why? | wellinger x hayboeck

725 76 5
                                    

Po raz kolejny budzę się i jest zupełnie ciemno.
Zegarek stojący na stoliku nocnym pokazuje, że właśnie dochodzi trzecia nad ranem. Wiem, że już nie zmrużę oka. Wzdycham cicho i wstaję z łóżka. Idę do kuchni i robię sobie herbatę.
Wpatruję się w parujący napój i przypominam sobie, jak bardzo kochałeś herbatę. Najlepiej owocową. Piłeś ją w tym swoim ogromnym, brzydkim kubku.
Wciąż jeszcze mam gdzieś ten kubek.
Myślę o tym, co wydarzyło się między nami. Mam dość tego, że przez ciebie nie śpię. Właściwie przez ciebie nie mogę robić wielu rzeczy.
Nie mogę nawet poprawnie myśleć.
Ciągle mam w głowie twoje cudowne włosy i niebieskie oczy.
Wypijam gorący napój, którego nienawidzę i ubieram się. Wychodzę na dwór i idę do parku. Zaczynam biec, mimo że nie mam najmniejszej ochoty na trening. Szczególnie, że jest czwarta rano.
Próbuję oczyścić umysł, jedynie biegnąc i myśląc o umiejętnym oddychaniu.
Jestem zaskoczony, gdy po drugiej stronie ścieżki widzę inną biegającą osobę.
Nie sądziłem, że takich wariatów jak ja może być więcej.
Zatrzymuję się, gdy zdaję sobie sprawę, kim jest ten drugi wariat.
Oddycham ciężko, gdy staję prawie twarzą w twarz właśnie z osobą, o której tak bardzo pragnąłem zapomnieć.
Na niebie zaczynają pojawiać się pierwsze promienie wchodzącego słońca.

— Andreas. — Słyszę, jak cudownie wymawia moje imię. Tak bardzo za tym tęskniłem.

— Co tu robisz, Hayboeck? — pytam, starając się opanować drżenie głosu.

— Ja... Przyjechałem do ciebie. Wiedziałem, że zawsze tu biegasz i... Tęskniłem za tobą. — Zamykam oczy i mam wrażenie, że to tylko mój sen. Że wcale tym razem się nie obudziłem, tylko ciągle śpię.
Otwieram oczy, ale Michael dalej stoi w tym samym miejscu. Uśmiecha się do mnie.

— Dalczego? — pytam, sam nie wiem, czy o to, dlaczego mnie zostawił, czy o to, dlaczego wrócił.

— Bo żałuję i cię kocham — patrzy mi w oczy i podchodzi bliżej. Znów mogę dostrzec błękit jego oczu.

— I myślisz, że to wystarczy? — odzyskuję panowanie nad sobą. Moje serce próbuje wziąć górę nad rozumem. Ale przecież tyle razy obiecywałem sobie, że nigdy więcej nie popełnię tego samego błędu. Robię krok do tyłu.

— Andreas.

— To nie wystarczy, Michi — mówię i odwracam się, po czym zaczynam biec. Nie jestem w stanie nawet obrócić się, żeby zobaczyć, czy biegnie za mną.
Powinienem być dumny z siebie, prawda? Przecież dotrzymałem swojego postanowienia. Byłem twardy. Zrobiłem to, co sobie obiecałem.
Ale wcale nie jestem pewien, czy to była taka dobra decyzja, gdy wracam do mieszkania i dławię się łzami.

Postąpiłem, tak jak powinienem i nigdy nie byłem bardziej nieszczęśliwy.


:')

ONESHOTS | skijumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz