14

61 6 0
                                    

  Okatte


Spojrzałam na wyrastającego kwiatka, nie pojmowałam dlaczego akurat mnie los skazał na tyle nieszczęść. Mój umysł opustoszał, nie pamiętałam ani jednego wspomnienia. Jakby te, nigdy nie istniały. Kwiatek był delikatny, a podmuch wiatru lekko sprawił że jego płatki porwały w swe sidła niebiosa. Czy kiedykolwiek, należałam do innej nienaturalnej rasy?

Uderzenie dłońmi, wyrwało mnie z namysłu. Około 25 letni szatyn, który patrzył na mnie zielonymi tęczówkami wpatrywał się we mnie. Miał bliznę na wardze, była lekko różowawa i rzucała się w oczy, przy zbliżeniu. Skąd ja tak świetnie widzę?
Podniosłam się na swoich kopytach, depcząc przy okazji pozostałości kwiatka. Prychnęłam lekceważąco na dwunogiego. Chłopaczyna wystawił dłoń, niechętnie nachyliłam łeb. Gdy już byłam blisko, pogładził mój łeb. Nałożył mi sznurkowy kantar w kolorze jasnego beżu, do którego również podpięty był uwiąż.
Wyprowadził mnie z pastwiska, spokojnym krokiem prowadząc na jakąś większą halę. Szarpnęłam łbem, przez co człowiek pociągnął mój łeb na dół. Już po chwili, zamykał za mną furtkę. Przypiął mnie do belki, a raczej uwiązał.
Poklepał mnie na wysokości krzyża i niepewnie pogładził mi staw skokowy. Poderwałam łeb do góry, gdy chłopak odsunął się ode mnie. Zza paska od spodni wyjął szczotkę. Ciekawe, czy nosi ją na każdą okazję przy sobie.
Gdy tylko pogładził moją brudnawą sierść szczotką, wzdrygnęłam się i pociągnęłam łbem. Uwiąz się odplątał, a ja z bryknięciem odgalopowałam na drugą stronę hali. Odrzuciłam łeb, gdy szatyn powoli szedł w moją stronę.
Wyrwałam się na przód, próbując staranować człowieka. Niestety dwunogi odsunął się, a ja uderzyłam w płot. Rozwaliłam go, a więc wyskoczyłam i lekkim kłusem podróżowałam po stadninie. Kazał nie uciekać, to nie uciekam. Przemierzyłam stadninę, mimo goniących mnie ludzi.
Są bardzo wolni, powiedziałabym nawet że żółw by ich prześcignął, ale byłaby to lekka przesada. Nie lubiłam przesad, nie będę lubić przesad. Tak... No... No tak jakoś.
Ale zagłębmy się w moje istnienie. Nie pamiętam moich początków, zaledwie urywki niemiłych wspomnień. Powoli cała sytuacja, stawała się coraz bardziej dziwna i nie zrozumiała dla mnie. Dla istoty, która nie daleki czas temu była jeszcze normalna.
Swoją turystyczną podróż zakończyłam wbiegnięciem do swojego boksu. Straciłam swój kantar, który najpewniej za luźno spięty zsunął się z pyska albo ktoś pociągnął, lub ja rozerwałam. Wytłumaczeń było zbyt wiele.
Ułożyłam się na sianie, a cała gromadka ludzi spojrzała z lekkim zdziwieniem na mnie. Odwróciłam wzrok, od tych przygłupich zwierząt. Jeśli myśleli, że poświęcę im choć trochę uwagi to bardzo się mylili.
- Jest co najmniej dziwna. – Stwierdził jeden, zamknął boks na zasuwę i ruszyli cicho szepcząc do siebie. Szatyn zawiedziony spojrzał na mnie z ukosa. Prychnęłam krótko. Wbiłam swój wzrok w belę siana leżącą pod przeciwległą ścianą.
- Ludzie. – Powiedziałam do siebie w myślach. Jakie oni mają myśli i jak wygląda świat z ich perspektywy? Czy powstają z... prochu? Coraz to nowsze zagadnienia wpływały do mojej głowy. Westchnęłam ciężko i potrząsnęłam łbem, wyrzucając myśli.
Lecz... Czy ziemia niczyja, to legenda czy prawda? 

BÓSTWA; Wygnańcy [✔]Where stories live. Discover now