Siedziałam w swoim pokoju i przez bardzo długi czas myślałam nad jedną rzeczą. Znowu myślałam o moim kocie. Dla niektórych to tylko kot, ale ten kto miał lub ma zwierzę i go kocha wie jak to jest gdy się go straci. To tak...jakby ktoś stracił cząstke siebie i chociaż czasem głaszcze psy w domu to jednak nie to samo. Chciałabym być w końcu z Simonem, ale wiem, ze to teraz niemożliwe.
W końcu jednak podniosłam się z łóżka i pobiegłam na dół do gabinetu Alice. Kobieta w długiej, czarnej sukni i okularach siedziała przed laptopem i coś robiła. Odchrząknęłam i zapukałam, a ta spojrzała na mnie groźnie.
-Ja...chciałabym na chwilę wyjść.
-A posprzątałaś wszystko?
-Tak. Odkurzyłam, pościerałam kurzę, zrobiłam pranie i umyła podłogę.
Kobieta znów na mnie spojrzała i poprawiła swoje okulary na nosie.
-Dobrze. Ale nie długo.
-Dziękuje-uśmiechnęłam się i wybiegłam z domu wcześniej ubierając czarne trampki i skórzaną kurtkę, bo dzisiaj pogoda niezbyt dopisywała, ale nadal było piękne słońce.
Szłam szybkim krokiem patrząc się na chodnik który nagle wydał się taki interesujący. Gdy w pewnej chwili na kogoś wpadłam zachwiałam się, ale utrzymałam równowagę i spojrzałam wyżej. Oczywiście wpadłam na uśmiechniętego Mike'a.
-Daphne, hej. Do kąd tak pędzisz?-zapytał.
-Ja...uhm..muszę coś zrobić.
-Mam iść z tobą?
-Nie. Nie trzeba-pokręciłam głową.
-Na pewno. Wiesz...czasem towarzystwo pomaga-uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby. Kompletnie nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Czy mam się zgodzić czy jednak iść sama. Potrzebna mi była samotność, ale...
-Zgoda-westchnęłam.-chodź.
-Daleko. Możemy się przejechać. Niedaleko mam samochód.
-Uhm dobra.
Już po chwili siedzieliśmy w aucie. Podałam mężczyźnie adres i ruszyliśmy. Całą drogę siedziałam oparta o chłodną szybę. Nie wiem czy dobrze robię jadąc tam. Może nie powinien mnie już widzieć? Ale cholera! Musze go zobaczyć i wiedzieć, że nic mu nie jest. Traktuje go jak dziecko.
Z tą różnicą, że dzieci nie oddaje się pod opieke sąsiadki...na zawsze...
-Jesteśmy-odparł Mike zatrzymując się na moim poprzednim osiedlu. To tutaj mieszkałam zaledwie trzy tygodnie temu. W małej, starej kamienicy. Myślałam, że Mike przerazi się wyglądem. W końcu on mieszka w bogatej dzielnicy, ale ten tylko się uśmiechnął i wyszedł z samochodu, więc ja zrobiłam to samo.
Zadzwoniłam domofonem, a gdy moja sąsiadka usłyszała, że przyszłam była przeszczęśliwa.
-Kiedyś tu mieszkałam-wytłumaczyłam mężczyźnie gdy weszliśmy na klatkę schodową i zaczęliśmy iść na trzecie piętro.-to była moja sąsiadka.
-Rozumiem. Chciałaś ją odwiedzić, tak?
-Niekoniecznie ją-odparłam naciskając dzwonek. Usłyszałam ciężkie kroki, a zaraz potem w drzwiach pojawiła się niska, grubsza staruszka z szerokim bananem na twarzy.
-Daphne, cześć-przytuliła mnie, a gdy się odsunęła spojrzała na mężczyzne.-a to twój chłopak?
-Nie!-rzuciliśmy razem.-to jest...ten...
-Kolega-powiedział za mnie.
-Ah kolega. Rozumiem. Zapraszam do środka.
Mike przepuścił mnie pierwszą, a ja weszłam do środka. Od razu zobaczyłam dwa koty leżące na legowisku i jakiegoś nowego, małego białego kociaka. Mimo, że ma ich sporo dom wygląda bardzo czysto, a koty nie chodzą po stole i nie zostawiają sierści w jedzeniu, więc nie czepiam się, że trzyma tyle zwierząt.
Rozglądałam się, ale nigdzie nie widziałam Simona.
-Siedzi tam-szepnęła staruszka wskazując na mojego zwierzaka który leżał na oknie i nerwowo machał ogonem. Podeszłam bardzo blisko niego czując jak w oczach zbierają mi się łzy. Mike kroczył tuż za mną.
Gdy dotknęłam jego szorstkiej sierści zwierze czujnie na mnie spojrzało, a gdy mnie rozpoznał usiadł na parapecie i zaczął machać swoim długim ogonem i mruczeć gdy go głaskałam. Wzięłam go na ręce i przytuliłam.
-Cześć Simon-wyszeptałam słysząc jak zwierze mruczy mi do ucha.
-Nie był tak zadowolony od kąd go zostawiłaś-do salonu weszła starsza kobieta z uśmiechem na ustach.
-To twój kot?-zapytał Michael o obecności którego zapomniałam.
-Uhm tak. Chciałam go odwiedzić.
-Cześć mały-przywitał się, a zwierze go obwąchało, aby potem pozwolić się mu pogłaskać. Klękneliśmy i zaczęliśmy głaskać Simona który nieustannie koło mnie chodził. Tak okazywał radość i tęśknote.
-Tęsknisz za nim?-spytał gdy ja jak zahipnotyzowana głaskałam go.
-Mhm...
-Szkoda, że go nie możesz zabrać. Widać, że jesteście zżyci-rzucił Michael.-też chciałbym go przyjąć.
Uśmiechnęłam się lekko i starłam łzy z policzków. Simon na chwile wybiegł, a gdy wrócił niósł w pyszczku czerwoną piłeczkę.-to jego ulubiona zabawka-wytłumaczyłam i rzuciłam mu, a ten jak pies pobiegł za piłką.
Mike odebrał od kota zabawkę i mu rzucił.
-Nie mogę być tu długo-westchnęłam.-zaraz muszę się z nim pożegnać.
-Znowu będzie tęsknił jak odejdziesz-powiedział smutno mężczyzna gdy kot położył się na moich kolanach mrucząc.
-Simon, niedługo muszę cie znowu zostawić-wzięłam go na ręce i szturchnęłam nosem jego nosek.
-Już idziecie?-w salonie zjawiła się sąsiadka.
-Musimy. Muszę wracać do pracy-odłożyłam kota, ale ten był tuż koło mojej nogi. Znowu poczułam jak po policzkach spływają łzy. Zawiodę go. Znowu.
-Rozumiem. Chodźcie, odprowadzę was-kobieta ruszyła w stronę drzwi, a ja z Michaelem kroczyliśmy za nim. Tuż obok mnie szedł poddenerwowany Simon.
-Kocham cie mały-kucnęłam i ostatni raz go pogłaskałam.-odwiedze cie niedługo.
Gdy kobieta chciała go wziąć na ręce kot syknął i zaczął rozglądać się szukając jakiejś pomocy. Całe policzki miałam mokre od łez. To takie przykre.
-Pa Simon-wyszeptałam i wyszłam z mieszkania. Mike szedł tuż za mną.
Wychodząc z klatki schodowej poczułam ciepłe promienie słońca zmieszane z letnim wiaterkiem. W tedy nerwy puściły. Rozpłakałam się na dobre. Płakałam, aż w końcu poczułam jak ktoś przytula mnie do swojej piersi. Chociaż bardzo chciałam się odepchnąć nie mogłam. Brakowało mi kogoś bliskiego, dlatego wtuliłam się w ciepłe ciało mężczyzny i cicho szlochałam gdy ten gładził mnie po plecach, a ja ściskałam w rękach jego niebieski podkoszulek dociskając do jego klatki piersiowej zapłakany policzek.
-Spokojnie, wrócimy tu jeszcze-odparł, a mi zrobiło się cieplej na sercu gdy powiedział WRÓCIMY. Nie przejmowałam się nawet, że moczyłam mu koszulkę. Spojrzałam na jego troskliwą twarz i przetarłam moje mokre policzki, a potem wychrypiałam:
-Wracajmy.
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
RomanceGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...