Rozdział 8

1.6K 78 1
                                    

– Całowaliśmy się. – Szłam przez korytarz i z nudów podsłuchiwałam rozmowy innych. Po meczach z reguły można było dowiedzieć się dość ciekawych rzeczy, a ja nie koniecznie miałam możliwość dokładnego przyglądania się grze, gdyż co chwilę byłam zagadywana przez ludzi, z którymi przyszłam. Jedynie mój brat miał spokój i mógł oglądać mecz. Reszty towarzystwa nie interesował La Crosse, więc nie liczyli się z innymi oglądającymi.
 Na szczęście dla mnie okazało się, że Derek został wypuszczony na wolność, gdyż Laurę zabiło zwierzę, a on sam jest człowiekiem. Moim zdaniem powinno się dodać do tego ich pokrewieństwo. mają tylko siebie na wzajem. Po co, któreś z nich miałoby mordować drugie?

– Sny to nie wspomnienia. Wcale nie jest powiedziane, że zrobiłeś jej krzywdę.– Usłyszałam głos Stilesa, więc poszłam w jego kierunku.

– Mimo to autobus jest cały we krwi.– Odparł Scott pełnym trwogi głosem. Przyśpieszyłam i już po chwili byłam przy chłopakach. Ci jednak mnie nie zauważyli i kontynuowali swoją rozmowę

– A może Cami była głodna? Nie wytrzymała i zaciągnęła tam jakiegoś dzieciaka, i zjadła. Albo może ty upolowałeś sobie królika?

– Po co?

– Żeby go zjeść?– Zapytał, takim tonem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

– Ja osobiście nie zgadzam się z pierwszą opcją. W pełni nad sobą panuję.– Powiedziałam z cwanym uśmieszkiem na twarzy, na co Stilinski lekko podskoczył. 

– To nie śmieszne.– Zaprotestował McCall, a następnie ruszył w kierunku klasy, w której mieliśmy mieć lekcję.

***

Siedzieliśmy na lekcji kiedy poczułam silny zapach krwi. 

– Chyba coś znaleźli.– Jakaś dziewczyna zerwała się z miejsca, a za nią reszta klasy i podbiegliśmy do najbliższych sobie okien aby na własne oczy zobaczyć co i komu się stało. 
 Po chwili, obserwowałam uważnie, jak funkcjonariusze przewożą potencjalnego denata do karetki, a kiedy mieli już go do niej wnieść ten podniósł się nagle z krzykiem, po czym jego usta opuścił jęk, prawdopodobnie spowodowany bólem, mającym swe podłoże w zbyt gwałtownym ruchu. Zauważyłam, jak Scott cofa się powoli, a za nim Stiles. 

– To ja... To moja wina.– Mówił powoli i nie pewnie na tyle cicho by reszta klasy nie mogła go usłyszeć.

– Przynajmniej wiemy, że żyje.

– Trupy nie wstają.– Dokończyłam myśl Silinskiego, próbując tym samym pocieszyć McCalla 

  Nim się obejrzałam, siedziałam wraz z przyjaciółmi przy stoliku na stołówce szkolnej. Nagle dosiadła się do nas Allison, a z nią Lydia, Jackson, Danny i reszta ich paczki. Zaczęliśmy rozmowę, kiedy nagle odezwał się Stiles

– Znają jego tożsamość...– Wypalił, wyjmując komórkę i obracając ją tak abyśmy wszyscy widzieli co wyświetlone jest na jej ekranie. 

– Ja go znam.– Powiedział Scott, a widząc pytające miny osób wokół dodał: – Był kierowcą autobusu, którym jeździłem kiedy mieszkałem z tatą.
Zapadła chwila ciszy, która najwyraźniej przeszkadzała Martin, gdyż postanowiła ją zakłócić. 

– Gdzie idziemy jutro?– Zapytała nową przyjaciółkę, ale gdy dostrzegła zdezorientowanie na jej twarzy, najwyraźniej stwierdziła, że nie dostanie odpowiedzi jeśli nie wytłumaczy o co jej chodzi. – Mówiłaś, że spotykasz się ze Scottem.– Wyjaśniła.

– Em... Jeszcze nie wiemy. 

– Nie zamierzam siedzieć w domu przed telewizorem. Rozerwijmy się.– Zwróciła się co swojego chłopaka.

– Masz ochotę na podwójną randkę?– Tym razem odezwał się wspomniany wcześniej chłopak, a po jego głosie mogłam stwierdzić, że jest nieco zaniepokojony. 

– Czemu nie? Może być fajnie.– Odparła Argentówna 

– Fajnie? Prędzej zadźgam się tym widelcem.– Wtrącił Whittemore, a na dowód podniósł rzeczony przedmiot, którego i tak zaraz został pozbawiony, przez Lydię. 

– Pomóc ci?– Spytałam również ukazując widelec, który zabrał mi Danny, śmiejąc się równocześnie.– Ej! Nie żartowałam.

– Wiem. Dlatego zostałaś pozbawiona narzędzia zbrodni.

– Dobra... To może kręgle.– Odezwała się ruda, nawiązując do ich wspólnego wyjścia.– Lubisz porzucać.– Tu zwróciła się do swojego chłopaka.

– Kiedy mam konkurencję.

– Może jesteśmy lepsi?– Zapytała Allison wyzywającym tonem.– Umiesz grać?– Skierowała pytanie do Scotta, siedzącego obok, a ja zaśmiałam się w duchu. Skończyło się na tym, że McCall pogrążył się do reszty przechwalając się jak to on wspaniale nie gra. 

_______________________

Czytasz? Zostaw po sobie znak ;)















Pomimo przeszkód/ Derek HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz