28

57 4 0
                                    

Okatte


^^Okatte

— Irytuje mnie. — Skwitowałam, gdy poczułam nagły ból. Zniknął wraz z energią, a ja zachwiałam się krótko.

— Okatte, wszystko okej? — Spytała przejęta klacz, a ja wypuściłam powietrze kiwając krótko łebkiem.

— Nie podoba mi się to. — Skwitował Anubis, który pojawił się obok i zmierzył mój łeb wzrokiem.

— Jak myślisz, co się stało? — Zapytałam karusa.

— Nie mam pojęcia, Neft... — Burknął zamyślony.

Gdy ostatnio Audivin go trochę zjechał, zrobił się mniej uśmiechnięty. I siedzi przy mnie w nocy. Zachowuje się trochę, jakby był moim aniołem stróżem, a gdyby nie fakt, że jest tu, aby mnie uśmiercić to mogłabym się z nim zaprzyjaźnić.

— Okatte, jestem Okatte. Nie Neft czy Neftydą. Nie. — Westchnęłam. — I nie mam ochoty słuchać się Audivina. — Dodałam, mocno uderzając kopytem o ziemię.

— Też bym go nie słuchał. Gdyby nie fakt, jak się zmienił. Może i jestem półbóstwem, ale nie jestem głupi. — Powiedział zdenerwowany.

Tair pasła się trochę dalej, a ja wpatrywałam się w duże góry które wybijały ponad sferę widoczną chmur. Okryte zimnym śniegiem czubki, a po chwili błyśnięcie czegoś prawie na szczycie. Odbiło mi się to od oczu, a po chwili zauważyłam wielkie, potężne wręcz skrzydło.

Potężne jaszczurkowate zwierzę otworzyło czarne oko. Znowu po chwili jednakże smoczysko zamknęło oczy i sprawiło, że na łuskach pojawił się maskujący śnieg. Smoki istnieją? Jedno pytanie zaczęło mi się nasuwać... Dlaczego nie miałam pojęcia o tym wcześniej?

— Okatte, czy Ty mnie w ogóle słuchasz!? — Spytał poirytowany Anusek.

— Nie, nie słuchałam. Naucz mnie latać. — Spojrzałam na niego.

Kary ogier uśmiechnął się leniwie, a z jego grzbietu wyrosły dwa skrzydła, które były trochę mniejsze od moich. Ich rozpiętość wynosiła około trzech metrów, gdy moje wynosiły około cztery metry. Jego oczy stały się całe czarne, a ja poczułam przepływ gorzkiej energi...

~

^^Ozyrys

Wpatrywałem się w Audivina, który zmęczony uciął sobie drzemkę. Chętnie powiedziałbym mu wszystko, aby zostawił moją siostrę i wrócił do Nieba. Mam dość tego, jak ten skurwysyn ją rani, może tego nie okazuje...

— Słyszę Twoje myśli Ozyrysie. — Warknął Audivin, otwierając oczy.

— Co jeszcze ukrywasz, co? Jaką prawdę?! — Rzucił oskarżycielsko, a w jego oczach pałała chęć mordu.

— Wiele rzeczy, o których nigdy istnieniu się nie dowiesz! — Odszczekałem mu takim samym tonem.

Naszą nadchodzącą kłótnię przerwał zipiący zmęczony Jot i wystraszona Tair. Obejrzeliśmy się w ich stronę, a Tair już miała zacząć mówić ale Jot zaczął pierwszy.

— Okatte zniknęła, gdy Tair straciła z niewiadomego powodu przytomność. — Wyjaśnił ogier, na co ja poczułem złość.

— Wiedziałeś dobrze, że Okatte nie może zostać! - Uderzyłem Audivina w łopatkę z łba.

— Było mi powiedzieć! — Warknął odsuwając się.

— Teraz szukaj mojej siostry palancie! — Wykrzyczałem szykując się na kopnięcie go.

— To Twoja siostra! — Wyjawił oburzony.

— Przez Twoją winę jest teraz w niebezpieczeńśtwie! —

— I Twoje zapominalstwo. — Wypuścił wyraźnie zmęczony powietrze.

Nasza kłótnia polegająca na krótkich zdaniach, obelgach i wyzwiskach powoli się ciągnęła...

^^Okatte

Stanęłam na wzgórzu, gdy wielki łeb został uniesiony do góry. Uklękłam, aby pokazać mu uległość. Zwierzę otrzepało wielkie półkilometrowe skrzydła.

Każda łuska była w kolorze perłowym, oczy bestii były czarne.

— Co Cię do mnie sprowadza, bóstwie śmierci? — Zapytał smok, jego ton był taki wypełniony mądrością, był niski ale przyjemny dla ucha.

— Ciekawość. — Anubis stawił się na moich plecach jako mała istotka. Dokładnie jako chłopczyk, który miał czarną karnację, włosy w kolorze złota, a ubranko było w kolorze wyblakłej czerni.

— Ciekawość sprowadza tak potężne istoty jak Ty, na to nic nie wartę opatulone twardą skorupą jądro? — Spytał z niedowierzaniem.

— Zostałam dawno temu wygnana, lecz ostatnio przeszłam przez wiele rzeczy i informacji. — Powiedziałam zrezygnowana.

— Pozwól, że posłucham Twojej histori... — Wielkie zwierzę stanęło na niższej półce skalnej.

— Zaczęło się to pewnego dnia... — Zaczęłam szczegółowo opowiadać, każdy dzień z osobna.

Na mojej opowieści zeszło dobre pięćdziesiąt minut, a smok wysłuchiwał w milczeniu.

— Rzeczywiście, to wiele na tak krótki czas. Ja jestem Hirador. — Przedstawił się. — Na tym świecie, żyję od tysiąca lat... Pamiętam, jak na tym świecie panował pokój między ludźmi i smokami... Lecz nie poszło dobrze, a smoki zostały uznane za zdrajców.. — 

BÓSTWA; Wygnańcy [✔]Where stories live. Discover now