Michaela unikałam już tydzień. Nie jest to takie proste gdy mijamy się bez słowa, ale jakoś daję radę. Czasem zamienimy tylko parę słów, ale to tylko w tedy gdy Mike coś ode mnie chce.
Jednak jest mi ciężko, zwłaszcza po tym co razem przeszliśmy. Mieliśmy parę, wspaniałych wspomnieć i teraz musiałam to tak po prostu zaprzepaścić. Chce mi się płakać gdy widze jak przechodzi obok mnie i smutno na mnie patrzy. Chciałabym go przytulić, ale nie mogłam. Nie mogłam pozwolić sobie, żebyśmy znów razem rozmawiali i śmiali się jak kiedyś. Brakowało mi go. Ale niestety...musiałam tak postapić. Dla dobra mojego i Michaela.
-Daphne!-usłyszałam krzyk pani Alice więc wyszłam z salonu i zauważyłam jak kobieta ubiera na siebie płaszcz i szpilki.-my wychodzimy. Wrócimy za pare godzin. Dzisiaj wieczorem przychodzą goście, więc dom ma błyszczeć.
-Dobrze-pokiwałam głową, a małżeństwo wyszło z domu. I tym sposobem zostałam w domu sama z Michaelem który był u siebie w pokoju.
Poszłam więc do salonu trochę ogarnąć. Skoro dzisiaj przychodzą goście muszę się postarać, żeby dom błyszczał. I muszę zrobić dość dużo jedzenia.
Pościerałam kurze i chciałam iść do kuchni, ale uderzyłam w twardą klatkę piersiową. Podniosłam głowę i zobaczyłam Michaela. Świetnie. Jeszcze jego tu brakowało.
-Długo zamierzasz to ciągnąć?-zapytał po chwili.
-N..nie rozumiem-wyjąkałam.
-Długo jeszcze będziesz mnie ignorować?
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Ja...ja...
-Daphne. Zrozum-westchnął bezradnie.-ten tydzień to była męczarnia. Nie mogę tak po prostu przechodzić obok ciebie obojętnie. I strasznie boli mnie to, że mówisz do mnie tak oficjalnie. Zrozum, że mi się to nie podoba i nie chce, żebyś mnie ignorowała.
-Ty...nic nie rozumiesz-spuściłam głowę w dół.-jak twoi rodzice się dowiedzą stracę pracę. I nie będe miała się gdzie podziać. Zostanę na ulicy. Znowu. A znalezienie pracy nie będzie takie łatwe. Nie mogę na to pozwolić-pod koniec mój głos się załamał. Poczułam na policzkach łzy.
Mike chwycił mój podbródek i zmusił to spojrzenia na niego.
-Daphne...nikt się nie dowie-wyszeptał ścierając kciukiem moje łzy.-pomogę ci, nie zostaniesz z tym sama. Jesteś dla mnie zbyt ważna i nie mógłbym cie stracić, rozumiesz? Ale czuję się jakbym cie stracił gdy mnie ignorujesz i zachowujesz się jakbyśmy się nie znali.
-Ja...przepraszam Mike-wyłkałam.-ale bałam się. Bałam się, że twoi rodzice nas nakryją na chociażby zwykłych pogaduszkach i wywalą mnie z domu. Moja zasada numer jeden to zakaz zbliżania się do ciebie.
-Zakazy są po to, żeby je łamać-uśmiechnął się co lekko odwzajemniłam.-zabaw się Daphne i złam zasady. Chyba możesz to zrobić...dla mnie-zrobił słodkie oczka, a ja cicho zachichotałam.-tęskniłem za tym śmiechem.
-Ja tęskniłam za tobą-wyszeptałam, a Mike po chwili przywarł ustami do moich warg. Pocałunek był po woli, ale jednocześnie nie zabrakło namiętności. Zarzuciłam mu ręce na szyje, a ten chwycił mnie w talii przyciągając bliżej siebie. Brakowało mi jego ust;jego ciepłych, cudownych warg które działają cuda.
Chwycił mnie za uda i podniósł do góry opierając mnie o ścianę. Objęłam nogami jego biodra nadal żarliwie go całując. Teraz byliśmy na jednakowym poziomie, więc mężczyzna nie musiał się schylać. Na szczęście nie posuwał się dalej. Jego ręce w dalszym ciągu były na moich udach i nie dotykał mnie w innych miejscach, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
Oczywiście Michael wygrał walkę o dominację, ale się tym nie przejęłam.
Oderwaliśmy się od siebie, ale nasze nosy w dalszym ciągu się stykały.
-To co? Wybaczysz temu przystojnego mężczyźnie?-wyszeptał delikatnie muskając moje usta.
-Wybaczę-zachichotałam cicho i przytuliłam się w niego co Mike od razu odwzajemnił w dalszym ciągu trzymając mnie na rękach.
Brakowało mi tego.
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
RomanceGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...