część 29

218 15 0
                                    

  Mama wyczuła negatywną aurę unoszącą się nade mną, bo dzisiaj zaproponowała, że zrobimy sobie wspólnie jakąś superświetną kolację. Jestem jej wdzięczna, że choć nie wie co mnie trapi to i tak nie próbuje wydusić ode informacji. Przypuszczam, że nawet bym jej nie powiedziała. Zamiast tego ona zwyczajnie chce poprawić mi nastrój. Z jednej strony cieszy mnie to lecz z drugiej jest zbyt podejrzane. Odkąd się tutaj wprowadziłyśmy ona tylko raz była dla mnie nadwyraz miła, a miało to miejsce po samym przybyciu do nowego domu. Wtedy myślałam, że w celu przyciągnięcia mnie na swoją stronę, ale kiedy dowiedziałam się, że to tato jest winny przekonywanie mnie o słuszności jej decyzji nie było konieczne. Później już ani razu nie wykazała się przesadną sympatią, jedynie upominała mnie żebym zawsze zachowywała się stosownie. W ostatnim czasie na wszystko się zgadzała, a mało tego dzisiaj ma zamiar zrobić mi wystawną kolację. Dlatego uprzedziła mnie, że dziś wrócę ze szkoły z nią. Nieźle, prawda?
  Pojechałyśmy na zakupy do spożywczaka, a na końcu okazało się, że wyniosło nas to sporo pieniędzy. Nawet nie pytałam skąd nas na to stać, bo miałam dość zbywających odpowiedzi, ale musiało być coś o czym mama nie chce mi powiedzieć.
  Zaczęłam wyciągać z samochodu pierwszą siatkę z chyba dziesięciu. Obkupiła nas na cały miesiąc. Mama oczywiście nosiła je razem ze mną. Po pierwszej przyszła pora na następną, ale tym razem gdy wyszłam na dwór przy naszym aucie stał pomocnik.
  -Dzień dobry-powiedział do mojej mamy Arek-Niech pani się nie kłopocze, pomogę Natalce nosić siatki.
  Stałam na przeciwko niego z rozzłoszczonym wyrazem twarzy. No tak, przecież nie da się nikogo zablokować w prawdziwym życiu. Co za pech, że mieszkał zaledwie po sąsiedzku. Jego twarz wyglądała dzisiaj już zupełnie inaczej. Jakby trochę zamaskował swoje ślady po pobiciu. Musiał ukraść kosmetyki od swojej siostry i nieporadnie się nimi pomalować, albo raczej usiłować zakryć ranę. Ciekawe co pomyślała sobie mama gdy zobaczyła go w takim stanie. Może te wszystkie starsze kobiety nie będą wobec niego takie przychylne gdy zobaczą go takiego zmasakrowanego.
  -Nie trzeba, poradzimy sobie-uprzejmie odmówiła mama.
  Na szczęście.
  -Niech pani nie da się prosić. Zwykła pomoc sąsiedzka-brną dalej.
  -No dobrze-zgodziła się.
  Patrzyłam na niego z zaciśniętą szczęką. Jest uparty jak osioł, a ja teraz nie mam ochoty na żadne konfrontacje z tym człowiekiem, który w tym momencie uśmiechał się chytrze. Stał przy samym bagażniku więc żeby dostać się do zakupów musiałam go odepchnąć.
  -Przesuń się-powiedziałam.
  -Nie chciałem go pobić, sprowokował mnie-zaczął się tłumaczyć.
  Odepchnęłam go na tyle mocno, że w końcu miałam swobodny dostęp do samochodu. Wzięłam do ręki reklamówkę i podałam mu.
  -Trzymaj-powiedziałam.
  Posłusznie wziął ode mnie zakupy. Ja także sięgnęłam po jedną z toreb.
  -Mieliśmy nie rozwiązane sprawy-mówił dalej.
  Chyba nie był świadomy tego co na prawdę mnie zabolało. Nie chciałam zaczynać nic mówić, bo jeszcze bardziej bym się nakręciła, a postanowiłam, że pokażę dziś mamie, iż potrafię docenić to co dla mnie robi, i że może mi ufać. Po rozmowie z nim pewnie nie byłabym nawet w stanie niczego przełknąć.
  Po prostu szybko podążyłam do domu i położyłam rzeczy na blacie kuchennym. Mama już zaczęła rozpakowywać siatki.
  -Bardzo ładne mieszkanko-jakby nigdy nic Arek skomentował nasz dom.
  -Dziękuję-mama uśmiechnęła się promiennie.
  Ja tylko przewróciłam oczami i jak najszybciej udałam się z powrotem na dwór. Jako pierwsza dorwałam kolejną porcję ciężkich bagaży. Gdy podniosłam głowę znad bagażnika Arek stał tuż przede mną.
  -Przepraszam-powiedział.
  Czułam jak mięknie mi serce.
  -Na prawdę. Cokolwiek zrobiłem źle, przepraszam.
  Błagam niech on przestanie gadać. Taktyka z przeprosinami miała możliwość zadziałania znacznie szybciej niż ta z tłumaczeniem dlaczego pobił tamtego chłopaka, a poza tym tak smutno wyglądał z tymi ranami, że znowu miałam ochotę mu je opatrzeć, nawet jeśli już tego nie potrzebowały. Musiałam spuścić głowę w dół i w takim jej położeniu chciałam go wyminąć, ale on chwycił mnie za ramię.
  -Powiedz coś-prosił-Nie chciałem wszystkiego tak zepsuć.
  -Przesuń się.
  W końcu tego ode mnie oczekiwał, zatem coś powiedziałam. On jednak nie miał zamiaru mnie słuchać, dalej torował mi drogę.
  -Zrobię wszystko, tylko ze mną porozmawiaj.
  -Weź je-rzekłam podając mu reklamówki, które trzymałam w rękach.
  Sama wróciłam się po kolejne.
  -Natalia-ciągnął dalej.
  -Musimy je zanieść do domu-powiedziałam.
  -Nie bądź taka uparta.
  -Daj mi spokój.
  Tym razem usunął mi się z drogi. Na szczęście to były ostatnie rzeczy do przyniesienia, więc teraz liczyłam na to, że grzecznie pójdzie sobie do domu. Wyszłam z nim na dwór po raz ostatni tylko po to by zamknąć drzwi. Najwyraźniej znudziło mu się namawianie mnie do rozmów o tamtym wieczorze.
  -Żadnej wdzięczności?-zapytał.
  Za co ja mam mu być wdzięczna? Nie do wiary, że miał czelność wymagać ode mnie takich rzeczy. Co za dupek. Nawet po czymś takim. Po prostu jie wierzę.
  -Wdzięczności?-zaczęłam się śmiać.
  -Pomogłem Ci nosić zakupy.
  Tym razem zalała mnie ogromna fala śmiechu. Po chwili jednak spoważniałam.
  -Nikt Cię nie o nic nie prosił-powiedziałam całkowicie poważnie.
  Wciągnął tylko głęboko powietrze i patrzył na mnie z prośbą. Przez chwilę zapomniałam po co tutaj przyszłam, ale w następnym momencie już byłam przy samochodzie i zamykałam na klucz bagażnik.
  -Nie odpuszczę-rzekł jako ostatnie słowa, po których ruszył do domu.
  Tego akurat potrafiłam się domyślić. Mógł odpuścić już dawno gdyby chciał, ale widocznie nie chciał. Jakaś głupia cząstka Arka podpowiadała mu, że musi dalej uprzykrzać życie dziewczynie, której daje co chwilę odmienne sygnały, a ostatecznie jest kosekwenty w swojej decyzji, że nie powinna wtrącać się w sprawę, do której teraz sam powoli ją wtajemnicza.
  Pomogłam mamie w przygotowaniu lasagne co pozwoliło mi zająć myśli mniej stresującymi sprawami.
  -Miły ten chłopak-zaczęła mama gdy usiadłyśmy przy kolacji.
  Nie odpowiedziałam.
  -Ale miał chyba podbite oko, albo mi się wydawało-kontynuowała.
  -Nie wydawało Ci się, mamo.
  -Wiesz co mu się stało?
  -Prawdopodobnie ktoś go pobił-odpowiedziałam trochę zbyt niemiłym tonem.
  -Ach, no tak-odrzekła zakłopotana.
  -Bardzo dobre-zmieniłam temat.
  -Wyszło nam, prawda?
  Przez cały czas mama patrzyła na mnie podejrzliwie. Ostatecznie wiedzialam już, że nie wzbudzę jej zaufania jeżeli będzie odnosiła wrażenie, iż sama coś przed nią ukrywam. Najwyraźniej Arkowi słabo wyszło sprawianie wrażenia, że chciał tylko pomóc. Wiedziała już, że coś jest na rzeczy. Zaraz po zjedzeniu pośpiesznie poszłam na górę, bo bałam się, że dla mamy przyjdzie do głowy podstępne pytanie, od którego nie będę mogła się wymigać.
  Położyłam się na łóżku i wzięłam do ręki telefon. No nie! Jeszcze to! Maks zaprosił mnie do znajomych. Oczywiście go przyjęłam, ale to wiązało się z tym, że do mnie napisał. Wydawał się fajny, miły, ale ja aktualnie byłam zbyt rozdarta by wdawać się w nowe znajomości. No właśnie. Coś jest ze mną nie tak. Pisze do mnie miły chłopak, u którego mam czystą kartę, zdaje się, że mnie polubił, ale ja dalej będę sobie wypominała dlaczego nie wyszło mi z tym dupkiem, który od samego początku nie wywarł na mnie za dobrego wrażenia. Jednak i tak mu odpisałam. To nie byłoby fair z mojej strony gdybym go tak bezczelnie ignorowała chociaż on sobie na to nie zasłużył. Pisałam z nim na przemian z odrabianiem lekcji. Był dobry z matematyki, więc pomógł mi w pracy domowej. Jednak mimo tych przykrych rzeczy jakich doświadczam spotykam na swojej drodze dobrych ludzi, którzy sprawiają, że moje zdanie na temat świada jest trochę lepsze niż byłoby bez nich.
  Około godziny 23 leżałam już w różowej piżamie w łóżku słuchając muzyki, ale nawet ona nie była w stanie zagłuszyć dźwięków dochodzących ze dworu. Na chwilę wyciągnęłam słuchawki z uszu żeby przekonać się czy rzeczywiście coś słyszałam czy może tylko mi się wydawało. Okazało się, że się myliłam. Małe kamyczki uderzały o moje okno. Wyjrzałam przez nie nie otwierając go. Arek tak jak mówił nie poddał się. Kiedy zobaczył mnie przestał rzucać. Otworzyłam okno, ale tylko po to by zwrócić mu uwagę.
  -Jesteś nienormalny? Idź stąd!-rozkazałam.
  -Muszę z Tobą porozmawiać-powiedział.
  -Nie mamy o czym. Po prostu o sobie zapomnijmy.
  -Przedyskutujmy to, zejdź na dół.
  -Nie ma mowy! Nie będę budzić mamy. Koniec rozmowy.
  Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam, zamknęłam okno oraz zasunęłam roletę. Co za wariat! W środku nocy walić kamieniami w czyjeś okno! To przecież nie jest normalne.
  Po chwili znowu zaczął robić to samo. Odsunęłam tylko roletę i wystawiłam mu środkowy palec. Byłam wredna. Wobec niego taka musiałam być. Może tylko to na niego zadziała. Ale nie zadziałało. A wręcz przeciwne zaczął wołać moje imię. Znowu otworzyłam okno.
  -Nie będę z Tobą rozmawiać! Idź stąd. Przestań robić szopkę-ochrzaniłam go.
  -Nie przestanę dopuki ze mną nie porozmawiasz.
  Miałam tego dość. Był zbyt uparty. Nie miałam już siły z nim walczyć.
  -W takim razie to Ciebie uznają za wariata. Może w końcu przejrzą na oczy.
  Zamknęłam okno nie czekając na jego odpowiedź. Czekałam jeszcze chwilę przy biurku w razie gdybym musiała po raz kolejny zwracać mu uwagę, ale nie usłyszałam już nic. Tak! W końcu zrozumiał sens moich słow i odpuścił. Mogłam spokojnie położyć się do snu. Wpełzłam pod ciepłą kołdrę i przykryta pod samą szyję delektowałam się sukcesem. Poczułam się senna. W mgnieniu oka moje powieki zaczęły być coraz cięższe. Czułam, że zaraz zasnę.

SąsiedztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz