Epilog

1.7K 68 8
                                    

Wychodząc z naszego tymczasowego więzienia, natknęliśmy się na Scotta. 

- Co ty tu robisz?- Zapytał zaskoczony nastolatek. 

- Długo by opowiadać. Nie mamy teraz na to czasu. Trzeba znaleźć Petera

- Zgadzam się. Derek, pomożesz?- Wilkołak milczał.- Słuchaj, twoja siostra, przyjechała do miasta, dlatego.- Wyciągnął z kieszeni pogniecioną kartkę papieru, na której było, prawdopodobnie, jakieś zdjęcie, i podstawił starszemu przed oczy, tak, by na nie spojrzał.- To on i jego pielęgniarka ściągnęli ją tutaj. Żeby mógł zostać alfą.  To nie był wypadek. Chce się zemścić, ale do tego, musiał być potężniejszy. Proszę, powiedz, ze mi pomożesz. 

Nie musiałam się zastanawiać, jaką Derek podejmie decyzję. Już w połowie wywodu młodszego wilkołaka, było widać, co postanowił.

- Pomogę ci.- Westchnął.- Przyda nam się też pomoc, kogoś silnego, kto potrafi dobrze walczyć.- Zwrócił się do mnie. 

- Nie słodź mi tak, bo się zawstydzę, ale piszę się na to.- Odpowiedziałam od razu. 

Wyszliśmy z piwnicy, jak się okazało domu Hale'ów, przeszliśmy kawałek. Derek był na tyle wycieńczony, że ledwie dotrzymywał nam kroku. Niepokoiło mnie też, że gdzieś z oddali, słyszałam szeleszczenie liści, które nie było spowodowane przez wiatr.
Chyba, że wiatr występuje w dwóch osobach i waży tyle, co pewna nastolatka, i jej ciotka. Wtedy okej.

- Czekajcie.- Wysapał starszy z chłopaków.- Nie sądzicie, że...

- Nie mów, że poszło zbyt łatwo. Zawsze kiedy ktoś to mówi, zdarza się coś złego. Myślisz, że znalezienie was było łatwe? A ucieczka przed ojcem Allison? Nic ostatnio, nie jest łatwe, więc...

- Z łaski swojej zamknij się.- Rzuciłam szybko. Odgłos kroków ustał, zbyt blisko nas, by był to przypadek. Za to usłyszałam strzałę naciąganą na cięciwę łuku, a następnie wypuszczanie jej. Zauważyłam Kate i wcześniej wspomnianą nastolatkę. Dziewczyna łuk miała wycelowany w moją stronę, ale strzała nie trafiła mnie, a zielonookiego, który, pomimo swojego stanu, zasłonił mnie przed lecącym w moją stronę pociskiem. 

- Teraz w nogę.- Usłyszałam głos Kate. Nim się obejrzałam w ciele wilkołaka tkwił kolejny pocisk.- Strzała błyskowa.- Rzuciła, a ja zamknęłam odruchowo oczy, uprzednio instruując nastolatka, by zrobił to samo. Nie posłuchał. Światło wytwarzane przez wybuch pozbawiło go na jakiś czas wzroku. 

Wyjęłam z ciała mojego bohatera pociski i pomogłam wstać jemu i brązowookiego. Zaczęliśmy się kierować w stronę domu. Był on najbliższym, prawie, bezpiecznym miejscem. 

Kiedy byliśmy już tuż przed nim, tym razem ja zarobiłam strzałę.
I za co to było, przecież byłam grzeczna, nikogo nie zabiłam... Przynajmniej w tym tygodniu.

Allison trafiła pod kolano, w efekcie czego całą trójką padliśmy na ziemię. Nastolatka, kierowała się w stronę szatyna. Ja za to pozbyłam się przeszkadzającego mi kawałka drewna, a następnie dostałam się do bruneta, by się dowiedzieć, czy wszystko z nim dobrze. 

Od słowa do słowa, wyszło na to, że Kate mierzyła w Scotta, a jej brat w nią. 
Nagle drzwi domu powoli otworzyły się. Wypadł z nich Peter, rozproszył wszystkich, a potem wciągnął sukę Argent do środka. 
Allison wbiegła, za nimi, a ja za nią, przypuszczając, co się może stać. 

- Masz śliczną bratanicę.- Mówił alfa trzymając kobietę za gardło, jednocześnie wbijając w nie pazury.- Wygląda jak ty, ale jest mniej zła. Możesz ją jeszcze ochronić. Wystarczy tylko, że przeprosisz. Przeproś za to co zrobiłaś. Przeproś za wymordowanie mojej rodziny, za moje poparzenie i sześć lat życia spędzonych w śpiączce. Zrób to, a ją oszczędzę.- Wymieniając grzechy Kate, nie patrzył na nią. Patrzył w oczy jej bratanicy, sporadycznie zerkając na mnie. 

- Przepraszam.- Wysapała z trudem, a chwilę później, wilkołak pazurami poderżnął jej gardło. 

- Nie wiem, co wy o tym sądzicie, ale dla mnie te przeprosiny nie były zbyt szczere.- Stwierdził, po czym zaczął kierować się do nas. 
Od razu zasłoniłam Allison, by łatwiej było ją obronić. Tym gestem jednak nie zniechęciłam wilkołaka, a jedynie go rozśmieszyłam.
- Czyżbyś zmieniła zdanie? Zdawało mi się, że chciałaś ją zabić.

- Tak. Tak się jakoś dziwnie składa, że nie lubię kiedy mnie zamykają.  Ale na myśli miałam tylko ją.- Stwierdziłam wskazując Kate.- Ją.- Tu wskazałam na dziewczynę za moimi plecami.- Może trochę, kiedy musiałam pocieszać zrozpaczonego Scotta. No i przed chwilą, za tą strzałę w kolano.- Tu spiorunowałam szatynkę wzrokiem.
- Ale ty.- Ciągnęłam dalej.- Ty już zbyt dużo, zbyt młodych i niewinnych osób w to wciągnąłeś.  

- I kto mi teraz przeszkodzi? Ty?- Prychnął pogardliwie.- Nie oszukuj się. Jesteś zbyt słaba. Z resztą, sama nigdy nie dasz mi rady. 

- Sądzisz, że byłbyś pierwszym alfą, którego miałabym na sumieniu? Wiedziałam, że masz spore mniemanie o sobie, ale nie myślałam, że aż takie. Poza tym nie jestem sama.- W tym momencie do pomieszczenia weszli Scott i Derek, częściowo przeobrażeni.
- Uciekaj.- Rzuciliśmy razem z młodszym w kierunku dziewczyny, a ta, z marszu wykonała polecenie. My za to rzuciliśmy się do walki. 

Pamiętam, że Peter sam w sobie, jeszcze jako beta był dość silny, teraz, kiedy został alfą jego wszystkie umiejętności wzniosły się na wyższy level, przez co on sam stał się groźniejszy. 
W trójkę ledwo dawaliśmy sobie radę, widziałam jednak, jak z każdym naszym atakiem, coraz mniej nad sobą panuje. To podsunęło mi pewien pomysł.

Doskoczyłam do wilkołaka i złapałam go za ramię, przy okazji wypowiadając zaklęcie, którego dawno temu nauczyła mnie matka, a które nie raz ratowało mi życie, miałam nadzieję, że i tym razem zadziała. Zaklęcie, potrafiące tymczasowo osłabić nawet największego wojownika, bardzo by nam w tym momencie pomogło.
Po reakcji Petera, widziałam, że w istocie poczuł działanie. Najpierw próbował wyrwać rękę, kiedy to nie dawało skutku, przejechał mi pazurami po plecach. Pod wpływem bólu odrobinę poluźniłam uścisk, ale zaraz znów go wzmocniłam. Niestety przez ten ułamek sekundy, Peterowi udało się wysunąć rękę na tyle, że był w stanie wgryźć się mi w ramie. 
Tym razem nie udało mi się go utrzymać. Wydostał się, odepchnął na drugi koniec pokoju i przeobraził się w hybrydę bardzo dziwnego człowieka i wilka, po czym wyskoczył z domu, uprzednio wyrzucając z niego Scotta chcącego go zaatakować. 

Zanim i mnie udało się dostać na zewnątrz usłyszałam parę warknięć, a potem przed dom zajechało jakieś auto. Gdy znalazłam się przed budynkiem, Allison wypuszczała z łuku strzałę, lecącą prosto w probówkę, którą trzymał wilkołak.
W chwili, gdy pocisk dotarł do celu jego rękę pokrył żywy ogień, a chwilę później doszła do tego kolejna dawka tej samej substancji.

Peter, w szoku, nie panując nad własnym organizmem postawił kilka niezgrabnych kroków i pewnie podpaliłby, i mnie, gdyby Derek, w porę nie odciągnął mnie w bok, a McCall nie odepchnął go wystarczająco mocno. 
Wilkołak, padł w końcu na ziemię, a do niego podszedł Derek.

- Nie! Stój! Sam mówiłeś, że uratuje mnie ten, kto mnie przemienił. Posłuchaj, jeśli to zrobisz, będę skończony.

- Ty... Już... Podjąłeś decyzję.- Wysapał poparzony mężczyzna.- Czuję to.

Więcej nie było trzeba. Derek wyciągnął pazury i zabił alfę.
W chwili, gdy zielonooki przecinał gardło Petera, pode mną ugięły się nogi.
Najwyraźniej jad od ugryzienia alfy rozchodzi się szybciej, niż bety, czy omegi, dobrze wiedzieć. 

Ostatnim co pamiętam były słowa wypowiedziane przez Dereka. 
- Teraz ja jestem alfą.

Później straciłam przytomność. 



Pomimo przeszkód/ Derek HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz