i blizn jedne bardziej świeże, a drugie stare i zapomniane przez dziewczynę. W hali rozbrzmiewała głośna i zmysłowa muzyka, a dziewczyna patrzała jak w transie na to co dzieje się na arenie. Znała wynik walki od samego początku, a jednak dziwiła się jak mężczyzna ciężki i wolny wygrywa kolejną walkę. Kiedy spadło na ziemię młodego chłopaka wiedziała, że będzie zaraz jej kolej i w ogóle się tym nie przejmowała, dla niej to kolejna walka i kolejne zwycięstwo, choć wie, że nie może zlekcewarzyć przeciwnika. Wiwat rozniósł się po hali, ludzie krzyczeli albo z radości, albo z złości. Zaraz po zebraniu ciała wszedł "sędzia" na arenę z mikrofonem w ręce, przez myśl jej przeszło, że te wątłe ciało łatwo by się złamało przy odpowiednim nacisku.
- Kto chce się zmierzyć z nie zwyciężonym mistrzem areny?!- Miał mocny i niski głos, dość przyjemny i można rzec, że zmysłowy, a jego ciemne czekoladowe oczy szukały kogoś, kto się zgłosi. Jej ręka była u góry, już od kilku minut to wiedziała, że ją widzi. - Zapraszam śmiałka na arenę.- Nie mówił tego z tym samym zapałem co na początku, a dziewczyna ruszyła wolnym, ale pewnym siebie krokiem. Tłum jak za dotknięciem różdżki rozsówał się, dając jej przejść. Kiedy miała ludzi, to patrzyli się na nią jak na wariatkę, ale kto w dzisiejszych czasach nie jest wariatem. I to nie jest pytanie. Świat dzieli się na ludzi zbadanych psychatrycznie i zamkniętych w zakładzie, oraz tych co nie zostali zbadania. Kiedy stała już w klatce nie przejmowała się reakcją ludzi, którzy buczeli na nią.
- A więc zasady są takie: Nie ma zasad.- Po hali przeszedł śmiech, wątpili w jej wygraną, jak im zaraz pokaże .- Masz pytania słoneczko.- Ayume spojrzała na niego złowrogo.
- Nezumi Ayume.- Powiedziała głośno i wyraźnie. Jak kiedyś walczyła na arenie, to właśnie pod takim imieniem, nie mogła użyć prawdziwego nazwiska, a więc na szybko zostało wymyślone takie i nikt nie przypuszczał, że ta dziewczyna wygra jakikolwiek walkę. Sędzia zatrzymał się i spojrzała się na nią nie dowierzając w to co słyszy. Znał te imię, było sławne i nie wróżło nic dobrego.
- Przed państwem niepowtarzalna...- Tu tłum zaczął szeptać coś niezrozumiałego.- I nie zwyciężona...- kolejna fala, ale tym razem inna, nie wierzyli w to co słyszą.- Nezumi Ayume...- Szepty przeszły po sali, a kilka osób krzyknęło "niesprawiedliwe". Uśmiechnęła się krzywo. Sędzia uspokoił ich ręka- Jak wyjdę z klatki zaczynacie walczyć. Rozumiemy się?- Skineli głową na tak, a komentator wyszedł z klatki. Mierzyła się wzrokiem. Jej przyszła ofiarą był mężczyzna dobrze zbudowany, ale zmęczony. Widać było, że ma dość tego wszystkiego. Rozumiała go pewnie najlepiej z całego świata.

Zaatakował ją szybko, słyszał o niej. Była żywą legendą w śród walczących na arenie. I nie tylko dla tego, że nie przegrała ani się nie poddała, ale jako jedyna zabiła swojego "pana". Zastanawiał się dla czego wróciła, czego chce? Gdyby to on był by na jej miejscu nie wrócił by nigdy do tego miejsca, zaczął by nowe życie.
Wyprowadził szybki cios, prawą ręką, ale tak jak sądził dziewczyna uniknęła jego ciosu, chciał ją kopać, ale zrobiła unik z wprowadzeniem ciosu. Dostał lewego sierpowego, aby zaraz dostać w tył głowy jej prawą nogą. Cieszył się, że dziewczyna się z nim nie bawi, zginie godnie i nie boleśnie. Wiedział że dziewczyna preferuje szybką i mało widowiskowe śmierci. Oddychał płytko i głęboko, był tym wszystkim zmęczony i miał dość, choć starał się walczyć nie potrafił wyprowadzić choćby jednego celnego ciosu. Dziewczyna unikała jego ciosów i co jakiś czas sama wyprowadzała ciosy, precyzyjne i bolesne. Ale do niego nie był to ból który "boli".
Ayume nie chciała się z nim bawić, ale też chciała spotkać się z mężczyzną, a więc musi wyglądać jakby jej się to podobało. Wyprowadziła zimnie cios w jego brzuch, a kiedy się zgioł w pół wskoczyła na jego ramiona. Siedząc na nim rozejrzała się po widowni, wszyscy coś krzyczeli, ale nie mogła nic zrozumieć. Nie wiele myśląc skręcił mu kark, mężczyzna upadł na ziemię z uśmiechem na twarzy. Zanim zginął przeszło mu przez myśl, aby dziewczyna dostała po to, po co przyszła, niech choć raz wojownik będzie na tarczy, a nie pod nią.
Stała na arenie wyrazie zmęczona. Jej postawa była groźna, komentator nie wiedział czy ma wejść i czekać, aż szał dziewczyny się uspokoi. Patrzał się na nią z lękiem, nie sądził, że kiedyś będzie mu dane spotkanie dziewczyny, ba on nawet o tym nie marzył. Ayume jest tak nie przewidalna i groźna, że nigdy nie chciał jej spotkać. Bał się, że ją uraził kiedy weszła na arenę, bał się o swoje rzucie. Ta dziewczyna była jedną znaną mu osobą, która mogła robić to co chce bez konsekwencji swoich czynów. Gdyby teraz weszła w tłum i kogoś zabiła nikt by nie śmiał jej przeszkadzać, miał jedynie nadzieję, że ona o tym nie wie. Wszedł powoli na arenę, jak na złość jego nogi były jak zwaty i ciężko mu się szło. Tyle razy już wchodził na arenę po skończonej walce i widział nie jedno i tego się nie bał, a teraz był przerażony na myśl o staniu na przeciwko kobiety.
- Wygrywa Ayume!- Starał się aby jego głos był spokojny i donośny jak wcześniej. Tłum na tomiast krzyczał z radości, a kilka osób patrzał się na dziewczynę wzrokiem biznesmena, dla nich ta dziewczyna była jak krowa dająca pieniądze. - Zgodnie z naszą tradycją osoba, wchodząca do klatki bez znudzenia i nie jest czyjąś własnością może zarażać czego chce...

-Wygrałam Kakazu.- Patrzał na nią jak na największe zło. Żył tyle lat i jeszcze nie spotkał takiej osoby jak ona. Dziewczyna jest nieprzewidywalna i groźna, z tego co widział działa jak drapieżnika. Wcale mu się to nie podobało. Jego złość wzięła górę, kiedy on szukał celu i pytał się swoich informatorów, a dziewczyna czekała na niego z głowa. On lata i szuka, a dziewczyna było już dawno w połowie planu, kiedy on był w ciemnej dupie.

BezlitosnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz