Nigdy nie przypuszczałem, że pewnego dnia, mając przed sobą wszystkie swoje zwycięstwa, sukces życiowy, rodzinny, sportowy, będzie mi czegoś brakować. Będę tęsknił za czymś, czego nigdy wcześniej nie spotkałem, nie czułem, ani nawet nie potrafię nazwać. Od kilku miesięcy po zakończeniu mojej, zupełnie obiektywnie mówiąc, naprawdę wspaniałej kariery, zacząłem intensywnie myśleć, że to wszystko to zupełnie nie to, czego się spodziewałem. Po nocach nie mogłem zmrużyć oka. Leżałem i przyglądałem się mojej żonie, którą kochałem całym sercem. Przynajmniej wcześniej tak było. Teraz? Nie do końca wiem. Wciąż czuję, że jest jedną z bliższych mi osób, wspiera mnie, mogę jej o wszystkim powiedzieć. Ale mam wrażenie, że patrzę na nią zupełnie inaczej. Po zakończeniu mojego ostatniego sezonu w karierze planowaliśmy solidny odpoczynek, wspólne wakacje. Mina pragnęła też w końcu postarać się o dziecko. Jeszcze wtedy też tego chciałem. Teraz zupełnie nie potrafię myśleć o wspólnej nocy spędzonej z własną żoną. Na razie to rozumie. Mówi, że to pewnie po tym wszystkim, muszę się uporać z całą tą sytuacją i z tym, że już nigdy więcej nie będę skakał. Ja mam wrażenie, że to niezupełnie o to chodzi. Nie mam jednak pojęcia, co tak naprawdę się zmieniło. Dlaczego nie mogę spać w nocy? Ciągle czuję to obezwładniające mnie poczucie, że zmarnowałem tyle lat. Że to wszystko było bezsensowne. Że moje dotychczasowe życie było jedynie fasadą, jakimś snem, który nigdy nie powinien mieć miejsca i nic nie znaczył. Myślę o wszystkich swoich przyjaciołach ze skocznego świata. O ludziach, którzy jeszcze niedawno byli tak wielką częścią mojego życia, a teraz nasz kontakt ogranicza się do kilku wiadomości na Instagramie. Włączam tą aplikację i przeglądam fotografie. Widzę uśmiechającego się Domena na kolejnym podium, nowego lidera polskiej kadry - Pilcha, kolejne pokolenie Niemców, którzy znowu wygrali drużynówkę. I widzę zdjęcie Kamila Stocha. Patrzę przez chwilę na jego twarz i przypominam sobie każde nasze wspólne podium, wszystkie nasze rozmowy, uśmiechy, opowiadane kawały. Przypominam sobie pewną imprezę w Zakopanem, gdy obaj byliśmy jeszcze młodzi. Nasz pocałunek po pijaku.
Prostuję się na krześle i uświadamiam sobie coś bardzo ważnego. Uświadamiam sobie, że to właśnie ta rzecz, której mi brakuje. To, za czym tęsknię. Tęsknię za Kamilem Stochem, za jego uśmiechem, jego oczami, jego osobowością. Brakuje mi jego codziennego dzień dobry. Chciałbym dowiedzieć się, czy on wciąż o tym pamięta. Czy tak samo jak ja przez kilka lat zastanawiał się, czy to coś znaczyło. Czy było czymś więcej niż niewinnym, pijackim zetknięciem się ust. Dla mnie było. Właśnie po tym moja kariera rozkwitła, nabrała tempa. Nigdy więcej przy nim o tym nie wspomniałem, ale myślami ciągle wracałem do tamtej nocy. A teraz ta chwila znów dopadła mnie i nie pozwala usunąć się z myśli. Odnajduję numer Kamila w telefonie i mam ochotę zadzwonić. Przypominam sobie naszą późniejszą rozmowę. Kamil opowiadał o człowieku, jaki według niego byłby jego najlepszym życiowym partnerem. Wtedy nie zastanawiałem się nad tym, dlaczego nie mówi o dziewczynie. Ledwie mówiłem po angielsku i dziękowałem swojej szkolnej nauczycielce, że w ogóle coś rozumiałem. Od tej rozmowy minęło jedenaście lat. Czy Kamil wciąż o tym pamięta? Gdy Mina wchodzi do pokoju i znajduje mnie, jak wpatruję się w zdjęcie mojego dawnego rywala i przyjaciela, w końcu rozumie. Rzuca mi jedno smutne spojrzenie. Potem się uśmiecha.
Zadzwoń w końcu do niego.
Zastanawiam się, czy to naprawdę może być takie proste. Co powie mi Kamil? Jak mam zacząć tą rozmowę? Idę najpierw po szklankę zimnej wody, którą wypijam na raz. Mina obserwuje mnie rozbawiona. Widzi, że trzęsą mi się ręce. Później zostawia mnie samego. Zbieram się w sobie i po prostu naciskam zielony guzik.
Peter? Cześć, co u ciebie? Tyle się nie widzieliśmy.
Słyszę jego cudowny głos i od razu wiem, co mam zrobić.
Mogę być nim, Kamil?
Przez chwilę się nie odzywa. Zastanawiam się, czy zrozumiał. Czy pamięta cokolwiek. Już mam ochotę powiedzieć, żeby zapomniał o tym co powiedziałem.
Czekałem, aż o to zapytasz jedenaście lat.
Uśmiecham się i wiem, że w końcu odnalazłem to, czego mi brakowało. Ostatnią rzecz, która sprawiła, że byłem spełniony, szczęśliwy. Jego. Miałem mojego Kamila. Osobę, która czekała na mnie tyle lat. A ja w końcu i dla niego stałem się tym, kogo szukał. A może raczej znalazł już jedenaście lat temu.