Zaczynało się robić niezręcznie. Nie wiedziałam czy mam sobie pójść czy może poczekać na ruch przyjaciółki. Na to drugie raczej nie miałam co liczyć. Widocznie perspektywa oglądania ze mną filmu nie była dla niej zbyt kusząca. Postanowiłam odchrząknąć, bo tylko ta rekacja przychodziła mi w tym momencie do głowy.
-Spokojnie-rzucił Arek unosząc ręce do góry jakby ktoś celował w niego z pistoletu-Po prostu musimy was na chwilę przeprosić-spojrzał na mnie.
Zrobiłam spanikowaną minę, bo taka właśnie się czułam. Nie tylko byłam spanikowana, ale także skrępowana, bo Tamara obdarzała mnie wzrokiem zadowolonej matki gdy jej dziecko idzie do ołtarza.
Mój sąsiad jak zwykle musiał odstawiać głupie szopki. Pociągnął mnie za ramię bliżej mojego domu. Nie protestowałam, bo cisza, a następnie jego stwierdzenie, że mamy wspólne sprawy do obgadania wprawiły mnie w wystarczające zażenowanie.
-Czego?-skrzyżowałam ramiona i nawet nie miałam zamiaru patrzeć mu w oczy.
-Nie lubię jak mi się odmawia-powiedział.
Troskliwy Arek z wczoraj rozpłynął się jak bańka mydlana. Przede mną znowu stoi ten sam zarozumiały przystojniak. Musiałam użyć tego słowa, bo jest on równie przystojny co wkurzający.
-A ja nie lubię jak się mnie do czegoś zmusza-odpyskowałam.
Za każdym razem gdy się z nim sprzeczam on zdaje się być dziwnie rozbawiony.
-Zawsze wiesz co powiedzieć-stwierdził-Chcesz, żebym Cię przekonał? Chyba jesteś mi coś winna.
-Niby co?-zapytałam tym razem patrząc mu prosto w ślepia.
-Odwiozłem Cię wczoraj do domu-przypomniał mi.
-Poradziłabym sobie-to było kłamstwo-Sam musiałeś mieć powód by z tamtąd zwiać, więc jesteśmy kwita.
-Ciekawe jak byś sobie poradziła, znalazłabyś koleżanki?
To był już cios poniżej pasa. Wiedziałam, że będę żałować tego, że wczoraj powiedziałam mu kilka faktów za dużo. Nic nie odpowiedziałam. Zamiast patrzeć mu prosto w oczy spuściłam wzrok w dół. Chyba zorientował się, że mnie to dotknęło, bo gdy znów jego twarz znalazła się w moim polu widzenia zagryzał wargę. Nie zamierzał przeprosić, a ja nie miałam zamiaru ulegać.
-To jak będzie?-drążył.
-Dalej tak samo.
-Nie chciałem tego robić, ale sytuacja mnie zmusza-zaczął-Może pamiętasz naszą słodką tajemnicę jak tańczyłaś dla mnie w oknie. Dalej mam to nagranie. Chyba w końcu może mi się przydać.
-Jak?-po co go o to pytam?
-Myślę sobie, że nie jedna osoba w naszej szkole chciałaby zobaczyć Cię akcji, szczególnie kilka twoich koleżanek z klasy-wyciągnął czarny dotykowy telefon.
-Przecież to nawet nie było nic złego-zapierałam się.
-Odpowiedni opis wystarczy, by stało się czymś złym-mówił to nie patrząc na mnie, a na ekran swojego smartfona.
Wciągnełam głośno powietrze do płuc. Przeważył szalę. Wygrał szantażem.
Sięgnęłam ręką po jego telefon i wyrwałam mu go z dłoni. Może jeszcze wcale nie wygrał. Mam coś co należy do niego. Wiem doskonale jaką telefony mają wartość wśród nastolatków.
-Nie zrobisz tego-powiedziałam.
W tym samym momencie usłyszałam śmiech mojej przyjaciółki. Zupełnie zapomniałam, że tutaj jest. Prawda jest taka, że to przez Arka. Ten człowiek jest okropny.
-Twoja koleżanka chyba chciałaby jechać. Nie chcesz jej zawieść, prawda?-zapytał.
Kolejna forma szantażu. Tej już nie mogę ominąć. Muszę wybrać. Ma rację. Ona chce tam być. Będzie na mnie wściekła jeśli się nie zgodzę. Nawet ona jest przeciwko mnie!
-Dobra-wydusiłam z siebie w końcu.
-Co ,,dobra"?
-Pojadę z Tobą... Znaczy z nią... Z Wami na tego głupiego grila.
-Ej! Nie obrażaj, okej?-udawał urażonego.
Przewróciłam oczami.
-Panie przodem-odwrócił się bokiem i wskazał dłońmi kierunek, w którym mieliśmy się udać.
Zaczęłam iść. Ta przesadna uprzejmość, której nagle najadł się pan, któremu zawsze wszystko się udaje doprowadzała mnie do mdłości.
-Może zechcesz oddać mi telefon?-dodał gdy go minęłam.
Bez słowa wręczyłam mu jego własność. Tylko to mogłam zrobić. Teraz zostaje mi tylko przeżyć imprezę, o którą wcale nikogo nie prosiłam.
Entuzjazm na twarzy przyjaciółki jeszcze bardziej mnie dobija.
-Błagam, powiedz, że się zgodziłaś-krzyknęła gdy zauważyła, że wracamy.
Chłopcy stojący z nią przy samochodzie także się do nas odwrócili.
-No w końcu, co wy tam robiliście?-zapytał Dawid.
Te durne podteksty.
-Daj spokój stary-Arek machnął ręką.
Jemu słowa kolegi też się nie spodobały. Ma tutaj u mnie plusa, ale minimalnego w porównaniu do minusów jakie zanotowałam sobie w głowie.
-Jedziemy z nimi-poimformowałam Tamarę.
Jej uśmiech pełen oczekiwania ustąpił temu podekscytowanemu.
-Kocham Cię-wyznała w moją stronę.
Odpowiednia ilość atrakcji zapewniona. Mój gość wróci zadowolony do swojej wspaniałej wioski. A niech to! Przecież to zasługa Arka. Znowu powinnam być mu wdzięczna.
Tym razem mój sąsiad nie był kierowcą, nie zajął też miejsca obok mnie, siedział z przodu. Przy moim boku siedziała Tamara, ale tak na prawdę pełno jej było w całym aucie. Nie, nie, spokojnie, po raz kolejny nie mam zamiaru dogryzać mojej przyjaciółce. Po prostu rozmawia ona ze wszystkimi tutaj obecnymi. Co chwile nachyla się by odpowiedzieć na coś chłopakom z przodu bądź dotrzymuje towarzystwa dla oraz Dawidowi. Odpowiadam tylko na jej słowa, jadę tam wyłącznie dla niej. Głównie i tak tylko patrzę przez okno na rozmazujące się budynki, drzewa oraz spacerujących ludzi. Czasem gdy Arek po wypowiedzeniu jakiegoś zdania spyta ,,prawda, Natalia?" spoglądam w przednie lusterko spotykając jego wzrok i odpowiadam ,,jasne". Dobra, przyznaję, patrzę w lustro nie tylko wtedy, nasze oczy spotykają się znacznie częściej, ale jedynie po to, bym mogła skarcić go wzrokiem.
Na miejscu zastajemy trzy dziewczyny i dwóch chłopaków siedzących na tarasie przed domem, który wyglądał jak letniskowy.
Przedstawicielki płci pięknej zaczęły machać w naszą stronę i krzyczeć.
-Przyjechali!-mogliśmy usłyszeć pisk ich głosów.
Zanim jednak chłopcy ruszyli w stronę swoich znajomych wyjęli z bagażnika dwie skrzynki piw, o których wcześniej nic nam nie powiedzieli.
Jeden z tych, którzy siedzieli przed domem wyszedł w naszą stronę na powitanie. Był dosyć wysoki oraz masywny, rósł mu brzuch zbyt duży jak na młodego chłopaka.
Im bliżej podchodził tym bardziej zanosił się śmiechem.
-Jak my już mamy browary-poinformował.
-To na chuj pisaliście żeby kupić?-zapytał Arek.
-Uszaty miał kupić, ale nie odpisywał to do was napisaliśmy-wytłumaczył blondyn-A chwilę później on dzwoni, że już jadą, ale dobra będzie więcej. Cześć dziewczyny-podchodzi bliżej i po kolei podaje nam rękę.
Przedstawił się jako Tytus. Nie spotkałam się z takim imieniem. To znaczy słyszałam o nim, ale nigdy nie poznałam żadnego Tytusa, aż do tej pory. Okazał się on bardzo miły, tak samo jak inni znajomi wrednego Arka. Później poznałyśmy się też z dwiemia szczupłymi dziewczynami siedzącymi przy stoliku oraz z towarzyszącym im chłopakiem. To samo tyczyło się przybyłych później dwóch chłopaków z jeszcze jedną dziewczyną. Mogłabym przywyknąć do takiej grupki znajomych. Widać było, że długo się znają i łączy ich silna więź, a w takim towarzystwie przyjemnie spędza się czas.
-To co, komu piwko?-zapytał Tytus kiedy byliśmy już w komplecie.
-Ja poproszę-powiedziała Tamara gdy reszta już trzymała w dłoniach schłodzone butelki.
Schłodzone, bo wcześniej były wrzucone do nieużywanej wanny z lodem, która stała na równo wykoszonym podwórku.
-I ja-dodałam zaraz po niej.
-Na pewno?-zapytał mój czarnowłosy sąsiad z przekąsem.
Z pewnością miałam załapać aluzję dotyczącą wczorajszej imprezy.
-Oczywiście-potwierdziłam swój wybór.
Wyciągnęłam rękę po otwarty trunek. Tytus z łatwością zauważył, że ja oraz Arek nie jesteśmy sobie obojętni. Widziałam to w jego oczach, które momentalnie się zwęziły, a także w podejżliwym uśmieszku.
Było coś między mną, a tym przeklętym brunetem, tylko że nie mam pojęcia co to takiego. Coś nas do siebie ciągnęło już od początku i zawsze doprowadzało do kłótni. Zawsze było tak samo.
Przysiadł się do mnie Filip, ten który kierował samochodem gdy tutaj jechaliśmy.
-Siemka-przywitał się, a Arek jak gdyby nic odszedł by porozmawiać z dziewczynami.
Rozejrzałam się wokół, bo obok siebie nie widziałam Tamary, ale po chwili dostrzegłam ją w towarzystwie Tytusa i Dawida. Niech się bawi dobrze.
-Hej-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Chyba zdrowie-powiedział unosząc do góry swoją butelkę z piwem.
-Zdrowie.
-Lubię zachody słońca-rzucił luźno-Pierwszy jaki pamiętam był podczas wyjazdu nad morze z rodzicami, a może jednak nie pierwszy, ale na pewno najładniejszy z pierwszych.
Cieszę się, że od razu dał nam temat do rozmów. Brzmiało to tak profesjonalnie jakby wcześniej się do tego przygotował. Rozmawialiśmy najpierw o tym co uwielbiamy w naturze, a później o naszej przeszłości.
Nie do wiary, że Arek ma tak miłych znajomych. Od czasu do czasu kiedy wymieniałam się opinią z Filipem spoglądałam na bruneta, który stał tak, że miał na nas idealny widok. Miałam wrażenie, że on wcale nie odrywał ode mnie wzroku. Co jest? Przecież sam mnie tutaj przywlókł. Nie może teraz obawiać się, że przyniosę mu wstyd. On sam może go sobie zrobić zadając mi głupie pytania czy na pewno chcę pić piwo, jakby był przewrażliwionym ojcem, którego córka przed chwilą ukończyła osiemnaście lat.
Nawet nie spostrzegłam kiedy wypił już całe piwo. Filip był na tyle uprzejmy, że zaczekał aż skończę, by pójść po następne dla nas obojga.
-Zaraz wracam-powiedział.
Wanna nie stała daleko, więc spodziewałam się go po kilku sekunach. W między czasie postanowiłam poszukać Tamary. Była tak podekscytowana tym, że tutaj jedziemy, że zaczynam się o nią martwić. Nie zna tych ludzi, a zachowuje się jakby byli przyjaciółmi. Jak wspominałam sądzę, że są w porządku, ale na każdego trzeba uważać. Mój wzrok odnajduje ją gdy rozmawia już ze znacznie większym towarzystwem, a mianowicie z dwiema, dodatkowymi dziewczynami. Nie wiem ile już wypiła, ale zdaje się być znacznie weselsza ode mnie pomijając to, że ja w ogóle nie cieszyłam się na myśl o byciu tutaj czego o niej powiedzieć nie można.
Stukam paznokciami o stolik. Czuję powiew ruchu. Nie patrząc na osobę, która przybyła stwierdzam, że to Filip.
-O! Jesteś!-udaję zaskoczoną.
-To dla Ciebie-słyszę głos Arka, a następnie widzę jak podaje mi piwo.
Gdzie jest Filip? I po co ten znowu tu przyszedł?Liczę na pozytywny odbiór i gwiazdki jeżeli wam się podobało!
CZYTASZ
Sąsiedztwo
Teen FictionWidzę go w oknie. Patrzę na niego przez chwilę. Tym razem nie mam zamiaru się ,,gapić". Mimo tego, że jest bez koszulki opanowuję swój wzrok i moje oczy znowu lądują w zeszycie. Tym razem mam pecha, chyba już zdążył zauważyć, że się na niego patrzył...