15 |słowa|

1.1K 133 32
                                    


Na tym zwyczajnym, małym koncercie pojawiają się wszyscy, co są w mieście. Dostrzegam nawet Ashtona i Marie, którzy odnajdują mojego tatę i Holly. Nie rozumiem, co się dzieje między tą dwójką i doprowadza mnie do szału, myśl o nich o nich, kurwa, razem. Ashton za dwa tygodni bierze ślub, a Maria zasługuje na kogoś, kto będzie ją kochał, tak, jak nikt nigdy nikogo nie kochał. Zasługuje na coś lepszego, niż w ogóle mogę sobie wyobrazić. Gdy mam zły dzień, żałuję, że to nie ja jestem tym mężczyzną, wtedy wszystko byłoby prostsze, cholernie, kurwa, prostsze. Jednak czy oboje bylibyśmy szczęśliwi? Może w innym życiu tak.

Kevin, perkusista, klepie mnie po ramieniu.

– Kim była ta dziewczyna, co tu ostatnio była? Holly powiedziała, że przez nią musieliśmy odwołać koncert.

– Ta, przepraszam, kurwa, za to.

– Jest tu dzisiaj? – rozgląda się zanim jeszcze mu odpowiem – Jest dużo bliskich ci osób, więc...

– Nie ma jej tu – czasem myślę, że dlatego, że była mi zbyt bliska i nie potrafiłem przy niej racjonalnie myśleć. Tak, to zdecydowanie pieprzony powód.

– Szkoda, jest bardzo ładna. Pojawi się jeszcze? Nie mówiłeś, że masz siostrę..

– Co, kurwa?!

– To nie twoja siostra? – czasem zapominam, jakim kretynem jest Kevin.

– Kto ci tak powiedział, do chuja?

– No bo, masz Holly, a wyjechałeś z inną, więc logiczne jest dla mnie, że to musiał być ktoś z rodziny, bo inaczej to by było dziwne...

– Kevin, to nie była moja siostra, do chuja.

Wzrusza ramionami, po czym się uśmiecha.

– Mogę numer?

To zdecydowanie nie jest facet dla Mary Jane, no nie ma, kurwa, mowy. To pierdolony żart. Zazdrość nigdy nie była moim problem i nie o to tu w tej chwili chodzi. Ja pierdole, on?

– Nie patrz na mnie, jakbyś chciał mnie zamordować – muszę się otrząsnąć – Nie miałem szansy u Holly, ale ta dziewczyna..

– Trzymaj się od niej z daleka, kurwa.

– No dlaczego?! Hej! Nie możesz mieć wszystkiego! – krzyczy trochę za głośno – Ma kogoś?

– Tak, palancie! – jestem gotowy go uderzyć i nawet nie wiem, skąd to się bierze. Nie byłem zazdrosny o Nathana, nie wiem, kurwa, dlaczego, może to przez te szalone myśli o przeznaczeniu, a może przez to, co od razu do niej czułem, a może o tym, jak się przy niej czułem.

– Okej, okej. No i wiesz? Po takim zachowaniu trudno uwierzyć, że to nie twoja siostra albo dziewczyna... – Kevin otwiera szeroko usta, jakby coś zrozumiał – O kim jest ta piosenka...

Zasłaniam mu usta dłonią.

– Zamknij się, kurwa.

Otwiera jeszcze szerzej oczy i czuję pod dłonią, jak rozszerza usta.

– Ani słowa o tej piosence.

– O kurwa – wydusza z pod mojej ręki. Zabieram ją – Daj mi jej numer albo powiem Holly.

– Ile ty masz, kurwa, lat?

Nie zdąża mi odpowiedzieć, bo obracamy się w kierunku hałasu i... poprzewracanych krzeseł. Moja dziewczyna krzyczy, a ja nie jestem w stanie tego stąd usłyszeć.

– Zabiję cię, jeśli powiesz jej chodź słowo – rzucam groźbę i biegnę do stolika, który po chwili... także już nie stoi – Co tu się, kurwa, dzieje? – łapię Holly w pasie, a spojrzenia pozostałej trójki są utkwione we mnie.

– Rozmawialiśmy o Mary Jane.. – mój ojciec się, kurwa, uśmiecha, gdy te słowa wychodzą z ust Marii – Wspominaliśmy, co było gdy wyjechałeś..

– Ja pierdole – warczy Holly.

– Pamiętasz, co mi powiedziałeś, gdy wytatuowałeś sobie drzewo? – dlaczego on teraz o tym wspomina? – Moje drzewo jest trwalsze od twojego, tato. To mój sposób na bycie mężczyzną.

– O czym ty mówisz, tato? Dlaczego wywracała krzesła, Holly?

– Serio wytatuowałeś sobie pierścionek zaręczynowy?

– Kurwa, przecież zakryłem go domkiem.

– Dlaczego mi to robicie? – pyta desperacko Holly – Dlaczego nie pozwalacie mi być z nim szczęśliwą? Kocham go, a on kocha mnie.. dlaczego mi to robicie? Dlaczego nam to robicie?! – wrzeszczy – Mogę nie być, jak Mary Jane! Mogę nie być dla niego dostatecznie dobra, ale on też nie był dla niej!

Te słowa z ust mojej dziewczyny coś we mnie zmieniają.

Nie wiem, co.

Ale nie trzymam jej już tak mocno, pozwalam jej krzyczeć. Chcę usłyszeć, co ma do powiedzenia w złości.

– Oboje próbujemy być dobrymi ludźmi, ale nigdy nie będziemy tak dobrzy, jak byście chcieli!

– Holly, wystarczy..

Wyrywa mi się.

Po czym obraca się i mnie policzkuje.

– Ty głupi chuju, jak mogłeś mi nie powiedzieć o tym pierścionku?!

Nie chce odpowiedzi. Uderza mnie jeszcze raz i stamtąd wybiega.

Muszę ją gonić.

Bo czuję, że wiem, gdzie pobiegnie.

Z baru do baru.

Od trzeźwości...

Więc biegnę.

First class •Hemmings•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz