Byłam padnięta. Ta praca jest wyczerpująca zwłaszcza gdy dom jest taki duży. Pościerałam kurze, poodkurzałam i umyłam podłogę. Później zajęłam się obiadem bo w końcu za to też mi płacą.
-Obiad już jest-powiedziałam do mężczyzny który siedział w gabinecie.
-Już przyjdę-ściągnął okulary, a ja poszłam w stronę kobiety. Znalazłam ją w swoim drugim biurze na parterze która robiła papierkowe papiery.
-Zrobiłam obiad-oznajmiłam cicho.
-Za chwilę przyjdę-burknęła nawet na mnie nie patrząc. Rozstawiłam więc talerze a na środek dałam półmisek z sałatką, ziemniakami i kurczakiem. Sama usiadłam w kuchni, bo raczej pracownice nie jedzą w jadalni i zaczęłam konsumować swój obiad. Usłyszam, że małżeństwo weszło do jadalni i zajęło się jedzeniem i omawianiem czegoś. Nic z tego nie rozumiałam więc po zjedzeniu umyłam naczynia i weszłam do jadalni.
-Wszystko wysprzątane. Mogłabym iść na górę?
-Tak. Jutro my jedziemy do pracy więc musisz sobie sama radzić-odparł mężczyzna.
-Poradzę sobie-odparłam.
-A, jeszcze jedno-odparła Alice.-jutro od znajomych wraca tu nasz syn więc radziłabym ci się do niego nie zbliżać, jasne? Nie potrzebujemy problemów. Nasz syn ich nie potrzebuje.
-Oczywiście. Rozumiem-powiedziałam i czmychnęłam na górę. Założyłam swoją piżame i padłam na łóżko. Napisałam jeszcze do mojej sąsiadki co z Simonem. Odpisała, że jest zdenerwowany i mnie szuka, ale postara się go uspokoić. Poczułam, że płaczę gdy to czytałam. Zostawiłam przyjaciela...teraz nie mam nikogo.
***
Rano zrobiłam szybki prysznic i założyłam czarne legginsy i biały top. Włosy związałam w kucyka i zbiegłam na dół. W domu panowała cisza więc wiedziałam, że nikogo w nim nie ma. Byłam jednak troche zdenerwowana, że zostałam sama w tak wielkim domu. Ale postanowiłam zacząć pracować. Włączyłam w telefonie piosenki, aby chociaż trochę umilić sobie ten dzień i zaczęłam sobie tańczyć w rytm muzyki ścierając przy okazji kurze. Byłam strasznie pochłonięta w muzyce i w swojej pracy. Podśpiewywałam, a po chwili zaczęłam też tańczyć.
-No no no. Takie widoki mogę mieć codziennie przychodząc do domu-usłyszałam męski głos i odskoczyłam przy okazji uderzając stopą w blat.
-Auć-syknęłam.-cholerny blat.
-Jakie słownictwo-zaśmiał się mężczyzna.
-K...kim jesteś?-wyjąkałam cała czerwona. Nie wierzę, że przyłapał mnie na tańczeniu i śpiewaniu. Ale wstyd.
-Michael. Mike-sprecyzował.-syn Alice i Geogra.
-Ahaa..rozumiem-pokiwałam głową.-to...miło poznać.
-Nawzajem-uśmiechnął się, a ja dopiero teraz zauważyłam jaki jest przystojny. Wysoki, dobrze umięśniony, brązowe włosy i szare oczy, a na dodatek dołeczki w policzkach gdy się uśmiecha.
-Jesteś tu nową sprzątaczką?-zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową.-cóż... w takim razie chyba nie będe wychodził z domu-oparł się o framugę drzwi i spojrzał na mnie.
-Ym...ja właściwie wracam już do pracy.
-Nie przeszkadzaj sobie. Chętnie popatrze-odparł i cicho się zaśmiał.
-Może Pan iść do siebie, ja dokończę i zrobie Panu coś do jedzenia.
-Jaki Pan? Mam dwadzieścia cztery lata. Mów do mnie na TY bo czuję się staro.
-Obawiam się, że pańskim rodzicom by się do nie spodobało-odparłam nieśmiało a chłopak rozejrzał się.
-Nie ma ich tu.
-Co nie znaczy, że mówić do Pana po imieniu. Nie powinnam w ogóle z Panem rozmawiać.
-Ale to robisz-wzruszył ramionami.
Cholera. Gorący jest no!
-I to jest chyba mój błąd-odwróciłam się tyłem i kontynuowałam sprzątanie przeklinając się w myślach, że ubrałam dziś na siebie legginsy.
-Ja nie żałuję, że z tobą gadam...-urwał czekając aż zdradzę mu swoje imię.
-Daphne.
-Daphne. Właśnie-uśmiechnął się.
-Nie chce mieć problemów, niech pan idzie już do pokoju.
-Jakich problemów?-prychnął.-nikogo tu nie ma.
-Powtarza się pan-rzuciłam, a szatyn się zaśmiał.
-Może mógłbym ci pomóc?
-To nie będzie konieczne. Na prawdę. Ja i tak...już kończę.
-No dobrze. W takim razie nie będe przeszkadzał. Do zobaczenia-mrugnał do mnie i odszedł, a ja się zaczerwieniłam. Nie wiedziałam, że mają tak przystojnego syna. Zaczęłam wachlować się ręką czując, że jestem cała czerwone po czym wróciłam do wykonywania obowiązków. Już bez muzyki i bez tańczenia.
***
-Zrobić ci kawę?-spytał Mike wchodząc do kuchni gdy ja ścierałam blat.-Nie trzeba. Ja panu zrobię.
-Mam rączki. Umiem sobie zrobić-zaśmiał się wyciagając filiżanki.-nalegam.
-Nie powinnam-pokręciłam głową.
-Dlaczego? Rodzice wrócą za jakieś trzy godziny. Przez ten czas chyba możesz się skusić na kawę,hm?-spojrzał na mnie i wrócił do robienia napoju.
-Na prawdę to nie jest dobry pomysł-pokręciłam głową.-nie chce stracić pracy.
-Nie stracisz ją. Już ja o to zadbam-mrugnął do mnie i podał mi kawę którą z niechęcią przyjęłam i usiadłam przy stole.
CO JA DO CHOLERY ROBIĘ?!
Dlaczego pije kawę z synami moich szefów. Wzięłam niepewny łyk i musiałam stwierdzić, że to najlepsza kawa jaką piłam.
-A więc Daphne-powiedział, a moje imie w jego ustach brzmiało tak...seksownie.-opowiedz mi coś o sobie?
-Co chciałby Pan wiedzieć?-spytałam w momencie do kuchni wbiegły trzy psy i rzuciły się na jedzenie.-gdzie one były?
-Pewnie spały w sypialni moich rodziców-wzruszył i upił łyk kawy.-więc...
-Jestem Daphne. Mam dwadzieścia jeden lat. Coś jeszcze?
-Ale jesteś rozgadana-zaśmiał się.-dlaczego tu pracujesz?
-Szczerze? Zwolnili mnie z pracy, a ja nie miałam gdzie się podziać a tu gwarantujecie pokój, więc nie miałam innej opcji.
-Rozumiem-westchnął z uśmiechem.-a rodzina?
-Nie mam nikogo-spuściłam głowę na swoje krótkie paznokcie.-miałam jedynie kota, ale musiałam go oddać do sąsiadki, bo...twoja mama nie pozwalała mieć tu kotów.
-Racja. Ona nie lubi kotów i nie chce ich mieć. Ale współczuje ci. Musiał być dla ciebie ważny.
-Bardzo. A Pan opowie mi coś o sobie?
-Mów mi na TY-zaśmiał się.
-Zastanowię się.
-Więc...jestem Mike, mam dwadzieścia cztery lata. Uwielbiam siłkę, imprezy, alkohol...typowe życie typowego faceta.
Zaśmiałam się i znowu upiłam łyk kawy.
-Moi rodzice, zwłaszcza matka jest strasznie wredna i wymagająca, a do mnie strasznie nadopiekuńcza. Tata mniej. W sumie to tyle. Nie mam ciekawego życia.
-Rozumiem-odparłam cicho i wstałam.-dziękuje za kawę...ale ja muszę już iść do pokoju.
-Okey. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś spędze miło z tobą czas-powiedział, a ja wyszłam szybko z kuchni aby nie zobaczył moich rumieńców.
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
DragosteGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...