MICHAEL
-Mike! Pozwól tu-usłyszałem krzyk ojca więc pobiegłem do salonu. Po drodze mijałem kuchnie gdzie sprzątała Daphne. Mrugnąłem w jej stronę i usiadłem na kanapie obok rodziców.
-Tak?
-Dzisiaj wieczorem mamy ważny bankiet i postanowiliśmy cie wziąźć.
-Co ja mam z tym wspólnego?-uniosłem brwi. Nigdy nie lubiłem takich oficjalnych spotkań. Muszę chodzić w garniturze i udawać kulturalnego faceta i do każdego się uśmiechać. Pełno nudnych osób którzy gadają o interesach i formalnościach.
-Po prostu chcemy, żebyś zaczął się przyzwyczajać. Bankiet mamy o dziewietnastej więc się przygotuj. A, i idziesz z Reychel.
Spiorunowałem ją wzrokiem i spojrzałem na nich z szokiem.
-Oszaleliście, prawda?
-Nie. Musisz stwarzać pozory szczęśliwego chłopaka, więc Reychel będzie twoją dziewczyną.
-Chyba was coś-prychnąłem.
-Mike-zbeształ mnie ojciec, a ja wywróciłem oczami.-Reychel idzie z nami.
-Jesteście niepoważni-wyrzuciłem ręce w górę.-i co? Mam udawać szczęśliwy związek z Reychel.
Miałem ochotę wykrzyczeć im w twarz, że poszedłbym z Daphne. W tedy chociaż trochę miałbym ochotę tam iść. Ale nie mogę im tego powiedzieć.
-To już postanowione. Ubierz jakiś garnitur.
Prychnąłem głośno i ze złością ruszyłem do swojego pokoju. Pierdolony bankiet. Pierdolona Reychel. Nienawidze jej. Nie chce z nią iść. Wszyscy będą myśleli, że jestem szczęśliwy i że poszedłem tam ze swoją dziewczyną. A prawda jest taka, że nienawidzę Reychel.
Ale jak mus to mus. Pójdę tam, ale szybko wrócę do domu. Nie będe do kurwy siedziec z jakimiś nudnymi ludźmi którzy gadają o rzeczach o których ja nie rozumiem.
Gdy po jakiejś godzinie poszedłem na dół, ale rodziców nie było więc pewnie pojechali do pracy. Zobaczyłem, że Daphne stoi w korytarzu i sprzata. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu. Na początku trochę zesztywniała, ale po chwili na jej ustach rozkwitł szeroki uśmiech.
-Nie chce tam jechać-mruknąłem w jej włosy.-wolałbym zostać z domu.
-Musisz Mike-odparła.
-Pojechałbym tam gdybyś ty tam była.
-Wiesz, że to niemożliwe-westchnęła.-Reychel musi z tobą jechać.
-Daj spokój-prychnąłem.-nie chce jej tam. Dlaczego ty nie mogłabyś pojechać?-zacząłem sunąć nosem po jej policzku.
-Nie mogę. Jestem tu tylko gosposią-rzuciła, a ja westchnąłem ciężko, ale nie skomentowałem tego.
-Mike, za niedługo masz bankiet. Musisz iść się szykować.
-Nie chce-mruknąłem zaciągając się cytrynowym zapachem jej włosów.
-Idź Mike-odepchnęła mnie lekko-zobaczymy sie po bankiecie, tak?
-Mhm-pocałowałem ją w usta, a po chwili z szerokim uśmiechem ruszyłem do pokoju.
***
-Mike, gotowy!?-krzyknęła moja mama.-Tsa-mruknąłem zbiegając na dół. Miałem na sobie czarny garnitur, a włosy ułożone na żelu. Nienawidziłęm tego. Wolałem luźny styl. Miałem tak wielką ochote roztrzepać te ulizane włosy, a garnitur zamienić na zwykłe dresy.
![](https://img.wattpad.com/cover/137632880-288-k820653.jpg)
CZYTASZ
Jesteś tylko moja
RomanceGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...