28 |San Francisco|

1.2K 144 45
                                    

Nie mogłem i nie chciałem zranić więcej osób. Gdy upewniłem się, że z Marią i Callie dobrze. Okazało się, że nie wsiadły do samolotu. Nie pojechała popsuć mu ślubu, ale nie potrafiła stąd wyjechać. Nie wiem, co z tego będzie, ale chyba nie mam prawa się w to wtrącać, w szczególności po tym, co sam zrobiłem.

Czy lżej mi na sercu? Nie.

Czy czuję się pusty? Nie.

Czy wrócę do Holly? Nie.

Te odpowiedzi przychodzą łatwo, ale jednocześnie wiem, że ranią dziewczynę, która kompletnie na to nie zasłużyła.

Już drugi raz wsiadam w samolot, który prowadzi mnie, kurwa, do wielu pytań. Jestem gotowy na te jebane pytania, a może nawet na odpowiedzi.

Wyjechałem ze świadomością, że ktoś o mnie walczył, że ktoś mnie kocha.

Dzięki temu byłem wstanie walczyć dla siebie i pokochać siebie.

Nie mam prawa mieszać w jej życiu, cholernie, kurwa, nie mam prawa.

Jednak dalej mam trzy życzenia, prawda?

Ja pierdole.

Gdy pukam do jej drzwi, otwierają się tak szybko, jakby na kogoś czekała. No przecież, kurwa, nie na mnie.

– Zapomniałeś...

Gdy unosi głowę, rozumie już, że nie jestem nim.

Mieszka tu?

Ruszyła do przodu tak, jak ja nieuczciwie kilka lat temu?

Nie winiłbym jej.

– Co tutaj robisz? – nie zamyka mi drzwi orzec nosem, po prostu mi się przygląda. Pocieram szyje, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie mogę zacząć od rozstania z Holly.

– Mogę wejść?

Wpuszcza mnie do środka i trzaska za mną drzwiami.

– Mówiłam ci, żebyś...

– Gdzie mogę zostawić swoje rzeczy, kurwa?

– Straciłeś słuch? – tylko z nią prowadzę takie popierdolone konwersacje.

– Rozum.

– To już dawno.

Poprawiam torbę na ramieniu.

– Do góry jest pokój gościnny – mówi – Wiesz, gdzie.

Wiem, gdzie i gdybym nie chciał nadużywać jej gościnności wybrałbym właściwy pokój, zamiast wchodził do jej sypialni.

– Rozumiem, że to jest twoje życzenie? – pyta, stając w drzwiach swojej sypialni.

– Pierwsze, pozwól mi zostać – obracam się w jej kierunku – Po drugie, to moje łóżko na czas pobytu.

– Spotykam się z kimś – syczy.

– Ta, wiem, z Nathanem – próbuję powiedzieć to nonszalancko, ale mi nie wychodzi – Chyba ugościsz gościa w najlepszym pokoju? – pytam z uśmiechem – Lubię to puste akwarium.

– Jesteś bezczelny.

Mówi, gdy zaczynam rozpakowywać moją torbę, która jest raczej pusta, niż pełna. Tym razem nie zabrałem kąpielówek.

– To mnie wyrzuć.

– W co ty grasz? – wchodzi do pokoju i zamyka za sobą drzwi – Dwa tygodnie. Tyle czasu minęło, a ty pojawiasz się...

Podchodzi bliżej, nie mówiąc nic więcej. Łapie w dłoń moją szyje i obraca mnie bardziej w swoim kierunku.

– Wytatuowałeś sobie Jin?

– Przez długi czas miałem się za kogoś lepszego, a złe cechy dalej mną władają.

– Luke...

– No co? To niestety prawda, kurwa.

Siada obok mnie zrezygnowana, ale jej kciuk dalej muska moją skórę. Drugą ręką sięga pod bluzkę i gładzi coś, co zdecydowanie nie jest pieprzonym prezentem ode mnie. To znowu on, kurwa.

Chciała być szczęśliwa, a ja się, kurwa, pojawiam.

– Myślałeś kiedyś, że tatuaże czynią cię brzydkim, ja myślę, że ładne rzeczy zagłuszają moją brzydką stronę. Jak jest z tobą teraz?

– Myślę, że tatuaże wyrażają to kim jestem i jak chcę, żeby ludzie mnie widzieli. Jestem połówka do czyjeś całości.

– Już nie chcesz być całością? – z taką myślą od niej odszedłem.

– Całość nie jest szczytem – nie wiem, czy oboje jesteśmy gotowi się z tym pogodzić, ani w pełni zrozumieć. Sądzę, że to zdanie, którego nawet wy nie rozumiecie. Nie w tej sytuacji, gdzie nasze szczyty są tak blisko nas.

– Na jak długo tym razem zostajesz?

– Aż nie karzesz mi wyjechać – mogłaby to zrobić w tej chwili, ale ze słabości do przeszłości nie robi tego – Wróciłaś do niego.

– Jest dla mnie dobry – lepszy, niż ja byłem, bo zamierza ją zatrzymać na zawsze, a ja tego nie chciałem – A gdzie masz Holly?

– Jest w Nowym Jorku, a ja na razie nie chce tam wracać.

– Nathan nie może wiedzieć, że tu jesteś.

Po prostu kiwam głową.

– Zapomniałeś czegoś?

– Już wszystko sobie przypomniałem – mówię pewnie.

– Mam nadzieję, że znasz, jakiś dobry przepis. Uzupełniłam właśnie lodówkę.

– Robię pyszne gofry.

– A może coś nowego? – może faktycznie lepsze będą nowe rzeczy.

– Pewnie, co lubisz jeść? – tacy ostrożni.

– Kupiłam rybę, ale nie mam pomysłu, jak ją przyrządzić.

– Callie uwielbia ryby, nie jest fanem mięsa, ale lubi ryby.

– Słyszałam o Ashtonie...

– Dlaczego nie przyjechałaś?

– Bo bałam się, że to się tak skończy, a ktoś zaproponuje, że weźmie ślub za nich..

– Ta, to by było szaleństwo, prawda?

Oboje uśmiechamy się pod nosem.

– Maria została z Ashtonem w Denver?

– Chyba wybrali się na dłuższą wycieczkę.

Kiwa głową.

– Myślisz, że będą szczęśliwi?

– Czas pokaże, kurwa.

Mary Jane podwija rękawy swojej bluzki, a wtedy to dostrzegam..

– Mary Jane – biorę jej rękę, żeby przyjrzeć się temu z bliska.

– Narysowałem to, kurwa – jakbym nie mógł w to uwierzyć.

– A ja to sobie wytatuowałam. Pogódź się z tym.

Przykładam przedramię do jej przedramienia.

– Już niemal o tym zapomniałem.

– A myślałam, że przypomniałeś sobie wszystko.

Nawet smak twoich ust?

Dźwięk twoich jęków?

Pieprzone Denver, które sprawia, że niektórych rzeczy nigdy nie na się dosyć.

First class •Hemmings•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz