12 |oszalały|

1.3K 141 40
                                    

Gdy moje stosunki z ojcem się informowały, zapytał mnie, czy potrzebuję jego pieniędzy, czy chcę odzyskać fundusz. Uniosłem się honorem i starymi przyzwyczajeniami, więc powiedziałem ‚nie'. Ojciec uśmiechnął się do mnie, jakby spodziewał się właśnie takiej odpowiedzi. Myślałem, że na mnie nakrzyczy albo powie mi, jak bardzo bezwartościowy jestem. Nie zrobił tego. Zrobił coś, co sprawiło, że mogę latać po tym świecie i latać za tą dziewczyną bez przerwy.. zebrał moje najlepsze rysunki, a przynajmniej te, które mu się takimi wydawały i pokazał swojemu przyjacielowi, który ma innego przyjaciela.. no i właśnie tak miałem swoją pierwszą wystawę. Okazała się pieprzonym sukcesem, a ka zarobiłem pierwsze poważne pieniądze.

Dlatego teraz siedzę w samolocie i wracam do Nowego Jorku.

Nie zadzwoniłem do Holly, żeby powiedzieć, że wracam. Bałem się, że, kurwa, usłyszy w moim głosie, że nie jestem już niczego pewny.

Takie właśnie było moje życie z Mary Jane, pełne pieprzonych niepewności.

Wszystko z nią jest przerażajace.

Jakby coś miało się popsuć, tak po prostu.

Gdy wchodzę do mojego mieszkania od razu słyszę muzykę z jakieś pieprzonej bajki Disneya. W salonie Holly tańczy i śpiewa z Callie, która co chwile gubi słowa.

- A wy co tu robicie? - uśmiecham się na ich widok, bo to właśnie zawsze wywołują we mnie te dziewczyny.

- Wujek Wuke! - mała puszcza ręce mojej dziewczyny i biegnie w moje objęcia - Szybko jesteś!

Odgarniam włosy tej małej kruszynki, żeby zobaczyć jej uroczą buźkę.

Czasem gdy mam naprawdę zły dzień, jestem wdzięczny, że Chrisa tu nie na i nie może zepsuć, czy odebrać jej niewinności. Nie wierzę, że Chris ogarnąłby się, gdyby sie dowiedział.

Ojciec ukazał mi nowe światło na niego. Na jego narkotyki, gdy tamtego dnia prowadził. Na jego zarobki, które pochodziły ze sprzedaży dragów.

Nie mógłbym patrzeć, jak w tamtych syfiastych warunkach wychowuje się ta mała i niezwykle mądra piękność.

- Jestem zaskoczona, że cię widzę - chce mnie pocałować, ale jakoś tak obracam, kurwam, głowę, że trafia na moją szczękę. Lekceważy to jednak i przytula się do moich pleców. Wyciągam rękę do tyłu i głaszczę ją po plecach.

Bujam nas trochę w rytm muzyki, wywołując śmiech Callie.

- A gdzie twoja mama?

- Z wujkiem Ashem!

Muszę się dowiedzieć, o co chodzi, kurwa. Przyznam jednak, że nie mam na to, kurwa, czasu. Moja cholerna głowa nie potrafi teraz sensownie myśleć.

- Myślałam, że cię dłużej nie będzie - szepcze mi na ucho - Tak bardzo tęskniłeś? - ciągnie zębami za płatek mojego ucha..

Nie wiem, dlaczego to wspomnienie pojawia się właśnie teraz, kurwa, tak jakby jedno jej spotkanie przywróciło wszystko, co wtedy czułem. Trzymam Callie, nie mogę do pierdolonej cholery zrobić się twardy.

Jak mogę być taki pojebany?

- Jadłyście już? - nie umyka Holly brak odpowiedzi.

- Kocham cię. Cieszę się, że już jesteś.

- Ja też, kurwa - to zbyt prosta odpowiedź na to, co nas łączy - Jak... - muszę zapytać, nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił, w szczególności po tym, co zrobiłem.

- Nie rzuciłam trzeźwości. A ty? - niestety ma prawo o to pytać.

- Jestem trzeźwy - ale czy aby na pewno? Czy nie odkryłem nowego sposób na pijaństwo? Takie myśli są kurewsko niebezpieczne.

- Cholera, to dobrze. Ja też się martwiłam.

Ale czy ja martwiłem się tak naprawdę?

Przecież pocałowałem Mary Jane.

Nie wiem, czy Holly w ogóle rozważa, że coś zrobiłem. Może gdybym dłużej nie wracał, może myśli, że pozamykałem swoje pieprzone sprawy.

Ciągnę dziewczyny na kanapę i przytulam.

- Wujek Wuke się stęsknił - mówi Holly i stuka małą w nos.

Mała przytula mnie mocniej. Chcę być jej powiernikiem. Nigdy nie chcę, żeby coś stanęło pomiędzy mną, a Callie czy jej mamą.

- Kocham cię, kruszynko - całuję ją w czubek głowy.

Holly łapie moją brodę między palce i obraca moją głowę w swoim kierunku. Jej oczy zadają pytanie, wyrażają także smutek. Wie, jak ważna była dla mnie Mary Jane. Gdyby chodziło o jej byłego chłopaka...

- Wiesz, że cię kocham, kurwa.

To wywołuje jej uśmiech. Całuję ją, przypieczętowując moje słowa.

Czyje usta zdradzam?

Czy magia ginie?

Co się ze mną, kurwa, dzieje?

Obejmuję ją ciaśniej, przyciągam bliżej, całuję mocniej, trwa to, dopóki Callie nie stwierdza, że robimy się obrzydliwi. Zaczynam łaskotać małą.

Nie chciałbym, żeby spotkało ją coś takiego. Chciałbym, żeby pierwszy mężczyzna, któremu się odda był tym właściwym, kurwa, żeby umiał o nią zadbać i żeby ona umiała o niego. Żeby kochała całą sobą i dostawała to samo w zamian.

- No to co? Co jemy?

- Lody! - krzyczy Callie.

- A co z obiadem? - mała marszczy nosek, robi to tak samo, jak Chris. Nigdy nie zobaczy, jak bardzo jest podobna do taty... ale przede wszystkim nigdy nie zrozumie, jak dobrze, że jest od niego tak cholernie różna. To wszystko na czym zamierzam się skupić. Na ich różnicach.

- Lody na obiad!

- Może raz zjeść lody na obiad, prawda? Bądźmy buntownikami - Holly całuje mnie w ucho, a ja nagle mam ochotę zetrzeć jej dotyk. Kurwa, kurwa, kurwa.

- Nie chcę jej uczyć...

- Lody!

Patrzę na Holly, a ona pochyla się, żeby mnie pocałować.

- Lody!

- Twoja mama będzie zła - pstrykam ją w nos.

- Mama nie może być na mnie zła, bo mnie kocha.

Ta bezwarunkowa miłość z wiekiem staje się inna, może być nawet toksyczna, zbyt przytłaczająca... niewinność Callie sprawia, że moje serce rośnie, ale jednocześnie wiem, że muszę chronić ją za wszelką cenę przed światem.

Jak wiele jest bezwarunkowych miłości?

Czy w jakiś sposób Mary Jane tak mnie kocha widząc moje szczęście?

Pocieram moją złotą rybkę...

Ja pierdole, oddajcie mi czystą głowę.

First class •Hemmings•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz