Lekcje skończyły się o po 15. Byłam na prawdę wdzięczna gdy zadzwonił ostatni dzwonek. Nie wiem za co byłam wdzięczna, bo czas wcale nie zaczął płynąć szybciej co skróciłoby moje katusze. Po prostu świadomość, że za chwilę wrócę do swojego pokoju i bez żadnych głupich komentarzy zrobię to co mi się podoba wprawiała mnie w pozytywny nastrój.
Przez cały dzień starałam się uniknąć mojego sąsiada. Nie chciałam po raz kolejny zostać upokorzona. Na szczęście mi się to udało. Oznacza to, że mogło być gorzej, więc mogę jeszcze liczyć na jakieś szanse od losu. Wychodzę ze szkoły czując w powietrzu wolność. Uświadomiłam sobie, że to właśnie będę odczuwać za każdym razem gdy stąd wyjdę. Mama powinna już czekać na mnie na parkingu. Wypatruję ją z daleka. Podchodzę do auta z nieudawanym entuzjazmem.
-Dobry dzień?-spytała widząc mój uśmiech.
-Tak, bardzo-odpowiedziałam.
Dzień sam w sobie nie był dobry, ale zakończenie już tak. Codzienny powrót ze szkoły będzie moim małym zwycięstwem. Może w końcu wygram walkę ze swoją nieśmiałością. Właściwie to muszę to zrobić, bo inaczej sobie nie poradzę. Na pewno nie tutaj.
Gdy dojeżdzamy na miejsce mama informuje mnie, że przychodzi dzisiaj do niej jakaś kobieta. Trochę to dołujące, że mama już ma gości, a ja nawet nie znalazłam sobie tutaj znajomych.
Wchodzę do domu i czuję zapach ciasta, to chyba szarlotka. Tak, wyczuwam cynamon i jabłka. Jestem tym mile zaskoczona. Idę do kuchni żeby ukroić sobie kawałek.
-To nie dla Ciebie-powiedziała mama, która weszła za mną do kuchni.
-Dlaczego?-zapytałam-Zabraniasz mi jeść?
-Mówiłam Ci, że mam dzisiaj gościa. To dla niej. Nie bądź taka pazerna.
-Boże, tylko zapytałam. Nie jestem pazerna-oburzyłam się.
Nie miałam ochoty już więcej przebywać z nią w tym samym pomieszczeniu. Od razu ruszyłam schodami w górę. Mam ochotę wrócić do taty. On nigdy by mnie tak nie potraktował. Dostałam wiadomość od mojej przyjaciółki z poprzedniej szkoły. Spytała jak mi się podoba nowa szkoła, twierdziła, że na pewno jest w niej wielu przystojnych chłopców. Stwierdziłam, że do niej zadzwonię. Chcę powiedzieć jej prawdę, a raczej jej połowę, ale nie chcę jej okłamywać.
-Hej! Tęsknię za Tobą-usłyszałam w słuchawce głos Tamary.
-Ja za Tobą też, nawet nie wiesz jak bardzo-odpowiedziałam.
-No i jak było? Już Ci mówiłam jak bardzo Ci zazdroszczę?
-Tak i to kilka razy, ale ja dalej wolałabym zostać z tatą. W szkole wcale nie jest tak fajnie. Jest o wiele gorzej niż u nas.
-Co Ty nie może być aż tak źle. Coś się stało?
-Nie, nic, po prostu wydaje mi się, że do nich nie pasuję.
-Poważnie? To twój pierwszy dzień. Mój błąd. Nie mogę Cię pytać jak było, bo wiadomo, że pierwszy dzień będzie okropny. Nowe miejsce, nowi ludzie, w ogóle wszystko nowe.
Jej słowa trochę mnie pocieszyły. Mam nadzieję, że sprawdzi się do to co mnie mówiła. Chciałabym aby następne dni były lepsze od dzisiejszego.
Rozmawiałam z Tamarą jeszcze długo. Miała mi dużo do opowiedzenia choć w szkole nie było mnie tylko jeden dzień. Naszą rozmowę przerywa mama, która woła mnie żebym zeszła na dół.
-Muszę kończyć-mówię do przyjaciółki-Mama czegoś ode mnie chce.
-Jasne-odpowiedziała-Tylko się znowu na nią nie denerwuj.
-O ile dam radę. Kocham Cię, pa.
-Ja Ciebie też, buziaki.
Odłożyłam telefon i posłusznie zeszłam na dół, gdzie mama siedziała w salonie z kobietą wyglądającą na około 40 lat, czyli w wieku mojej mamy.
-Dzień dobry-przywitałam się.
-Dzień dobry-odpowiedziała kobieta.
-To jest moja córka, Natalia-przedstawiła mnie mama.
Nie rozumiem czemu właściwie musiałam ją poznawać. Wcale tego nie potrzebuję.
-Beata, miło mi-powiedziała kobieta podając mi dłoń, którą po chwili uścisnęłam.
-Usiądź z nami-zaproponowała mama ze zbyt wielką uprzejmością.
Choć zrobiłam to niechętnie to jednak postanowiłam dotrzymać im towarzystwa. Czułam się skrępowana gdy zadawała mi pytania o szkołę i oceny, bo wiedziałam, że ja nie mam o co ją zapytać i za chwilę zastanie nas niezręczna cisza.
-Na prawdę tam chodzisz?-zapytała z entuzjazmem Beata.
-Tak, myśli pani, że to dobra szkoła?
-Oczywiście. To na pewno kojarzysz Arka, chłopak mieszka obok was, jest na prawdę miły choć jak każdy czasami się buntuje. Myślę, że mógłby pomóc Ci się zaklimatyzować.
A więc ten, którego ,,uwodziłam" ma na imię Arek. To zabawne, że potrafił tak manipulować ludźmi, że nawet dorosła i dojrzała kobieta ulega jego urokowi.
-Niestety, nie kojarzę-skłamałam.
-Jaka szkoda, ale jeszcze wszystko przed Tobą, na prawdę wie jak traktować kobiety, mimo tego, że jest taki młody.
-Z pewnością-mruknęłam pod nosem.
-Słucham?
-Nic, przypomniałam sobie, że mam jutro ważną kartkówkę, bardzo przepraszam, pójdę na górę.
Posłałam Beacie i mamie szybki uśmiech. Mama patrzyła na mnie z oburzeniem. Zrobiłam coś nie po jej myśli, więc jest na mnie zła, ale mam to gdzieś. Nie będę dłużej słuchać jak tamta kobieta go wychwala. Nie powiem o nim ani jednego słowa dobrze, jest największym chamem jakiego spotkałam w życiu.
Skierowałam się po schodach na górę. Może odrobię lekcje, nie chcę podpaść mojej matematyczce. Pojutrze mam sprawdzian z geografii, więc i do niego wypadałoby się przygotować.
Ślęczę nad książkami tak długo, że aż tracę poczucie czasu. Koleżanka mamy jeszcze u nas jest. Jak te dwie baby mogą, aż tyle gadać? Spoglądam na zegarek i widzę, że jest 22. W końcu słyszę jak ktoś wychodzi z naszego domu.
Odetchnęłam z ulgą gdy mama nie zawołała mnie aby skrytykować moje dzisiejsze zachowanie. Pewnie myślała, że śpię. Postanowiłam nie uczyć się już więcej. Muszę mieć siłę na jutrzeszy dzień. Gdy wstaję z łóżka moją uwagę przykuwa sąsiad, który całuje się ze swoją dziewczyną. Mam pecha, nie chcę być świadkiem takich sytuacji nigdy więcej. Chociaż gdyby to zaszło dalej mogłabym ich nagrać, a później go szantażować. Nie, to zły pomysł, nie jestem w stanie zrobić czegoś takiego.
Następnego dnia z trudem budzę się do szkoły. Tak jak myślałam mama planowała ochrzan na dzisiaj.
-Nieładnie się wczoraj zachowałaś-skrytykowała mnie.
-Wiem o tym. Po prostu kojarzę tego chłopaka, ale on nie jest taki jak mówiła pani Beata.
-Czyli znasz go dosyć dobrze? Skąd? Musieliście znać się wcześniej.
-Skończmy o nim rozmawiać, proszę.
-Niech Ci będzie-ustąpiła mama.
-Masz jakąś pracę?-zapytałam.
-Narazie jeszcze się rozgladam-powiedziała.
-Skąd miałaś pieniądze na dom?
-Wzięłam kredyt.
-Jak? Skoro nie pracujesz-zauważyłam.
-Nie twoja sprawa-oburzyła się.
-Jak wszystko inne, nic nie jest moją sprawą.
Wyszłam z samochodu zła. Mam nadzieję, że to mi pomoże w stawieniu czoła czekającym mnie problemom.
Szłam przez korytarz tym razem mniej osób zwracało na mnie uwagę. Z intensywnie różowych włosów zrobiłam koka, a zamiast fioletowego sweterka wybrałam żółty i połączyłam go z jeansami, a do tego nałożyłam skarpety i paski. Wyglądałam już normalniej niż wczoraj.
Wchodząc do klasy zauważyłam osoby, których wczoraj nie było. To były dwie dziewczyny jedna miała brązowe włosy i przerzedzoną grzywkę, a druga była ciemną blondynką i pierwszą osobą w tej szkole bez tony makijażu.
Lekcja polskiego strasznie się dłużyła dlatego rozglądałam się po klasie i rozmyślałam o tym jak tutaj przeżyć. Nikt oprócz mnie nie był tutaj samotny, tylko ja byłam osobą nielubianą. W każdej szkole jest ktoś taki. Dlatego przede mną tutaj też musieli mieć jakąś ofiarę. Moim zadaniem jest znalezienie jej i zawarcie nowej przyjaźni. Nie mam wyboru kogoś muszę tutaj mieć.
Przerwa pomiędzy pierwszą a drugą lekcją minęła mi spokojnie, jak zwykle się nudziłam, ale oprócz tego poszukiwałam potencjalnego kandydata na przyjaciela. Nikt specjalny jednak nie przykuł mojej uwagi. Wszyscy zdawali się być zadowoleni z tego, że tu są, wszyscy oprócz mnie.
Po drugim angielskim dalej byłam sama. Stwierdziłam, że muszę się albo do tego przyzwyczaić, albo bardziej się postarać. Atrakcyjniesza była druga opcja, bo tylko dzięki niej miałam szanse na poprawę swojej sytuacji. Nie od razu do tego przystąpiłam. Na początku musiałam doznać kolejnego upokorzenia przez ukochanego sąsiada. Myślałam, że nie będzie go dzisiaj w szkole, więc jeden problem miałabym z głowy. Myślałam tak dopóki on nie postanowił zniszczyć mnie cieleśnie. Co zrobił? Klepnął mnie w tyłek. Mało? Jak dla to zdecydowanie za dużo. Może jego dziewczyna to lubi, ale ja nią nie jestem, a jego dotyk bynajmniej nie sprawia mi przyjemności. Kiedy poczułam jego rękę na moim pośladku, odwrociłam się gwałtownie. Niech wie, że nie będę olewała takich zachowań, nie będzie robił tego co mu się podoba.
-Ej!-krzyknęłam.
Natychmiast tego pożałowałam, bo to jedno słowo wystarczyło, aby wzbudzić ciekawość osób przebywających na korytarzu. Oczy wszystkich znowu były skierowane na nas.
-Jakiś problem?-odezwał się Arek.
-Przed chwilą klepnąłeś mnie w tyłek, tak to jest problem-powiedziałam.
Usłyszałam chichoty dziewcząt. W tym momencie straciłam też w nie wiarę. Na prawdę śmieszyło je to, że jakiś dupek robi z każdym co chce i ma gdzieś co czują inni. Jestem dziewczyną tak jak i one. Ten los mógł spotkać każdą z nich. Czy wtedy też by się tak śmiały? Raczej nie. Chociaż, może jednak tak. Nie potrafię się domyśleć ich reakcji gdyż nie mam pojęcia jak można być tak zapatrzonym w tego człowieka.
-Daj spokój, to tylko żarty-stwierdził rozglądając się wokół szukając aprobaty jakby powiedział coś strasznie mądrego.
-Widocznie mamy inne poczucie humoru-skrzyżowałam ręcę na piersiach i patrzyłam na niego z najpoważniejszą miną jaką potrafiłam zrobić.
-Wiesz co ja myślę?-zapytał i zbliżył się do mnie co wywołało pomruk wśród gapiów-Myślę, że ty go wcale nie masz. Z resztą nie tylko tego Ci brakuje-powiedział i spojrzał na moje piersi.
Mało tego, że ludzie zaczęli się śmiać to jeszcze gwizdali i bili brawa. Za co? Pytam się za co? On właśnie skrytykował moje piersi. Moją część ciała, której wielkość nie zależała ode mnie. Skomentował ją ponieważ zwróciłam mu uwagę za niewłaściwe zachowanie. Myślałam, że nie może być już gorzej przed chwilą przekonałam się, że może.
Chciałabym podziękować mojej pierwszej dzielnej czytelniczce za wytrwałość.
Zapraszam wszystkich do dzielenia opiniami!
CZYTASZ
Sąsiedztwo
Подростковая литератураWidzę go w oknie. Patrzę na niego przez chwilę. Tym razem nie mam zamiaru się ,,gapić". Mimo tego, że jest bez koszulki opanowuję swój wzrok i moje oczy znowu lądują w zeszycie. Tym razem mam pecha, chyba już zdążył zauważyć, że się na niego patrzył...