25 |powrót|

1K 132 26
                                    

Nathan jest człowiekiem, który lubi wielkie rzeczy, ale tym razem pozwala nam poruszać się powoli i nie wykonując gwałtownych ruchów.

Dzisiaj kręcimy się trochę w takim romantycznym nastroju. Ja w romantycznej sukni, on w białej koszuli z podwiniętymi rękawami. Stoimy na plaży, przy zachodzącym słońcu. Nie mówimy za wiele, mam gorszy dzień, a on próbuje go poprawić.

Wyciąga rękę i wierzchem dłoni dotyka mojego policzka. Morska bryza rozwiewa moje włosy, nawet wtedy Nathan nie spuszcza ze mnie wzroku.

- Jesteś taka piękna - te słowa docierają do głębi mojego serca, bo mówił mi je ktoś, kto wcale nie musiał tak o mnie myśleć, ktoś komu powinny podobać się kompletne przeciwieństwa, tak jak teraz Holly.

Wtulam policzek w jego dłoń, a on przysuwa się o krok bliżej.

- Chyba podoba mi się tutaj. Co ty na to, gdybym został tu na zawsze?

- Twoje zawsze, to kilka miesięcy w roku - zawsze tak było.

- Może jestem na to już za stary.

- A może nie - nie wyobrażał sobie, że bylibyśmy dwadzieścia cztery godziny razem, każdego dnia. To nie jest ten etap znajomosci - Nie lubisz swojej pracy?

- Lubię, ale czuję, że to ostatnio popsuło naszą relacje..

- Nie to, Nathan - mówię odważnie.

Czuję, że on wiąże ze mną szalone plany, które ja nie do końca mogę zrealizować w tej chwili.

- Wiem - mówi w końcu - Ale jesteś moją Mary Jane i to przeznaczenie..

To szalone, że on myśli w ten sposób. Nie myślałam, że ktoś taki, jak on wierzy w przeznaczenie.

Opieram czoło o jego ramie.

- Zranił cię? - czekałam, aż o to zapyta.

- Sama siebie zraniłam - to szczera prawda, nic mi nie obiecywał, po prostu myślałam, że znaczę dla niego więcej.

Przytula mnie jednym ramieniem, a drugim szuka czegoś w kieszeni. Unoszę głowę, gdy wyjmuje..

Wisiorek.

A może to bardziej naszyjnik.

- Już jeden ci dałem, nie wyszło najlepiej, ale teraz.. po prostu kupiłem ładnej dziewczynie, coś ładnego.

Dotyka mojego dekoltu, delikatnie sunie po nim palcami..

- Mogę ci go założyć?

- Proszę - nie wiem, kiedy dostałam coś od kogoś. To miłe, czuję to w sercu, co niemal przyprawia mnie o łzy.

Całuję go, bo to miłe uczucie całować kogoś, co coś znaczy.

Luke

Wstaliśmy z Marią wcześniej, bo jedne za czym tęskniliśmy to ten targ. Callie obudziła się na równi ze swoją mamą, więc niosę ją na swoich barkach, gdy idziemy zrobić najlepsze zakupy za dziesięć dolarów. Holly śpi, ale nie sądzę, że chciałaby nam w tym przeszkadzać, a może chciałaby być częścią wszystkiego.

Maria dużo się uśmiecha, odkąd tutaj jesteśmy.

- To były dobre momenty, prawda? - pyta z uśmiechem - Wtedy byliśmy po prostu szczęśliwi.

- Byliśmy takimi naiwniakami - mówię z uśmiechem - Czasem zapominamy, że wydaliśmy dziesięć dolarów, a wtedy..

- Miło czasem odświeżyć wspomnienia. Jednak nie mogłabym wrócić do tej niepewności finansowej. Nie wiem, czy osoba, którą jestem dzisiaj, chciałby być z tamtym Chrisem.

Moje myśli wędrują do Mary Jane.

Czy to kim jestem teraz i to kim ona jest..

Nawet chyba nie wiem, kim ona jest.

Jednak to, jak puściła mnie wolno, a jednocześnie, jak widziałem, że pragnie, żebym został..

- O czym myślisz?

- O Mary Jane - nie jestem fanem okłamywania Marii - Była tu ze mną, gdy spotkałem cię po raz pierwszy po tych dwóch latach. Nakrzyczałaś na mnie, a ja miałem ochotę się napić, jednak ona mnie powstrzymała - uśmiecham się - Tylko swoimi ustami.

- Nie wróciłeś do picia przez nią - mówi Maria.

- Ale to jej powiedziałem - moja głupota nie zna granic, brak filtra....

- Nigdy nie zapytałeś - zaczyna - Ale nie zostawiła mnie, gdy wyjechałeś. Chciała mnie nawet tam zatrzymać, chyba myślała, że jeśli nie wrócisz po nią, to na pewno po mnie.. - i się, kurwa, nie pomyliła - Długo nie rozumiałam, dlaczego po nią nie wróciłeś albo do niej.

- Byłem bardziej pogubiony, niż wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. To nie było takie proste.

- Ukryłeś w sobie tak głęboko miłość do tej dziewczyny, jak ja nienawiść do Chrisa. Może czas to uwolnić?

- A ty, jak uwalniasz nienawiść do Chrisa?

- Kocham życie - uśmiecham się, ta dziewczyna każdego dnia walczy i każdego dnia wygrywa. Podziwiam ją bardziej, niż kogokolwiek na tym świecie, kurwa.

Gdy wracamy do domu z zakupami, Holly już nie śpi. Pije kawę w kuchni z moją mamą.

- Cześć - całuję ją w głowę - Jak się spało?

Przygląda się mi, jakby szukała odpowiedzi w moich twarzy, jakby nienawidziła mnie w tym miejscu tak, jak ja nienawidziłem siebie. Nie podoba mi się to spojrzenie.

- Robimy naleśniki - sadzam Callie na blacie - Pomożesz mi, skarbie?

Mała kiwa głową, kocha gotować razem z nami. Holly wstaje i przytula się do moich pleców.

- Mogłeś mnie obudzić..

- Cieszę się, że się wyspałaś.

Czuję, jakbym potrzebował w tym mieście więcej czasu dla siebie, żeby przemyśleć pewne rzeczy.

First class •Hemmings•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz