Rozdział 5

1.7K 63 1
                                    

Stiles pojechał sprawdzić co z Allison, a ja pobiegłam za Scottem do lasu, mając nadzieję, że chłopak nie będzie chciał zabić nikogo w pobliżu, włączając w to mnie. Po chwili biegu, kiedy niestety krzywo postawiłam nogę, strzeliłam sobie mentalnie w twarz, za ten "genialny" pomysł założenia szpilek. Przeszłam jeszcze kawałek, tym razem trochę ostrożniej i zauważyłam trzech mężczyzn z bronią w rękach. Jeden z nich trzymał kuszę, swoją drogą całkiem dobrej jakości, szedł przodem i zdawał mi się najstarszy. Wyglądało na to, że w pewnym sensie dowodził.

- Łowcy...- Szepnęłam cicho do siebie.

- Zgadłaś nietoperku.- Usłyszałam równie cichy głos, pewnego zielonookiego wilkołaka.- Na szczęście twojego przyjaciela jest ich tylko trzech. Może da sobie radę...- Kiedy powiedział ostatnie zdanie, zaśmiał się cicho.

- Wierzysz w to, że nastolatek, w czasie pierwszej przemiany, nie doświadczony, nie wiedząc kompletnie jak się bronić, da sobie radę, z trójką, na dobrą sprawę, wyszkolonych przeciwników? Niestety, ja jestem realistką i mimo, że Scott, jest moim przyjacielem, wątpię w to, że te spekulacje się ziszczą.- W tym momencie strzała wystrzelona z kuszy trafiła, w ramię chłopaka, przytwierdzając go do drzewa.- Chyba jednak będziemy musieli mu pomóc.- Stwierdziłam i już miałam wychodzić z ukrycia, gdyż zatrzymała mnie ręka na nadgarstku.

- Uwolnij poszkodowanego, walkę zostaw mnie.- Usłyszałam, a kiedy spojrzałam na twarz mojego rozmówcy, znów widziałam tę kamienną, zimną minę, która gościła na jego twarzy, przy naszym pierwszym spotkaniu.- Zresztą w tych bucikach i tak wiele nie zrobisz.- Dodał, a w jego głosie słyszałam drwinę.

Jak powiedział, tak zrobiłam. Postarałam się podejść do Scotta, tak by być, jak najmniej zauważalną, w tym czasie Derek odwrócił uwagę łowców. Kiedy byłam już przy przyjacielu, ten patrzył na mnie, ze strachem, ale i bólem. Złamałam strzałę, trzymającą jego rękę, przy drzewie, po czym jak najdelikatniej zsunęłam, z niej kończynę, pomogłam wstać chłopakowi i zabrałam go w bezpieczne miejsce, gdzie dołączył do nas Hale.

- Kim oni są?- Zaczął przerażony nastolatek, podnosząc się z ziemi, na którą upadł, kiedy tylko go puściłam.

- To myśliwi. Polują na nas od wieków.- Odparł Derek, rozglądając się dyskretnie. Ja weszłam na pobliskie drzewo, które wydało mi się najwyższe, a za razem jego korona, była najbardziej rozłożysta, dzięki czemu mogłam ukryć się pomiędzy liśćmi. Wypatrywałam trzech uzbrojonych mężczyzn, by sprawdzić, czy na pewno jesteśmy bezpieczni. Gdy zeszłam na ziemię, Hale i McCall przestali się kłócić, a ten pierwszy zniknął. 

Ruszyliśmy z przyjacielem, w kierunku domu. Nastał ranek, a przed nami była jeszcze długa droga. Jednak los się do nas uśmiechnął i przejeżdżający obok niebieski Jeep, który dobrze znaliśmy, zatrzymał się, a kierowca pozwolił nam wsiąść do środka pojazdu.

***

W poniedziałek po szkole, gdy zbierałam się do wyjścia, spotkałam Scotta, który właśnie rozmawiał z Allison. Pogodzili się, co swoją drogą mnie ucieszyło, do czasu, kiedy dowiedziałam się kim jest ojciec mojej nowej przyjaciółki. Pan Argent, okazał się tą samą osobą, która dwa dni wcześniej, strzelała do młodego wilkołaka z kuszy. 

- Oj Scott, w coś ty się wpakował...- Powiedziałam szeptem, kiedy dziewczyna odeszła i miałam pewność, że tego nie usłyszy.

***

Hej. 
W końcu skończyliśmy pierwszy odcinek :)

Chciałam was przeprosić, że tydzień temu nie było rozdziału, ale miałam te kilka dni dosyć zawalone, ale jest już w porządku i teraz rozdziały mam nadzieję, znów będą pojawiać się w miarę regularnie, we wtorki.













Pomimo przeszkód/ Derek HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz