Audivin
Woda. Jak ja kurwa nienawidzę wody. Kto to kurwa wymyślił? Czemu kurwa nie mogła wpaść do jakiegoś pieprzonego kanionu w którym jest sucho? Byłbym kurwa suchy, a teraz mogę obserwować jak krople wody skapują mi z grzywki i spadają na rzadką trawę, która rośnie pod moimi kopytami. Ugh. Nagle ktoś gryzie mnie w zad, a ja spoglądam w tamtą stronę zniesmaczony. Nie zauważając nikogo, wypowiadam zaklęcie, a następnie rozglądam się naokoło, gdy w oddali zauważam Okatte, która rozmawia z karym półbóstwem. Anubis. Do teraz nie nauczył się, że jako jego nauczyciel, nie nauczyłbym go zaklęć na które nie znam silniejszego od zaklęcia. On jednak był głupi i głupim pozostanie. Ogier popycha klacz na drzewo, a ta po chwili otrzepuje się z kory i liści. Szybko materializuje się koło nich, a półbóg spogląda na mnie od niechcenia.
- Już kiedy Cię szkoliłem Anubisie byłeś głupi, i widocznie taki pozostałeś. - stwierdzam nie spoglądając na karusa.
- O czym mówisz, wygnańcu? - warczy zły z powodu mojej obelgi.
- O ile się nie mylę, jesteś tylko zastępczym bóstwem z powodu iż złamałeś jedną z zasad i zostałeś wygnany, a następnie powróciłeś jako zamienne bóstwo, zwane inaczej półbóstwem z powodu tego, że straciłeś większość swojej magii. - oświadczam spokojnie, spoglądając na złego i naburmuszonego karusa. - Nie domyśliłeś się, że uczyłem wszystkie bóstwa tylko tego na co znam od zaklęcia. Mogę pokonać wszystkie bóstwa jednym zaklęciem, więc bardzo Cię proszę odpuść sobie i nie mąć w głowie żadnemu z nas. - warczę, akcentując ostatnie słowo. W oczach ogiera zauważam zawahanie, które po chwili znika razem z karym ogierem. Kiedyś go nawet lubiłem, lecz kiedy powrócił jako półbóstwo całkiem się zmienił. Nie przypomina już tego samego ogiera, jakim był przed wygnaniem. Wracam do reszty. Żadne z nich nie ma zamiaru się odezwać. Może to nawet i lepiej, bo tylko mogłoby mu się dostać. - Ruszamy. - oświadczam, a wszyscy z grupy spoglądają na mnie jak na szaleńca, lecz ruszają stępem za mną.
- Chodź Okatte. - prosi Tair, a gniadoszka po długiej chwili zawahania nas dogania. Może czegoś się nauczy. Nie słuchać Anubisa. Byłemu bóstwu kłamstw nie powinno się wierzyć...Późnym południem, kiedy słońce chowa się za horyzontem, docieramy nad brzeg jakiejś rzeki, przy której postanawiamy przenocować. Cała czwórka rozmawia, wymieniając się jakimiś nic dla mnie nie wartymi informacjami. Stoję na brzegu rzeki wpatrując się w niebo i próbując wyciszyć swoje myśli oraz rozmowę towarzyszy, gdy koło mojego boku staje wilk, a na pobliskiej gałęzi siada sowa.
- Witaj Audivinie. - odzywają się jednocześnie, a ja odpowiadam im kiwnięciem łba, prosząc o kontynuacje.
- Gdzie znajduje się ten wygnaniec? - pytam, spoglądając najpierw na psa, a następnie na ptaka.
- Ostatnio widziałem go na pobliskiej polanie, kiedy dręczył swoją obecnością sarny. - odpowiada wilk, przenosząc swój wzrok na rwący nurt rzeki.
- Jutro z rana chce wiedzieć, gdzie dokładnie się znajduje. - oznajmiam, a obydwoje zgadzają się po czym znikają w leśnej gęstwinie. Wolnym krokiem zaczynam wracać do towarzyszących mi bóstw. Musimy przeczesać dość spory obszar, jeśli będzie taka potrzeba, a do tego lepiej jest mieć towarzyszy.
- Okatte. Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłam dzisiaj. - mówi przejęta Tair, cały czas przyglądając się nie zainteresowanej tym tematem gniadoszce. Bogini kwiatów zawsze była przewrażliwiona.
- Przestań ją tym męczyć. - upomina ją Ozyrys, przewracając oczami.
- Skoro Audivin szkolił wszystkich i nikogo nie nauczył zaklęć na które nie zna od zaklęcia to czemu nie mógł mniszyć mojej bariery, aby mnie uratować? - pyta Okatte, kiedy dzieli mnie od nich zaledwie parę kroków.
- Ponieważ bariery są sprawą osobistą i każdy uczy się ich sam. Nie ma zaklęcia na zniszczenie bariery, można je pokonywać silną wolą i poszerzając swoją własną barierę. - oznajmiam spokojnie, podchodząc do grupy. Wszyscy spoglądają na mnie zdziwieni, moim dość miłym tonem i dobrym humorem. - Wracając do tego, po co tu przyszedłem. - prostuje, spoglądając na Tair i Okatte. - Tair jutro zostajesz tutaj z Okatte i czekacie tu dopóki nie wrócimy. Macie siebie nawzajem pilnować. - tłumaczę. Bogini kwiatów kiwa entuzjastycznie łbem, a Okatte niechętnie się zgadza. - Natomiast wy jutro pójdziecie ze mną. - mówię, spoglądając na Ozyrysa i Jota, po czym odchodzę od grupy...Nieprzespanie nocy można zauważyć jedynie po moich przygaszonych oczach, które na szczęście szybko odzyskują, chociaż w większej połowie swój blask. Jestem chodzącym kłębkiem nerwów. Mam na łbie zbuntowanego, tą bandę z którą się użeram dzień w dzień i cztery główne bóstwa, plus tysiące pytań bez odpowiedzi i koszmaro-wspomnienia, które coraz częściej zaprzątają moje myśli, oczywiście nie wspominając o Anubisie. Razem ze wchodem słońca, wstaje Ozyrys i Jot, którzy podchodzą do mnie, kiedy tylko sowa odlatuje, a wilk odbiega.
- O co chodzi? - pyta zaspany Jot, ziewając przeciągle.
- Musimy się zająć zbuntowanym. - oświadczam spokojnie, a oni spoglądają po sobie, a następnie zawieszają wzrok na mnie.
- Czemu? - pytają w tym samym czasie, a ja spoglądam na nich.
- Jak już tu jesteśmy to możemy pomóc zamieszkującym tu istotom. - oświadczam, a ogierzy zgodnie kiwają łbami na zgodę. No i fajnie...

YOU ARE READING
BÓSTWA; Wygnańcy [✔]
FantasyCZĘŚĆ {1} Świat, który wam przedstawię, to bardzo odległy dla nas świat. Ziemie Niczyje, Niebo, zamczyska i zapomniane mistyczne zwierzęta. W tym konie. Konie, jednorożce, pegazy i bóstwa. Kim są Ci czwarci? Chcecie wiedzieć?