Audivin
Kontrola. Jedno słowo, lecz ma wiele pojęć. Oczywiście wszystko zależy od tego jak je użyjemy oraz z jakim innym słowem połączymy. Może być kontrola na przykład państwowa, a to nie jest to samo co kontrola nad jakąś maszyną. Lecz czy można kontrolować coś w stu procentach? Weźmy na przykład życie. Czy można je kontrolować? Niektórzy wierzą w to, że potrafią, lecz nigdy nie można wykluczyć niespodziewanych wypadków, albo zepsucia czegoś. Chociaż pogoda również bywa nie do przewidzenia. Kontrola auta? Nie da się. Jak nic się nie zepsuje, będzie się jechać ostrożnie to zawsze trafi się taki który w nas wjedzie, jak nie od razu nas zabije. No właśnie. Nie można niczego kontrolować w stu procentach. Jest to niewykonalne, ponieważ znajdzie się to ale...
Co mnie napadło? Wtedy kiedy Mike mnie wyprowadzał? Czemu właśnie straciłem kontrolę? To staje się coraz częściej. Jak przez mgłę pamiętam rozmowę z Okatte, a potem tylko jak stałem w boksie, jej wzrok, mówiący: ''Jak ja Cię nienawidzę", a potem ból łba i zasnąłem. O co z tym chodzi? Miałem takie coś już w niebie. Niektóre stulecia były lepsze, a inne gorsze, lecz to zdarzyło się pierwszy raz, że w jednym miesiącu, miałem to, aż dwa razy. Nawet nie wiem co wywołuje u mnie takie zaniki. Może nawet lepiej, że nie wiem...
Stoję w boksie już parę dobrych godzin. Okatte powoli zaczyna opanowywać zdolności swojego bóstwa, a mi pozostaje tylko na to patrzeć. Klacz na pewno poszła do Ozyrysa, a ja muszę z nim ustalić jeszcze jedną istotną rzecz. Wychodzę z boksu, po czym opuszczam stajnię i zaczynam rozglądać się po pastwiskach, aż w końcu zauważam dwie sylwetki koni. To na pewno oni. Nie myśląc długo, zaczynam zmierzać w ich stronę.
- Murandii była klaczą z popiołu, a Audivin, ślepo w niej zakochany, aż do teraz nie zauważa jej błędów. Audivin cały czas nie widział, że zaczynasz darzyć go uczuciem. Nawet ja to czuję. - mówi Ozyrys, lecz kiedy tylko mnie zauważa, milknie osłupiały. Owszem, jeśli teraz rozmyśla na temat, czy to słyszałem to tak. Słuch mam jeszcze świetny. Okatte odwraca łeb w moją stronę, po czym przygląda mi się w ciszy.
- Kochasz mnie? - pytam cicho, cały czas rozmyślając nad słowami fryza, lecz... Co to w ogóle za pytanie. Nie dałem jej ani jednego powodu do tego, aby mnie pokochała, więc jak... Dobra to nie na teraz. Kręcę lekko łbem na boki, aby wyrzucić wszystkie nieprzyjemne myśli, które się w nim kłębią. - Zresztą to nie ważne. - kwituje, spoglądając na Ozyrysa. - A temat bogini gwiazd, obgadujcie daleko ode mnie. - warczę zły, przypominając sobie Izabelkę. Jak ja jej nie cierpię. - Ozyrys, pokaż co tam Ci zostawili. - nakazuje oschłym tonem, a ogier fuka niezadowolony z mojego tonu, po czym pokazuje swój róg i skrzydła.
- Podobają się? - pyta po chwili Ozyrys, a ja gromię go wzrokiem.
- Nie. - ucinam krótko temat. Spoglądając na jego róg. Odrośnie za jakieś... - Cztery tygodnie. - oświadczam, a fryz patrzy na mnie zdziwiony.
- Co cztery tygodnie? - pyta Okatte, a ja przewracam oczami.
- Za cztery tygodnie jego róg odrośnie. - tłumaczę gniadoszce, po czym karus chowa swoje skrzydła i róg, a ja zaczynam kierować się z powrotem do stajni i do swojego boksu. - Tylko, żeby ludzie Was nie zauważyli, jak będziecie wracać. - burczę, na odchodne, po czym dosłownie widzę jak obydwoje wzdychają. Pieprzone rodzeństwo.
- On zawsze taki jest? - pyta Okatte, z nadzieją, że tego nie słyszę. Chciałaby. - No wiesz, nawet w niebie? - poprawia.
- Od kiedy dowiedział się, że Murandii go zdradza? - odpowiada pytaniem na pytanie Ozyrys. - Owszem. - potwierdza, a ja prycham cicho. A niech sobie gadają o czym chcą... - prycham w myślach, zły...Patrzę przez okno, niby patrząc na konie, niby na niebo, lecz jednak na niczym nie zawieszam na dłużej wzroku. Łeb mnie boli od myślenia, więc próbuje nie myśleć o niczym co jest trudne.
- To jest właśnie ten koń. - słyszę za sobą stwierdzenie Mike, na co odwracam w jego stronę łeb. Koło niego stoi jakaś starsza babka z jakąś torbą.
- Audivin? - pyta dla upewnienia, a ja prycham w odpowiedzi. Czarnowłosy potwierdza kiwnięciem głowy, a rudowłosa wraca do mnie wzrokiem swoich zgniło-zielonych tęczówek. - To jaki tkwi problem?
- Masaż na złagodzenie napięć mięśni. - mówi Mike, a ja odwracam się w jego stronę. To jest interesujące. - Na jeździe, dopóki jest kontakt w dosiedzie, łydkach i na wodzy, to jest super koń. Rozluźnia się, jakby przestawał myśleć o całym otaczającym go świecie i zwraca dwieście procent swojej uwagi na jeźdźca, lecz jak tylko zabraknie wodzy tak wszystko się sypie. Próbuje go rozluźniać przez stopniowe oddawanie wodzy na kole, lecz on nie chce się rozluźniać. Do pewnego stopnia opuści łeb, lecz to nie jest to.
- Skąd to wiesz? - pyta rudowłosa na chwilę spoglądając na swojego rozmówcę.
- Dopóki jest kontakt to grzbiet jest rozluźniony i ładnie pracuje, lecz jak tylko próbuje go wypuścić tak cały grzbiet się usztywnia. - tłumaczy, a ja prycham. Wcale tak nie jest.
- Według mnie to prędzej musiałbyś się zgłosić do jakiegoś zaklinacza koni, lub psychologa końskiego, lecz na początku spróbujmy ten masaż. - proponuje, a Mike zakłada mi kantar z uwiązem, po czym wyprowadza na myjkę, gdzie rudowłosa przystępuje do działania. Nie czuję, aby to mi pomogło...Po masażu Mike postanowił wyczyścić mnie, a następnie wypuścić na resztę dnia na pastwisko, czyli dzisiaj mam luz od jazd i treningów. Przynajmniej tyle dobrego. Masaż oprócz tego, że był długi i przyjemny to i tak w niczym nie pomógł. A nie mówiłem? Kobieta uznała, że tak jak mówiła wcześniej to siedzi w mojej psychice i ona niestety nie jest w stanie mi pomóc. Phi. Głupia baba. Stoję na pastwisku już którąś godzinę, próbując o niczym nie rozmyślać, co jest trudne. W oddali widzę pasące się stadko klaczy z paroma źrebiętami. Na sąsiednim znajduje się jakiś ogier, który próbuje nagadać Ozyrysowi, jaki to on jest super, aby tylko przekonać i zwrócić na siebie uwagę Okatte, z którą przez płot rozmawia karus. Ja to bym od razu mu nagadał, aby się zamknął. Ok. Ta myśl jest do mnie nie podobna, lecz z mojej perspektywy wydaje się to bardzo zabawne. Może gdybym był na miejscu Ozyrysa, rzeczywiście bym nie zareagował. No właśnie. Miałem nie myśleć, a co właśnie robię? Rozmyślam nad ogierem, który podskakuje do innego ogiera, aby przypodobać się klaczy, która z nim rozmawia. Moje plany nie myślenia, poszły w niepamięć. Trudno jest się wyłączyć i nie myśleć. Choćby na parę minut...
YOU ARE READING
BÓSTWA; Wygnańcy [✔]
FantasyCZĘŚĆ {1} Świat, który wam przedstawię, to bardzo odległy dla nas świat. Ziemie Niczyje, Niebo, zamczyska i zapomniane mistyczne zwierzęta. W tym konie. Konie, jednorożce, pegazy i bóstwa. Kim są Ci czwarci? Chcecie wiedzieć?