Siedziałam w salonie oglądając telewizje. Za oknem lało i było zimno więc siedziałam pod kocem. Nic dziwnego; w końcu nadchodzi jesień. Ogrzewała mnie Sasha leżąca na moich nogach. Obok mnie leżał Simon. Zwierzaki już się w miare akceptują. Nie mówię że się lubią i chodzą ze sobą na każdym kroku. Po prostu Simon już tak nie ucieka i nie syczy, a Sasha nie goni tak za nim. Mam ją już miesiąc i jest cudowna. Przez ten czas jednak bardzo dużo urosła i teraz nie tak łatwo wziąć ją na ręce.
Gdy drzwi się otworzyły pies zeskoczył z kolan i szczekając popędził do drugiego pana.
-Cześć maluchu-usłyszałam ten niesamowicie seksowny głos. Po chwili do salonu wbiegł pies, a zaraz za nim przyszedł Mike.
-Cześć skarbie-mruknął i schylił się, aby mnie pocałować, a później klęknął i dotknął mojego brzucha.-jak tam ma się nasz skarb?
-Świetnie-powiedziałam z uśmiechem.
-Nic cie nie bolało?
-Nie-powiedziałam lekko zirytowana. Od kąd jestem w ciąży Mike cały czas się o to pyta co jest lekko irytujące, ale jednak rozumiem, że się o mnie martwi. -jesteś głodny?-spytałam i chciałam wstać z kanapy, ale Mike chwycił mnie za ramiona więc z powrotem usiadłam.
-Ja sobie zrobię.
-Mike-jęknęłam.-nic mi nie jest. Coś ci zrobię.
-Daphne-rzucił zirytowany.
-Jestem w ciąży. Nie mam amputowanych rąk.
-Wiem, ale chcę sobie sam coś zrobić. Mam ręce. Jesteś głodna?
-Trochę, ale...
-Zrobię nam coś-uśmiechnął się i zniknął w kuchni, a ja wywróciłam oczami kontynuując oglądanie filmów.
Po jakiś piętnastu minutach zjawił się Mike z jakąś sałatką, talerzami i kanapkami.
-Mniam. Sam to zrobiłeś?-zapytałam.
-Pewnie-odparł i usiadł obok mnie. Zaczęliśmy rozmawiać na wiele bezużytecznych tematów jedząc przy okazji kolację.
-Nie chce jesieni-marudziłam.-jest w tedy zimno.
-Ja cię ogrzeje-mruknął przyciągając mnie do siebie.
-Jesteś moim prywatnym grzejnikiem-wtuliłam się w niego.
-Tylko twoim-pocałował mnie w czoło.-idziemy spać?
-Mhm, pójdę się przebrać.
-Pomóc ci?-zapytał a ja spojrzałam na niego ze złością.
-Mike. Nie jestem w dziewiątym miesiącu. To dopiero początek. Dam radę.
-Jakby co krzycz.
Weszłam do łazienki i rozebrałam się wskakując w piżamę. Darowałam sobie dziś kąpiel. Nie miałam na to siły. Weszłam pod kołdrę i włączyłam telewizję. Po chwili przyszedł też Mike w samych bokserkach.
-Mike, zimno-jęczałam.
-Kobiety-westchnął kładąc się obok mnie i przytulając do siebie.-zawsze wam zimno.
-Też cie kocham-zachichotałam.-po drugie nie mów, że ci źle.
-Skąd-roześmiał się.-jeżeli mam cie przytulać to może ci być zimno cały czas. A teraz śpij już skarbie.
***To dziś! To dzisiaj się dowiemy jaka będzie płeć dla naszego dziecka. Ja i Erica myślimy, że to chłopiec, natomiast Mike i Vivian, że to dziewczynka.
-I tak wygram-szepnął mi do ucha Mike przygryzając jego płatek.-ale jeżeli będzie chłopak to będe go kochał równie mocno. Wyobrażam już sobie jak będe go uczył grać w piłkę, albo uczyć się bić.
-Nie będziesz uczył naszego syna bić się-syknęłam.
-Musi się nauczyć bronić.
-Nie-rzuciłam ostro.-możemy go za pare lat zapisać na jakieś sztuki walki. Ty nie będziesz go uczył. Wybij to sobie z głowy.
-No dobrze-westchnął prowadząc samochód.-a jak to będzie dziewczynka to będe oglądać z nią Barbie, nawet mogę bawić się z nią lalkami.
-Cóż za poświęcenie-zaśmiałam się.
-No, ale na zakupy to ty z nią będziesz chodziła. Ja nigdy!
-Nawet bym cie z nią nie puściła. Wolę nie wiedzieć jaki jest twój gust.
-Ej. Nie prawda! Mam pojęcie o modzie-zaparkował obok dużego budynku i wysiedliśmy cały czas się przekomarzając. Usiedliśmy w poczekalni i czekaliśmy. Przed nami była jeszcze kobieta w zaawansowanej ciąży, ale czekanie nie trwało długo. Weszliśmy do gabinetu i od razu powitała nas ta sama pani co ostatnio.
-Chwila chwila-zatrzymałam Mike'a.-ty nie wchodzisz.
-Co? Żartujesz sobie?-prychnął.
-Skoro chcesz wiedzieć płeć dziecka dowiesz się. Po narodzinach.
-Daphne, nie rób mi tego-jęknął.-ja chce wiedzieć już. Każdy chce już wiedzieć!-wyrzucił ręce w górę.
-Przykro mi skarbie, ale ja ustalam zasady. Nikt oprócz mnie nie będzie znał płci dziecka.
-Daphne, błagam-upadł na kolana.-pozwól mi tam wejść. Chce wiedzieć. Nie bądź takim potworem.
-Wykluczone, zostajesz tutaj-zaśmiałam się i weszłam do środka zostawiając na poczeklani klęczącego Michaela.
***Wyszłam z uśmiechem na ustach widząc reakcje Mike'a. Siedział przybity na krześle, a gdy mnie zobaczył i chciał coś powiedzieć ja mu przerwałam.
-Nie powiem ci Mike.
-Daphe, błagam-jęknął gdy wyszliśmy na zewnątrz.-daj jakąś podpowiedź.
-Wykluczone. Dowiesz się za pare miesięcy.
-Jesteś potworem, wiesz?-syknął.-a co z innymi? Każdy czeka na wiadomość od ciebie jaka płeć.
-To sobie poczekają. Narazie tylko ja wiem.
-Jesteś bezduszna. Ja też jestem ojcem tego..lub tej. Widzisz? Nawet nie wiem po jakiemu mam do niego mówić.
-Nie gadaj już tyle-wsiadłam do samochodu.-jedź. Jestem głodna. Zjadłabym chipsów paprykowych i do tego lody śmietankowe. O, i wątróbkę.
-Nie lubisz wątróbki-powiedział odpalając samochód.
-Ale teraz mam na nią ochotę. Jedź do najbliższego supermarketu.
-Kobiety w ciąże są okropne-syknął.-nie dość, że nie chcesz mi mówić czy będe miał syna czy córkę to jeszcze masz zachcianki.
-Życie-zaśmiałam się.
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
RomanceGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...