37 |dobrze mi|

1.3K 146 13
                                    

Nie mam pojęcia, jak to ma wyglądać.

Wiem tylko, że zabrała ze sobą wszystkie swoje rzeczy.

Jednak nie protestowała, gdy zapytałem ją o spotkanie.

Teraz czekam na nią w kawiarni, w której nigdy razem nie byliśmy.

Czekam na nią od dziesięciu minut, ale nie denerwuję się, wierzę, że przyjdzie.

Słyszę dzwonek nas drzwiami kawiarni. To ona. Wygląda całkiem zdrowo, nie wydaje mi się pijana. Kurwa, sam bym się napił, gdyby ona się napiła. Jednak trudno mi się coś wyczytać z jej twarzy, ja też nie pokazuję za dużo.

Siada naprzeciw mnie i czeka, aż to ja się odezwę.

– Może powinniśmy zamówić pieprzonego drinka? — pyta.

Czyli się nie napiła, teraz jestem pewien.

– Nie przeproszę za zdemolowanie mieszkania. Musiałam, gdzieś uwolnić mój gniew, a nie jestem si końca normalną osobą. Zniszczyłeś mi życie, a ja pare twoich rzeczy. Równowaga nie istnieje, ale ulga tak. Pomyśl, że ulżyło mi tak, jak tobie, gdy w końcu się ode mnie uwolniłeś.

– Wiesz, że to nie było tak, Holly.

– Kochałam cię, a ty nie widziałeś ze mną przeszłości. Co to za miłość? Miłość nie jest na chwile.

– Wiem.

– Czy aby na pewno? – pyta cicho – Chcę wyleczyć miłość do ciebie inną miłością, bo czuję, jakby to uczucie musiało zostać zastąpione, żebym mogła żyć i...

– Nie mogłem tam dużej stać – Ethan kładzie dłonie na jej ramionach, to gitarzysta z mojego, a raczej naszego zespołu. Co on to robi? – To zbyt mnie wkurwia.

– Co tu się dzieje?

– Zostawiłeś dziewczynę i zespół...

Czy to znaczy, że nie mam i dziewczyny i zespołu? Że zaczynam od zera?

– Nie jesteś niezastąpiony.

Jestem niezastąpiony.

Nikt nie powtórzy moich rysunków.

Nikt nie zajmie mojego miejsca w rodzinie.

Nikt nie zajmie mojego miejsca w sercu Marii i Callie.

Mary Jane mnie kocha i nic tego nie zmieni.

Znam swoją wartość.

Będzie trzeba to będę występował solo, może nawet przeniosę się na drugie wybrzeże.

Nic nie straciłem.

— Przepraszam, Holly. Naprawdę cię przepraszam, to wszystko nie miało być tak.

– Najgorsze jest to, że ci wierzę – mówi – Te zaręczyny były beznadziejne...

– Cholernie beznadziejne, powinienem zrobić to lepiej.

– Z właściwą dziewczyną zrobisz – i tak po prostu ciężar ucieka z mojej piersi – Ale nie zapraszaj nas na ślub, okej?

– Jestem wyrzucony z zespołu?

– Stary, olałeś nasze koncerty dla dziewczyny i zostawiłeś naszą przyjaciółkę. Nie ufamy ci.

Myślę, że Holly lepiej będzie się żyło ze świadomością, że coś mi zabrała, tak samo jak ja jej, dlatego zamierzam to przyjąć, bo muszę ponieść karę. Nie jestem w tej chwili cierpiętnikiem, nie mam siły o to walczyć. Może nawet nie zależy mi, aż tak. Wolę rysować.

First class •Hemmings•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz