33

47 5 0
                                    

Audivin


- Nie kłamałeś. - mówię, spoglądając na Ozyrysa, a następnie wracam wzrokiem do Okatte, która cofa się o krok, natomiast mała klaczka chowa się w jej ogonie. Dokładnie lustruje wzrokiem obydwie klacze, bacznie szukając czegoś co by mogłoby mi pomóc dostosować wypowiedź. - Okatte - zaczynam robiąc mały krok w jej stronę, lecz nie dane mi jest skończyć.
- Idź. Nie chcę Cię widzieć. - odzywa się gniadoszka. Jej oczy szklą się, a klacz zaczyna nerwowo mrugać. Nie zważając na jej słowa, powoli do niej podchodzę, a następnie ją przytulam. Klacz mimowolnie wtula się we mnie i daje upust łzą. - Czemu mi nie powiedziałeś? - pyta cicho z wyrzutem, cały czas chowając pysk w mojej grzywie.
- Nie było okazji,- stwierdzam, a po chwili dodaje zgodnie z prawdą. - a po następne nie wiedziałem nawet czy to zaklęcie działa. - wyjawiam cicho, mówiąc tylko i wyłącznie prawdę. - Jak ją nazwałaś? - pytam, aby jak najszybciej zmienić temat na mniej drażliwy.
- Egithei. - odpowiada Okatte, a ja dosłownie czuję jak się uśmiecha, a po chwili ziewa. Zresztą klaczka ukryta w jej ogonie nie jest dłużna i również zmęczona ziewa.
- Piękne imię. - kwituje, po czym całuje klacz w kłąb, a następnie się odsuwam. - Idźcie spać. Obydwie jesteście zmęczone. - oświadczam, a Okatte przewraca oczami, po czym zgadza się.
Odchodzę od klaczy i zmierzam w kierunku Tair i Ozyrysa. Muszę z nimi zamienić słowo. Zastaję dwójkę, akurat podczas kłótni.
- Powiedz mi to w końcu! - krzyczy na karusa, Tair, a po jej ganaszach spływają pojedyncze łzy. Ozyrys kuli delikatnie uszy, które rozkłada delikatnie na boki, ewidentnie nie wiedząc jak się zachować. - Ozyrysie! Powiedz mi w końcu o co Ci chodzi! - wydziera się bogini kwiatów, po czym bierze głęboki oddech i zaczyna odchodzić, a ogier nie wiedząc co robić zaczyna zmierzać za nią. - Nie chcę Cię widzieć! - warczy w jego stronę Tair, a bóg śmierci staje jak wryty, po czym zniża łeb i rozkłada uszy na boki.
- Ale Tair'uś... - jęczy Ozyrys, za nią, a klacz gromi go wzrokiem.
- Nie chcę, abyś się do mnie odzywał! - odpowiada zła, po czym rozkłada skrzydła i wzbija się w powietrze. Niepewnie zaczynam zmierzać w stronę Ozyrysa, który stoi jak rzeźba i wpatruje się w punkt w którym po raz ostatni widział boginię kwiatów.
- Czy wszystko w porządku? - pytam poważnie, podchodząc do ogiera, a ten posyła w moją stronę zbolałe spojrzenie.
- Nic nie jest w porządku. - wzdycha zrezygnowany, spoglądając w stronę jaskini do której właśnie wchodzi Okatte z Egithei i zapłakaną Tair. Biedna bogini kwiatów. Zawsze była bardzo wrażliwa, lecz równocześnie wyrozumiała i naiwna. W każdym nawet najgorszym postępowaniu potrafiła znaleźć jakieś pozytywy.
- Jeśli to coś poważniejszego, to przejdzie jej. - informuje karusa, a ten spuszcza wzrok dając mi jasno do zrozumienia, że nie chce ze mną rozmawiać. Wracam na polanę, gdzie poprzednio była Okatte razem z Egithei...

Budzę, się jak zwykle przed Okatte i małą. Klacz leży wtulona we mnie, a obok niej śpi wtulona Egithei. Jak zwykle nakryte są jednym z moich wielkich skrzydeł, które idealnie zachowują ciepło w tak zimne dni, jakie nadeszły, przez co obydwóm jest nadzwyczajnie ciepło, jak nie gorąco. Minął tydzień, a moja magia zdążyła już się z powrotem nagromadzić, przez co wyglądam już dość normalnie. Okatte również pięknie się prezentuje z małą u boku. Niestety Ozyrys do teraz nie pogodził się z Tair. Klacz sypia w jaskini, a wieczorami mogę obserwować jak po jej ganaszach spływają łzy, natomiast ogier śpi przed jaskinią, albo na polanie. Zależy jaki ma dzień, i czy jest smok.
- Audivin ktoś do Ciebie. - informuje bóg śmierci, kiedy wchodzi do jaskini. Zauważam jak na ułamek sekundy jego wzrok ucieka w kierunku bogini kwiatów, która jak na razie smacznie śpi.
- Musi być to, akurat teraz? - pytam, a Ozyrys kiwa łbem na tak, po czym zza niego wyłania się Rokedeler. Kasztan jak najciszej wchodzi do jaskini i podchodzi do mnie.
- Miło Cię widzieć Rokedelerze. - witam ogiera, a ten odpowiada mi tym samym. - Co Cię do mnie sprowadza? - pytam zainteresowany jego odwiedzinami.
- Ojcze, przyszedłem poinformować Cię, że w zbuntowanych masz poparcie i - zacina się na chwilę, aby dokładnie przemyśleć to co chce powiedzieć. - Przeprosić, za to co Ci zrobiłem oraz pomóc w tym, abyś odzyskał utraconą pamięć. - oświadcza, a ja kiwam łbem na zgodę, po czym go odsyłam. Jak na razie marzę tylko o tym, aby wolny czas poświęcić Okatte i Egithei... W końcu teraz one są moimi dwoma najważniejszymi gwiazdami...

BÓSTWA; Wygnańcy [✔]Where stories live. Discover now