Rozdział 18

42.6K 1.3K 78
                                    

Michaela unikałam już tydzień. Nie jest to takie proste gdy mijamy się bez słowa, ale jakoś daję radę. Czasem zamienimy tylko parę słów, ale to tylko w tedy gdy Mike coś ode mnie chce.

Jednak jest mi ciężko, zwłaszcza po tym co razem przeszliśmy. Mieliśmy parę, wspaniałych wspomnieć i teraz musiałam to tak po prostu zaprzepaścić. Chce mi się płakać gdy widze jak przechodzi obok mnie i smutno na mnie patrzy. Chciałabym go przytulić, ale nie mogłam. Nie mogłam pozwolić sobie, żebyśmy znów razem rozmawiali i śmiali się jak kiedyś. Brakowało mi go. Ale niestety...musiałam tak postapić. Dla dobra mojego i Michaela.

-Daphne!-usłyszałam krzyk pani Alice więc wyszłam z salonu i zauważyłam jak kobieta ubiera na siebie płaszcz i szpilki.-my wychodzimy. Wrócimy za pare godzin. Dzisiaj wieczorem przychodzą goście, więc dom ma błyszczeć.

-Dobrze-pokiwałam głową, a małżeństwo wyszło z domu. I tym sposobem zostałam w domu sama z Michaelem który był u siebie w pokoju.

Poszłam więc do salonu trochę ogarnąć. Skoro dzisiaj przychodzą goście muszę się postarać, żeby dom błyszczał. I muszę zrobić dość dużo jedzenia.

Pościerałam kurze i chciałam iść do kuchni, ale uderzyłam w twardą klatkę piersiową. Podniosłam głowę i zobaczyłam Michaela. Świetnie. Jeszcze jego tu brakowało.

-Długo zamierzasz to ciągnąć?-zapytał po chwili.

-N..nie rozumiem-wyjąkałam.

-Długo jeszcze będziesz mnie ignorować?

Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.

-Ja...ja...

-Daphne. Zrozum-westchnął bezradnie.-ten tydzień to była męczarnia. Nie mogę tak po prostu przechodzić obok ciebie obojętnie. I strasznie boli mnie to, że mówisz do mnie tak oficjalnie. Zrozum, że mi się to nie podoba i nie chce, żebyś mnie ignorowała.

-Ty...nic nie rozumiesz-spuściłam głowę w dół.-jak twoi rodzice się dowiedzą stracę pracę. I nie będe miała się gdzie podziać. Zostanę na ulicy. Znowu. A znalezienie pracy nie będzie takie łatwe. Nie mogę na to pozwolić-pod koniec mój głos się załamał. Poczułam na policzkach łzy.

Mike chwycił mój podbródek i zmusił to spojrzenia na niego.

-Daphne...nikt się nie dowie-wyszeptał ścierając kciukiem moje łzy.-pomogę ci, nie zostaniesz z tym sama. Jesteś dla mnie zbyt ważna i nie mógłbym cie stracić, rozumiesz? Ale czuję się jakbym cie stracił gdy mnie ignorujesz i zachowujesz się jakbyśmy się nie znali.

-Ja...przepraszam Mike-wyłkałam.-ale bałam się. Bałam się, że twoi rodzice nas nakryją na chociażby zwykłych pogaduszkach i wywalą mnie z domu. Moja zasada numer jeden to zakaz zbliżania się do ciebie.

-Zakazy są po to, żeby je łamać-uśmiechnął się co lekko odwzajemniłam.-zabaw się Daphne i złam zasady. Chyba możesz to zrobić...dla mnie-zrobił słodkie oczka, a ja cicho zachichotałam.-tęskniłem za tym śmiechem.

-Ja tęskniłam za tobą-wyszeptałam, a Mike po chwili przywarł ustami do moich warg. Pocałunek był po woli, ale jednocześnie nie zabrakło namiętności. Zarzuciłam mu ręce na szyje, a ten chwycił mnie w talii przyciągając bliżej siebie. Brakowało mi jego ust;jego ciepłych, cudownych warg które działają cuda.

Chwycił mnie za uda i podniósł do góry opierając mnie o ścianę. Objęłam nogami jego biodra nadal żarliwie go całując. Teraz byliśmy na jednakowym poziomie, więc mężczyzna nie musiał się schylać. Na szczęście nie posuwał się dalej. Jego ręce w dalszym ciągu były na moich udach i nie dotykał mnie w innych miejscach, za co byłam mu bardzo wdzięczna.

Oczywiście Michael wygrał walkę o dominację, ale się tym nie przejęłam.

Oderwaliśmy się od siebie, ale nasze nosy w dalszym ciągu się stykały.

-To co? Wybaczysz temu przystojnego mężczyźnie?-wyszeptał delikatnie muskając moje usta.

-Wybaczę-zachichotałam cicho i przytuliłam się w niego co Mike od razu odwzajemnił w dalszym ciągu trzymając mnie na rękach.

Brakowało mi tego.

Jesteś tylko mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz