Rozdział 17

1.2K 52 1
                                    

Kiedy w końcu dojechaliśmy do kliniki, zaraz jak Stiles wyłączył silnik, wysiadłam z samochodu i pomogłam wykonać tę czynność Derek'owi.

- Rozwalisz drzwi?- Zapytał Styliński, kiedy stanęliśmy pod nimi.

- W jakim celu przepraszam?- Rzuciłam i otworzyłam drzwi kluczem, który kiedyś dostałam od Deatona.

- Zahipnotyzowałaś weterynarza? Po co?

- Nie zahipnotyzowałam. Po prostu mi go dał.- Odparłam podprowadzając poszkodowanego do stosu psiej karmy. Ostrożnie go na nim posadziłam i szybko otworzyłam drzwi do wnętrza kliniki.

- Chyba pora, żebyś zdradził nam plan "b". Więc, jaki jest?

- Zamierza uciąć rękę. Nie żebym to pochwalała.- Odpowiedziałam, za wilkołaka, pomagając mu przy okazji wstać.

- Kiedy trucizna dotrze do serca, umrę.- Stwierdził, wyciągając piłę do kości z jednej z szafek. Założył opaskę jakąś opaskę na rękę i zacisnął ją na tyle mocno, na ile mógł. Po czym położył rzeczoną piłę przed synem szeryfa. Ten na to spojrzał na niego, z przestrachem w oczach.

- Ja tego nie zrobię!

- Boisz się krwi?

- Odciętych kończyn!

- Odetnij mi rękę, albo ja odetnę ci głowę... Zębami.

Na te słowa Stiles, posłusznie wziął do rąk narzędzie i przyłożył je do ramienia Dereka. Już miał włączyć urządzenie, kiedy do pomieszczenia wpadł roztrzęsiony Scott.

- Co wy wyprawiacie?!

- Masz kulę?- Zapytałam ignorując słowa nastolatka.

- Tak, mam. Po co ci ona?

- Zamierzam...- Nie dokończył. Zemdlał. Zanim jednak upadł, zdążyłam do niego podbiec i złapać. Ułożyłam go na ziemi i kazałam chłopakom obudzić, a sama poszłam szukać naboju, który potoczył się pod szafki. Wpadł za jakąś kratkę, ale wysuwając pazury byłam w stanie go dosięgnąć, a więc i wyciągnąć. Nastolatkom akurat udało się ocucić Dereka, który wstawał właśnie, niemal, o własnych siłach. Otworzyłam kulę i wysyłałam jej zawartość na metalowy plat, następnie podpaliłam, i razem z wilkołakiem odskoczyliśmy od niebieskiego płomienia. Gdy proch już przestał się palić, brunet przesyłał go na dłoń, nabrał powietrza i wtarł go w ranę. Wiedząc co będzie miało miejsce, położyłam mu dłoń na ramieniu i odebrałam jak najwięcej bólu byłam w stanie. Wiedziałam co musiał czuć, widziałam jak zaciskał zęby, by nie krzyczeć i jak wiele go to kosztowało. Sama czułam niemal palący ból na przedramieniu, ale starałam się wytrzymać.

Po wszystkim spojrzał na mnie z ulgą i wdzięcznością wypisaną w oczach.

Pomimo przeszkód/ Derek HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz