18

61 6 0
                                    

Okatte


  - Spokojnie! – Rzucił blondyn, uspokajająco gładząc mnie po szyi. Odpowiedziałabym mu, że najlepszą osobą do uspokojenia nie jest, ale nie mogłam. Konie nie mówią. Audivin, spojrzał na mnie.
- Nic Ci nie jest? – Zapytał troskliwie, spojrzał na moją grzywę i lekko się skrzywił.
- Nic. – Odparłam krótko, zaciskając zęby.
Wzrok Audivin'a stał się automatycznie zimny. Jego tęczówki pociemniały, a gdy przeszedł obok uderzył mnie z całej siły z łopatki. Prychnęłam głośno i przerzucając ciężar, na przednie kopyta z dużą siłą wymierzyłam cios w jego staw skokowy.
Ozyrys podniósł się z ziemi, a po chwili został wyprowadzony przez niejaką Yuki. Pokręciłam łbem, słysząc zdenerwowane fuknięcie od strony szarego. – Co tutaj jeszcze stoisz? – Warknęłam, a ogier szybko ruszył do przodu.
Wyrwałam się Relavianianowi, a ten próbując mnie złapać zaczął za mną biec. Galopem przemierzyłam pastwiska, aż do stadniny, gdzie wbiegłam do boksu i zatrzasnęłam wejście. Zatrzasnęłam, bo wsunęło się do środka tak że nei dało się otworzyć.
Usiadłam na sianie głośno prychając, następnie w mojej głowie pojawiło się zdanie które powtórzyłam. Halter zniknął z mojego łba, na co zareagowałam zdziwieniem. Jak to zrobiłam?
^Słuchaj Okatte, spotkajmy się wieczorem na pastwisku, jako Twój brat muszę Ci wszystko wyjaśnić^ - Objaśnił głos mojej głowie, a ja jedynie nią pokiwałam.
~
~
Wypowiedziałam słowa z myśli, a bramka stała się dla mojego ciała niewidoczna. Wyszłam przez nią, następnie kłusem czmychając na pastwiska i uciekając przed zaciekawionym wzrokiem Audivina, który widocznie był na mnie zły.
Pchnęłam uchyloną bramkę. Kary ogier stał ze spuszczonym łbem. Jego sierść była krótko przycięta, tak samo jak grzywa i ogon. Ogon około 25 centymetrów, a grzywa ucięta 7 centymetrów od skóry. Grzywka opada na jego oko.
- Nef...Okatte. – Szybko się poprawił, nienaturalnie szybko znalazł się obok mnie. Położyłam się na trawie, a fryz naprzeciwko mnie.
- Wyjaśnij mi. Wszystko. – Nakazałam, mój ton był dość mroczny.
Wypuścił głośno powietrze. – Narodziłaś się w Niebie, jako zastępcze bóstwo śmierci. Lecz brak wiary, w drugie bóstwo śmierci sprawiło, że nakazano Twojej drugiej duszy zejść na ziemię. Neftydzie. – Wstrzymał oddech. – Wrzuciłem jej duszę do Twojej, ale teraz widzę że dusza Neftydy przepadła. Więc Ty, masz jej zdolności. Jesteś teraz bóstwem chmur. –
Zrobił krótką przerwę. – Zamiast zwykłego wygnania, do umysłu wcisnąłem Ci zmyślone wspomnienia. Podziałało to na Twoją korzyść, dałem Ci możliwość normalnego życia. Lecz wtedy niesłusznie zesłano Audivina. Musiałem Cię jakoś odciągnąć, ale byłem głupi. Nastraszałem Cię. – Pokręcił łbem.
Zamknął oczy, biorąc głęboki wdech. – Mnie również, niesłusznie wygnano. Teraz powinienem siedzieć z Niebem, a z Audivinem i jego klaczą. – To zabolało. Czułam jak coś przeszywa moje biedne serce. Audivin ma klacz. CZEMU JA SIĘ PRZEJMUJĘ? – Powinienem się jedynie mijać. – Skwitował ogier.
- Murandii była klaczą z popiołu, a Audivin, ślepo w niej zakochany aż do teraz nie zauważa jej błędów. Audivin cały czas nie widział, że zaczynasz darzyć go uczuciem. Nawet ja to czuję. – Powiedział, ale nagle osłupiały zamilkł.
Odwróciłam głowę, a niegdyś wesołe oczy Audivina pokryło zmieszanie. Nagle spytał cicho...
- Kochasz mnie? -   

BÓSTWA; Wygnańcy [✔]Where stories live. Discover now