Rozdział 21

1.1K 51 0
                                    

- Dobra chłopaki, co znowu narozrabialiście?- Zaczęłam wchodząc do rezydencji, co rusz zdobionej rzeźbionymi literami "M". Odpowiedziała mi cisza, choć w pokoju znajdowali się bracia Mikaelson.- Co planujecie?- Dorzuciałam widząc, że panowie stoją nad mapą.

- Pracuję nad strategią, moja droga. Szykujemy się na wojnę.

- A ja staram się odciągnąć Niklausa, od tegoż nierozsądnego posunięcia.

- Mój brat chciał chyba powiedzieć, że  jego zdaniem rozsądnie byłoby negocjować z wrogiem.

- Z kim wojujecie?- Zapytałam zainteresowana, przerywając piorunowanie siebie na wzajem złowieszczymi spojrzeniami.

- Z czarownicami z francuskiej dzielnicy.- Wtrącił się Marcel wchodząc do pomieszczenia.

- Znowu? To już się robi nudne. Dalibyście już im spokój.

- A pamiętasz może pewnego czarownika, który zawsze kręcił się w pobliżu synów.

- Papa Tunde, pamiętam. Ale to jego synowie kręcili się w pobliżu niego i z tego co kojarzę główki tej dwójki otrzymał od ciebie w drewnianej skrzynce, a potem sam wylądował na cmentarzu. I co z nim?

- Nie wiem jak, ale przy okazji ostatniego rytuału żniw, zamiast planowanych dziewczyn ożył on i pewnie ktoś jeszcze, z tym że nie wiemy kto.

- Zapewne ktoś, kto miał tu niezałatwione sprawy.- Stwierdziłam rozsiadając się wygodnie na fotelu.- Co?- Zapytałam czując na sobie wzrok wszystkich zebranych.

- Masz coś jeszcze do powiedzenia?

- Nasz kochany Papcia, najprawdopodobniej, chce się zemścić i nie dziwię mu się. Gdybyś wyrządził mnie takie świństwo, długo byś nie pożył. A ja zmagam się z jakimś dziwnym alfą. Z takich ciekawszych rzeczy, to tyle.

Pomimo przeszkód/ Derek HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz