Rodział 9

1.5K 69 0
                                    

  Po szkole Scott pojechał do pracy, a ja postanowiłam udać się do starego domu Hale'ów.
  Podjechałam pod las. To tam postanowiłam zostawić samochód, a z pomocą wampirzej szybkości dostałam się na miejsce. Do budynku weszłam po cichu  tylnym wejściem, gdyż przed domem zauważyłam ciemnoskórego policjanta. Ruszyłam za zapachem Dereka, którego nie dało się z niczym pomylić, stawiając bezszelestnie kolejne kroki przemieszczałam się do przodu, a przechodząc obok wilkołaka uważałam, by nie odbić się w oknie, przy którym stał. Ukradkiem zauwałam, że oczy Hale'a zmieniły kolor na ten niezwykły błękit, co ostatnim razem, gdy uspokajał ujadającego na nas psa sąsiadów Martin. Po chwili owczarek niemiecki siedzący w radiowozie rozszczekał się potwornie, a funkcjonariusz policji wystraszony wbiegł do auta i odjechał pośpiesznie, odsłaniając nastolatka wpatrującego się w okno, przy którym teraz staliśmy oboje.

– Derek!– Nawoływał mężczyznę chłopak. Jednak żadnemu z nas nie śpieszyło się by odpowiadać.– Derek!– Zawołał ponownie.

– Chyba jednak trzeba by mu odpowiedzieć. Uparł się. Nie odpuści tak łatwo. – Zaczęłam, zauważając delikatne drgnięcie ramion Hale'a, po czym ruszyłam w kierunku drzwi, u progu których znajdował się pewien niecierpliwy jegomość.–  Swoją drogą. Całkiem dobra sztuczka. Kolejny "Dodatkowy talent?

– Być może...–  Odparł po czym zaśmialiśmy się oboje cicho. Zanim jednak spotkaliśmy się z McCallem, Hale przybrał swoją standardową minę typu "Nie podchodź. W przeciwnym razie, rozerwę cię na kawałki."

Zaczęli dyskutować między sobą, tak jakby mnie tu w ogóle nie było. Cóż. Bywa. Nie będę się załamywać. Nie mam w końcu czym, więc czemu bym miała. Kiedy Scott poszedł ja też postanowiłam się zbierać. W sumie nie wiem dlaczego zdecydowałam się na spotkanie z wilkołakiem. Coś po prostu mnie do niego ciągnęło i nie potrafiłam się temu oprzeć. Ale teraz stwierdziłam, że nie będę się narzucać. Zwłaszcza, że ktoś kto traci w sumie całą swoją rodzinę nie należy do zbyt... Towarzyskich osób.

– Masz ochotę na trening?–  Zaskoczyło mnie to pytanie, więc mówca kontynuował.–  Potrzebuję wysiłku fizycznego, a szczerze mówiąc nie miałem jeszcze możliwości ścigania się z wampirem. Zwykle trenuję sam ale...–  Jego twarz na moment przybrała wyraz jakby zastanawiał się co on w ogóle robi.–  Albo wiesz co... Zapomnij. Nie było tematu.–  Podrapał się zakłopotany po karku. Mówiąc szczerze wyglądało to uroczo. Już pomału zaczął się wycofywać, ale coś mnie tchnęło.

– Dobrze czemu nie. Też mam ochotę się poruszać. Ale osobiście sądzę, że chyba walka bardziej nam się przyda. Zwłaszcza jeżeli mamy w mieście stukniętego alfę, kompletującego stado. Potem możemy się po ścigać. O ile oczywiście nie padniesz ze zmęczenia.

– Prędzej wyląduję w piachu.– Odparł przyjmując moją zaczepkę.

Z racji, że przed starym domem Hale'ów było sporo miejsca to właśnie tam postanowiliśmy się ustawić. Gdy byliśmy gotowi, co obwieściliśmy sobie na wzajem skinieniem głowy, zaczęliśmy walkę. Doskoczyliśmy do siebie, oboje, w tym samym momencie wyprowadziliśmy po ciosie i również równocześnie uniknęliśmy tych zmierzających z na przeciwka.
Niestety, zawsze raczej atakowałam, uniki robiłam rzadko i raczej na początku walki, by później zdekoncentrować przeciwnika, sprawiło to, że po wykonaniu ruchu zachwiałam się lekko. Mimo, że po zaledwie sekundzie, maksymalnie dwóch, udało mi się odzyskać równowagę, Derek wykorzystał fakt stracenia jej i wyprowadził kolejny atak. Tym razem skuteczny. Uderzył w ramie, ale ja wolną ręką zablokowałam tą jego, tak by nie mógł jej cofnąć, odwróciłam się o 180° i wykorzystując jego masę przerzuciłam go przez ramię. Ten jednak pociągną mnie za sobą. Wylondowałam na nim. Szybko podniosłam się do siadu i przyszpiliłam go bardziej do ziemi. Mężczyzna wykonał przewrót i teraz to ja wylądowałam pod nim.

- Wygrałem. Ale nieźle walczysz.

- Tak. Ty też, ale zbyt szybko tiumfujesz.- Odparłam po czym ugiełam jeden łokieć, przez co pochylił się bardziej w moją stronę, a ja odepchnęłam się nogą od trawy i ponownie to ja byłam górą.- To ja wygrałam.- Powiedziałam, po czym wstałam szybko na nogi i podałam przeciwnikowi rękę by pomóc mu wstać.

- To co? Teraz obiecany wyścig?- Zapytał mężczyzna ze śmiechem.

- Jeśli nie potrzebujesz odpoczynku, to proszę bardzo.- Rzuciłam wyzywająco. Wilkołak zmierzył mnie wzrokiem, po czym wystartowaliśmy.

Pomimo przeszkód/ Derek HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz