Rozdział 6

1.7K 66 1
                                    

Przez kilka następnych dni nie było mnie w mieście, co było spowodowane dość znaczącym konfliktem. Przy okazji udało mi się odnowić kontakt z dawno nie widzianymi przyjaciółmi, dowiedziałam się też, że w ich rodzinie zaszły znaczące zmiany. Dwóch braci straciło życie, a kolejny jak zwykle pakuje się w kłopoty, w dodatku spodziewa się dziecka.

Niestety wszystko co dobre, w sumie, w tym przypadku nie do końca, kiedyś się kończy, więc nadeszła pora powrotu do domu. Kiedy tylko przekroczyłam jego próg zostałam wyściskana przez matkę, która obawiała się, że coś może mi się stać, a gdy następnego dnia, rano nadeszła pora słodkiego lenistwa dostałam od Stiles'a sms'a, w którym mieścił się "rozkaz" jak najszybszego pojawienia się w starym, zniszczonym domu Hale'ów.

Wstałam więc z wygodnego łóżka i wyciągnęłam z szafy czarne spodnie z wysokim stanem i do tego zieloną bluzę przyciętą na dole. W łazience dołączonej do mojego pokoju wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w przygotowane ubrania, do tego założyłam bransoletki, dzięki którym promienie słoneczne nie były dla mnie zabójcze i ulubiony naszyjnik.

Zeszłam szybko po schodach i zabrałam kluczyki, a przebiegając przez kuchnię zwinęłam po drodze jabłko i butelkę wody. Nie wiedziałam jak długo będę poza domem, a już teraz byłam dość głodna. Ekspresowo założyłam buty, znów padło na botki z ćwiekami i wyszłam z domu. Wsiadłam do pojazdu i ruszyłam na miejsce spotkania.

Na miejscu okazało się, że za domem wykopany jest dół, wokół kręci się policja, a ja czułam tu zapach krwi, z którą coś było nie tak. Dwóch policjantów prowadziło skutego Dereka do radiowozu. Mój środek transportu zaparkowałam tak, aby nie był on widoczny, po czym przemknęłam niezauważona, do pojazdu policji, w którym siedział skuty mężczyzna. Usiadłam na siedzeniu kierowcy i odwróciłam się w kierunku zielonookiego.

- Nie mam z tym nic wspólnego.- Powiedziałam od razu.- A teraz co się stało?- Aresztowany miał mi właśnie odpowiedzieć, ale przerwał mu Stiles

- Nie boję się ciebie...- Powiedział na wstępie, odwracając się do niego.- Dobra... Może trochę...

- Jeśli myślisz, że to ja byłem problemem, to się mylisz. Teraz Scott nie ma pomocy i twoja w tym głowa, żeby nie zabił nikogo na boisku.

Kiedy Hale wypowiedział te słowa drzwi od strony pasażera otworzyły się, a Stilinski został wyciągnięty na zewnątrz przez Pana S.

- Mnie pewnie zaraz czeka to samo, więc muszę lecieć. Postaram się cię stąd wyciągnąć.

- Dzięki...

- Nie mów do mnie nietoperku.- Przerwałam mu. A ten popatrzył na mnie nieodgadnionym przeze mnie wzrokiem.- To do ciebie nie pasuje.- Kontynuowałam.- Cami wystarczy.- Dodałam szybko z uśmiechem i korzystając z wampirzej szybkości zniknęłam.
Pojechałam w kierunku domu, jednak przejeżdżając w pobliżu baru zmieniłam zdanie. Zaparkowałam, i wysiadłam z pojazdu, a następnie skierowałam się do baru.
- Zabawę czas zacząć.- Pomyślałam przechodząc przez próg.

Pomimo przeszkód/ Derek HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz