część 26

206 14 1
                                    

  Odrobinę zestresowana weszłam do domu Gabriela. Nienawidzę tego, że w obecności ludzi, którzy nie pałają wobec mnie zbytnim entuzjazmem muszę zachowywać się nadwyraz rosądnie i przyzwoicie zamiast zwyczjnie być sobą, bo w końcu i tak nie mam nic do stracenia.
  Przy wejściu powitał nas gospodarz. Wysoki piegowaty blondyn z niebiesmimi oczami. Wiem, że od razu mnie rozpoznał, bo choć tylko na chwilę dał to po sobie poznać to jednak był zaskoczony na mój widok. Mogłam sobie tylko wyobrazić co właśnie pomyślał. Nigdy w życiu bym nie zaprosił tej dziwaczki do siebie. Dlaczego Alicja w ogóle się z nią zadaje? Ale mogłam tylko zgadywać. W następnej sekundzie nawet zgadywanie zostało mi utrudnione. Jego twarz przybrała bowiem wyraz radości. Sprawiał teraz wrażenie zadowolonego.
  -Jesteście!-powiedział-Hej!
  Ja się z nim nie przywitałam.
  -Hejka!-odpowiedziała Alicja, z którą tutaj przyszłam.
  Byłyśmy na miejscu jednocześnie w tym samym momencie, bo postanowiłyśmy spędzić trochę czasu razem zanim przyjdziemy tutaj, a przy okazji mogłam zostawić swoje rzeczy. Tym razem już o nich nie zapomniałam.
  Dziewczyna, dla której dzisiaj byłam towarzystwem oplotła ramionami szyję chłopaka. Stali przytuleni dosyć długo. Wtedy na myśl przyszła mi Laura. Ten widok chyba nie byłby dla niej zbyt przyjemny.
  -To jest Natalka-przedstawiła mnie gdy odkleiła się od chłopaka-Mówiłam Ci, że przyprowadę koleżankę.
Dla dobra mojej sąsiadki będę musiała obserwować dzisiaj tych dwoje.
  -Gabryś-powiedział jako pierwszy.
  -Cześć-wyciągnęłam w jego stronę rękę.
  Zamiast przyzwoitego uścisku dłoni zostałam objęta ramionami co jest aż dziwne sądząc po opini jaką miał o mnie wcześniej, a poza tym nawet Ci, którzy wydają się mili często nie bywają aż tak otwarci jak on. Najwidoczniej popularni ludzie już tak mają. A mianowicie potrafią udawać. Dlatego właśnie ufa im spora ilość osób.
  Cierpliwie poczekał aż zdejmiemy buty, a następnie zaprowadził nas w stronę salonu, z którego dało się słyszeć zagraniczną muzykę. Wyglądał on na prawdę elegancko. Na myśl przyszło mi jednak, że urządzony został w stylu kobiecym. Ściany miały kolor delikatnego brązu, a białe fotele i sofa idealnie kontrastowały z czarnymi stolikami. Poza tym było dużo ozdób w gablotach, a nawet stały tam chyba puchary za osiągnięcia sportowe. Wydaje mi się, że nie należały do Gabriela. On tak samo jak Arek interesował się tylko beztroskim życiem oraz patrzeniem na innych z góry.
  Poza stylem pokoju dostrzegłam oczywiście kilka, albo raczej kilknaście osób skupionych prawie w tym samym miejscu. Choć był on zasłonięty przez większość dziewczyn (co delikatnie mnie zdenerwowało), Arek jako pierwszy przykuł moją uwagę. Przyłapałam go w momencie gdy akurat wywołał śmiech wśród swoich towarzyszek. Chłopak też nie ominął mnie wzrokiem obojętnie. Raczej dostrzegłam u niego na twarzy strach? Ale zaraz. Dlaczego miałby się mnie bać? Pomyślałam sobie, że pewnie przybyłyśmy tutaj jako ostatnie, bo grono miało być niewielkie, a jest całkiem spore. Wszyscy co do jednego spojrzeli w naszą stronę. Kojarzyłam niemalże każdą osobę z tego towarzystwa. Starsi, albo młodsi uczniowie naszej szkoły pojawili się tutaj. Dosłownie może kilka twarzy widziałam po raz pierwszy. Nasze pojawienie się wywołało poruszenie. Zapewne każdy z nich sadził, że gdy szybko szepnie coś do osoby siedzącej po sąsiedzku nikt tego niezauważy. To mijało się z prawdą gdyż w jednej chwili rozległ się dźwięk rozochoconych pszczół spowodowany nagłym wybuchem rozmów. Poczułam, że się czerwienie. Do głowy przyszło mi także to, że mówią o mnie. To oni zawsze byli świadkami nieuprzejmego zachowania Arka wobec mnie. Kojarzą mnie jako różowowłosą w kolorowych swetrach. Inga choć nie wyraziła pesymizmu wobec tej imprezy miała w głowie dokładnie to co ja teraz. Jestem tego pewna. Myślała wtedy: lepiej tak nie idź, to się skończy źle. Teraz wpadłam na to, że mogła mi to powiedzieć, a ja powinnam się jej posłuchać. Chciałam z tamtąd wyjść. Czułam się strasznie niechciana. To był błąd.
  Nie mogłam nic zrobić. Po prostu posłusznie szłam za Alicją i po kolei odkrywałam tożsamości obcych dla mnie do tej pory obserwatorów. Nie byłam w stanie jednak zapamiętać wszystkich imion. W pamięci zapadli mi tylko Damian i Maks, których poznałam jako ostatnich. Na szczęście to obok nich się zatrzymałyśmy. Najprawdopodobniej z nimi spędzimy większość tego wieczoru. Z jednej strony to mnie cieszyło, ponieważ nie będę musiała przyznawać się do tego, że nie pamiętam imion moich rozmówców, lecz z drugiej strony wśród nich nie było Arka, którego w dalszym ciągu pragnęłam lepiej poznać.
  W ostateczności banda gapiów zajęła się znacznie ciekawszymi sprawami niż my dwie, które przyszłyśmy przed chwilą.
  Siedziałyśmy w towarzystwie chłopaków przy stole, który dopiero przed chwilą to spostrzegłam, oddziela salon od kuchni w kolorach równie stonowanych co salon.
  -Alka, franco pisałem do Ciebie-oskarżył ją Damian.
  To ten z nich, który miał krótko przystrzyżone brązowe włosy, wygolone krócej po bokach. Alicja ku mojemu zdziwieniu śmiała się z tego co powiedział. Ależ on ją przecież obraził!
  -Nie mogłam tracić dla Ciebie czasu, byłam z Natalką-objęła mnie ramieniem.
  Zaczerwieniłam się kiedy chłopak na mnie popatrzył. Szykowałam się na krytykę. Chodził on do drugiej klasy. Z pewnością do drugiej, bo z równoległych kojarzyłam mniej więcej wszystkich, a wczoraj widziałam go w szkole, więc nie mógł być maturzystą.
  -A więc to twoja wina, Różowa-rzucił w moją stronę.
  Co dziwne uśmiechał się w moją stronę. Jakby chciał mi dodać otuchy.
  -Czemu mówisz o niej, Różowa?-wtrącił Maks.
  Jego akurat nie kojrzyłam ze szkoły zatem miałam u niego czystą kartę. Nawet nie miał pojęcia czego świadkiem byli prawie wszyscy tutaj zebrani.
  -Kiedyś miałam różowe włosy-odpowiedziałam za niego.
  Widziałam, że Damian już otwierał usta, ale ja sama chciałam wyjaśnić to Maksowi.
  -Ale to już przeszłość-mówiłam-Nigdy do tego nie wrócę.
  -Serio? Ja przefarbowałem się kiedyś na niebiesko-odpowiedział.
  Zrobiło mi się dziwnie miło. Poczułam się pewniej. Nie tylko dlatego, że chłopak mało o mnie wiedział, ale także z tego powodu, że ten Damian właściwie też nie był taki zły. Nawet nie wtrącił żadnej złośliwej uwagi na mój temat. Tak na prawdę to nawet nie było sposobu, by mógł dodać o mnie coś negatywnego. Nie znał mnie jak i reszta, której łatwo było oceniać mnie pierwszego dnia gdy mnie zobaczyli.
  Nawet nie zdążyliśmy dokończyć z Maksem tematu farbowania włosów, a na stole pojawiły się cztery kieliszki, szklanki soku i wódka. Nie byliśmy pierwsi, którzy zaczęli spożywać na tej imprezie. Choć nie było nikogo kto siedziałby tutaj zataczając się od samego początku to większość osób zaczęła pić dużo przed nami. Kilka dziewczyn od dobrych paru minut tańczyły ze sobą dyrygując jedna przed drugą jaki krok teraz zrobią, albo pokazując sobie nawzajem jak dobrze się ruszają. Ja z pewnością dzisiaj nie zatańczę.
  Po następnych dwóch kieliszkach zaczęliśmy rozmawiać o niczym innym jak o alkoholu. Chociaż tym razem sytuacja była utrudniona, bo muzyka grała coraz głośniej.
  -Wyłączcie to gówno!-krzyknął nagle Damian.
  -Właśnie, to jest do dupy-wyłonił się z tłumu czyjś głos.
  Ktoś, kto pełnił rolę DJ-a posłusznie zmienił repertuar.
  -No i to mi się podoba-roześmiał się z chłopak-Na czym to ja skończyłem?
  -Na tym jak przeskakiwałeś przed płot-powiedziała Alicja.
  -No właśnie...-Damian powrócił do swojej opowieści.
  Chodziło w niej o to jak razem z kolegami postanowił pod wpływem alkoholu odwiedzić kolegę z podstawówki, który był synem jego nauczycielki, oczywiście również z podstawówki. Tylko, że tego dnia Damian akurat przypomniał sobie o tym, że w czwartej klasie dostał od niej negatywną uwagę za wąchanie butów kolegi.
Mniej więcej tyle zrozumiałam. W międzyczasie rozglądałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Arka. Od początku imprezy nie zyskałam z nim jeszcze kontaktu wzrokowego, a chciałam z nim nawet porozmawiać. Teraz w końcu gdy moje oczy skierowane były centralnie na jego twarz udało mi się dostrzec, że on także przywoływał mnie wzrokiem. Starał się jednocześnie słuchać tego co mówią ludzie wokół niego, w tym samym czasie uśmiechając się do mnie promiennie. To było miłe z jego strony. Nawet choćbym chciała nie mogłam powstrzymać uśmiechu. To właśnie dlatego tutaj przyszłam. Żeby go zobaczyć. Wyglądał niezwykle przystojnie nawet mimo faktu, że w pomieszczeniu panował półmrok. Jego idealne rysy twarzy w połączeniu z uśmiechem adresowanym tylko do mnie sprawiły, że zrobiło mi się na prawdę ciepło gdzieś w okolicach brzucha. Postanowiłam odważyć się na podniesienie ręki i nieme przywitanie się z nim. Uniosłam więc ją do góry i pomachałam w jego stronę. Bezstroski uśmiech na chwilę znikną, lecz po chwili znów wrócił. Już miał odwzajemnić mój gest, ale nagle zorientował się, że nie stoi sam. Jego dłoń zamiast machać do mnie spoczęła na talii jakiejś dziewczyny. Spojrzałam mu w oczy, żeby zadać nieme pytanie ,,o co chodzi?", ale nie patrzył na mnie. Nawet na chwilę nie odwrócił już wzroku w moją stronę. Momentalnie zrobiło mi się przykrko. Wszystkie moje nadzieje wyparowały.
Liczyłam na coś czego nie mogłam mieć. Może nie podobałam mu się tak jak mi się wydawało. Nagle zaczęłam poddawać wątpliwościom moje dotychczasowe przypuszczenia i plany na ten wieczór. Miał dużo koleżanek. Byłam tylko jedną z nich. Z resztą jedna mądra osoba, z mojego otoczenia dała mi to do zrozumienia. Inga i jej sceptyczne nastawienie znowu wygrało. Nie mogłam dłużej patrzeć na tych dwojga. Co jeśli ona podobała mu się bardziej? Byłam zazdrosna.
  -Prawda, Natalka?-Alicja znowu objęła mnie ramieniem.
  -Tak, tak-rzekłam wymijająco.
  Leniwie przeniosłam wzrok na chłopaków i dostrzegłam, że dosiadł się kolejny. Nie zauważyłam gdy przyszedł, ale kątem oka dostrzegłam, iż wypili kolejkę beze mnie. Dziwne, że tak to na nią zadziałało. W końcu wypiła tylko o jeden kieliszek więcej ode mnie, a wyglądała na milion razy weselszą. Ja postanowiłam, że nie mogę tak przejmować się tym zabójczo przystojnym... To znaczy tym kretynem Arkiem. Otrząsnęłam się.
  -Zdecydowanie-przyznałam Alicji rację znacznie bardziej energicznie niż przed chwilą.
  Nawet nie wiedziałam w jakiej kwestii się zgadzamy, ale w nastepnej chwili już byłam w temacie. Rozmawiali oni o nauczycielach. Najwyraźniej wspomnienia Damiana zaważyły o dalszym losie rozmowy.
  -Kręglicka mnie uwielbia!-pochwalił się nowoprzybyły chłopak.
  -Ta szmata?-zadrwił Damian-Nienawidzę jej.
  Po chwili chwycił za szklaną butelkę i napełnił kieliszki przeźroczystą substancją. Takich sytuacji było jeszcze kilka zanim poczułam to co czuję właśnie teraz. Do tej pory dosiadł się do nas także piękny chłopak. Matko kochana, ależ ich było. Ten co teraz przyszedł, by usiąść obok mnie to niezła dupa. O w mordę! Przecież to Arek.
  -Przepraszam, ale jak Ty masz na imię?-zapytałam w ramach złośliwości.
  -Feliks-powiedział.
  A nie to jednak nie Arek, ale też miał czarne włosy, a od czasu do czasu czułam jego mięsień dotykający mojego wątłego ramienia.
Postanowiłam, że dam po sobie poznać, że jestem zaskoczona tym, że ma tak na imię, a poza tym to piękne imię.
  -A ja...-zaczęłam przeciągając literę a.
  Ups, chyba jestem trochę pijana.
  -Natalia?-dokończył Finiks.
  -Ależ tak!-odpowiedziałam zszokowana.
  -Zapamiętałem-rzekł Fenek.
  Patrzyłam mu przez chwilę w oczy, które też były bardzo ładne.
  -Masz bardzo ładne oczy-skomplementował mnie tym co ja pomyślałam o nim.
  -Ty też-zrewanżowałam się-Są bardzo... Miłe!
  Na prawdę wyglądały miło. Jego krzywa dwójka z lewej strony także. Musiałam przestać być taka pijana. W końcu poznałam porządnego chłopaka.
  -Dziękuję-powiedział swoim męskim głosem-Kojarzę Cię ze szkoły-wyznał.
  -Może i tak-zlekceważyłam jego słowa-Ale czy mogę oprzeć się na twoim męskim ramieniu?
  Po co dodawałam, że jest męskie?
  -Jasne-powiedział w dalszym ciągu pokazując mi swoje zęby.
  Objęłam jego rękę swoim ramieniem, albo razem oplotłam się wokół jego bicepsu, który był na prawdę spory. Wygodnie mi się na nim leżało. Prawie zasnęłam, ale nagle wybudziło mnie kilka tańczących dziewczyn.
  -Słodziutkie! Chodźcie do nas!-zachęcały.
  Wtedy uniosłam gwałtownie głowę i wyswobodziłam rękę tego... Jak on? Feniks? Feliksa! No tak. Wyswobodziłam jego rękę z mojego uścisku.
  -Nie, ja dzisiaj nie tańczę-powiedziała Alicja.
  Chciałam zapytać dlaczego, bo sama byłam chętna, ale ona bez zastanowienia podała odpowiedź wyraźnie ruszając ustami i niemo wypowiadając słowa: ,,okres".
  -Ja idę!-powiedziałam i wstałam by zatańczyć razem z nimi.
  Ale chwila. Czy ja przypadkiem nie miałam dzisiaj nie tańczyć? Być może.

Odpalam pierwszy rozdział maratonu. Od dzisiaj do niedzieli rozdziały będą pojawiały się każdego dnia!

SąsiedztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz