część 6

420 20 2
                                    

  Dlaczego moja własna matka mi to robi? Właśnie dowiedziałam się, że w środę będę miała okazję odwiedzić mojego sąsiada, który coś do mnie ma. Nawet nie wiem co dokładnie mu we mnie przeszkadza. Patrząc na tych wszystkich ludzi, których teraz muszę spotykac to temu chłopakowi może nie pasować cokolwiek. Każda rzecz będzie dla niego dobrym punktem zaczepienia.
  Wczoraj czyli w czwartek razem z kolegami wygwizdywał w moją stronę i krzyczał irytujące rzeczy. Nawet nie miałam pojęcia co zrobić. Po prostu chciałam jak najszybciej zniknąć z ich pola widzenia. Zazwyczaj nie zdarzało mi się być w centrum uwagi. Dopiero tutaj tak na prawdę przekonałam się jak to jest. Z czasem na pewno dałoby się przywyczaić do wlepiających się we mnie setek twarzy. Z resztą przecież, dla niektórych jest to chleb powszedni. Jednak ja doświadczyłam tego po raz pierwszy. Nigdy nie lubiłam się wychylać. Nie dlatego, że byłam nieśmiała, po prostu twierdziłam, że nie potrafię dostarczyć im wszystkim tego na co czekają patrząc na mnie. Najzwyczajniej w świecie nie jestem zbyt ciekawa dla osób, które nie są mi bliskie. Dlatego teraz ta sytuacja gdy nieznajomi przyglądają mi się, a ja nie robię nic by zaspokoić ich ciekawość jest dla mnie krępująca.
  Dzisiejszy ostatni dzień tygodnia w szkole pragnę przeżyć w spokoju. Mam nadzieję, że dzisiejsze głupie zagrania mojego sąsiada nie będą miały miejsca. Za każdym razem gdy go widzę staram się wbić w tłum co jest bez sensu, bo im bardziej będę się trzymać wśród tych identycznych tym bardziej widać jak się od nich różnicę.
  -Widzę Cię, Różowa!-słyszę Arka gdy. nieudolnie próbuję się skryć.
  To jakieś fatum. Im bardziej próbuję być niezauważalna tym bardziej jestem na celowniku mojego sąsiada. Jednak tym razem nie miał zamiaru nic więcej mówić. Jego kilka słów i tak wystarczyło abym stała się obiektem zainteresowania otoczenia. Zaczęłam się zastanawiać czy gdybym zachowywała się normalnie zamiast bawić się w przyczajonego tygrysa wśrod flamingów to nawet król flamingów nie zwróciłby na mnie uwagi.
  -Wszystko w porządku?-słyszę głos Ingi.
  Dosiadła się do mnie gdy opadłam na ławkę aby odpocząć po maratonie zwanym ucieczką.
  -Tak-odpowiedziałam dysząc.
  -Nie wygladasz jakby wszystko było w porządku.
  Cóż, przynajmniej była szczera.
  -Nie?-zapytałam.
  Z moich ust mogły teraz wydobywać się tylko trzy literowe słowa. Nie sądziłam, że aż tak się zmęczyłam. Moja szczupłość nic nie mówi o mojej kondycji. Jestem chuda jak szkapa, ale wcale nie mam kształtów. Można mnie śmiało nazwać wieszakiem. Brak tendencji do tycia odziedziczyłam po mamie, która mimo wieku ciągle jest szczupła.
  -Jesteś cała czerwona. Uciekałaś przed kimś?-zapytała Inga.
  Wizualnie jednak to ja pasuję do flamingów. Moje włosy i twarz są tego idealnym przykładem.
  -Właściwie to tak-odpowiedziałam tym razem trzema słowami.
  -Nikt Cię nie goni-zauważyła.
  Przecież o tym wiem. Tylko jak to ja musiałam wykorzystać okazję do zrobienia z siebie dziwaczki. To nie los skazuje mnie na pośmiewisko. Robię to sama. Nie potrzebuję przeznaczenia.
  -To znowu Arek-wybrałam prawdę.
  -Aha, już rozumiem. Co znowu zrobił?
  Opowiedziałam jej całą sytuację. Zorientowałam się, że Inga może być moją kartą przetargową. Zdawała się nie rozglądać w obawie, że ktoś zobaczy ją ze mną. Nie kpiła ze mnie. Myślę, że mogłabym jej zaufać. Tak, to od niej dowiem się co takiego sądzą o mnie pozostałe dziewczyny.
  -Byłaś w szatni wtedy gdy Kuba mnie skomentował-zaczęłam na następnej przerwie.
  -No tak, starałam się go wygonić.
  -Tak. Wyszłam pierwsza. W szatni została reszta dziewczyn. Co mówiły?
  -Właściwie to głównie Michalina zaczęła coś o Tobie mówić.
  Czyli przeczucia mnie nie myliły. Nie pozostawiły mnie bez komentarza.
  -Co takiego mówiła?-zapytałam.
  -Mówiła, że przyszłaś i zaczęłaś mącić chłopakom w głowie, a dla niej jesteś gówno warta.
  Nie znam Michaliny. Doskonale wiem, że jej słowa nie powinny mieć dla mnie żadnego znaczenia. Mimo tego zabolało mnie to, że mówiła o mnie takie rzeczy. Niezależnie kto by to powiedział robi mi się przykro gdy słyszę tak okrutne słowa o sobie.
  -Mówiła coś jeszcze? Albo ktoś mówił coś jeszcze?-dopytałam.
  Chciałam wiedzieć wszystko. Będę miała rozeznanie co mogę komu powiedzieć.
  -Wszystkie-odparła.
  -Ty... Ty też?
  -Michalina wywarła na mnie presję, przepraszam.
  Najwidoczniej zaufałam złej osobie. Ona też ma mnie za nic. Potrafią mnie oceniać, a nie mają o mnie bladego pojęcia. Jak tak można?
  -Kurwa!-usłyszałam nagle z ust Ingi-Tak bardzo nie chciałam zaczynać tej realcji w taki sposób. W ogóle chciałam... Ech... Wolałabym najpierw Cię poznać. Na początku myślałam, że możesz być okej, że jesteś inna niż reszta dziewczyn. A teraz jesteś na mnie zła, zgadłam?
  Nie wiem czy jestem na nią zła. Jestem w stanie uwierzyć, że nie mówiła z własnej woli żadnych obraz na mój temat. Jej wypowiedź trochę mnie przeraziła, ale to właściwie jest też jej atut. Jej wkurzenie jest autentyczne. To mogę zapisać jej na plus. Każda dziewczyna pod wpływem tej suki Michaliny powiedziała o mnie coś czego nie chciałabym usłyszeć, ale nie sądzę by każda potrafiła się do tego przyznać.
  -Jeżeli teraz zaprzepaszczę możliwość zakumplowania się z kimś kto jeszcze nie przesiąkł tym liceum to się załamię. Już raz ta szkoła zabrała mi kogoś. Nie chcę żeby stało się to kolejny raz.
  Mówiła to bardziej do siebie niż do mnie. Co musiało się wydarzyć by powiedziała takie słowa?
  -Kogo straciłaś?-zapytałam.
  -Mam za długi jęzor-stwierdziła-Nie powiem tego osobie, która jest na mnie śmiertelnie obrażona.
  -Kto powiedział, że jestem obrażona?  Jeżeli zawsze będziesz ze mną szczera to poradzę sobie z tym co przed chwilą usłyszałam.
  Uśmiechnęła się do mnie. To właśnie mi się podoba. Kolorowa twarz w bezbarwnym świecie, myślałam, że to niemożliwe.
  -Więc?-zapytałam.
  Chciałam się dowiedzieć co takiego wydarzyło się między nią, a kimś. Może i mnie to nauczyłoby czegoś nowego o tym strasznym miejscu. Właśnie, muszę się uczyć teraz dwa razy więcej, bo czuję, że nauka o otoczeniu będzie znacznie trudniejsza niż wzory skróconego mnożenia.
  -Może później-odpowiedziała szybko.
  Podążyłam za jej wzrokiem i zobaczyłam, że Alicja zmierza w naszą stronę. Widocznie Inga nie chciała opowiadać mi o swojej przeszłości przy świadkach.
  -Hej Natalka-przywitała się ze mną.
  -Hej?-odpowiedziałam.
  -Co tam?-zapytała.
  -Wszystko w porządku, a co tam?
  -Jest okej, miło, że pytasz. Chciałabym abyś coś wiedziała. Tutaj, w tej szkole musisz uważać na to z kim się zadajesz.
  Powiedziała tylko tyle i zaczęła wstawać.
  -A i jeszcze jedno-sięgnęła delikatnie po kosmyk moich włosów-Zmiana fryzury dobrze Ci zrobi.
  Gdy tylko straciłyśmy ją z pola widzenia Inga poradziła mi abym się nią nie przejmowała. Pewnie ma rację, ale ja nie potrafię się nią nie przejmować. Może faktycznie powinnam coś w sobie zmienić? Może wtedy byłoby mi łatwiej. Z takimi myślami borykałam się aż do końca szkoły. Kiedy wyszłam wreszcie poczułam się wolna. Przede mną dwa dni azylu w moich własnych czterech ścianach. Gdy wchodzę do pokoju rzucam na łóżko z jasnego drewna plecak, a następnie opadam na nie całym swoim ciężarem. Stwierdzam, że nie tak jednak zacznę weekend. Chcę mieć z głowy na cały weekend wszystko co związane z tą przeklętą budą. Podnoszę plecak i wyjmuję ksiązki.
  Dzisiaj mam rekordowo dużo pracy domowej, więc obawiam się na prawdę długiej nocy. W pierwszej kolejności biorę się za matematykę. Próbuję skupić swoją uwagę wyłącznie na zadaniu, ale przecież nie byłabym sobą gdybym nie zajrzała w stronę okna Arka. Zawsze to robię. Dzień w dzień obserwuję człowieka, który na początku był dla mnie anonimowym sąsiadem, a teraz jest wrogiem, którego wolę unikać.
  Podnoszę głowę do góry i zamiast bezstroskiej obserwacji doznaję szoku. Jestem przerażona. On patrzy w moją stronę. Zauważył mnie. Od teraz wie kim jest jego nowa sąsiadka. Zapewne liczył, że będzie jakąś niezła laską, ale to tylko ja. Gdy łapiemy ze sobą kontakt wzrokowy on nonszalancko się uśmiecha. Już wiem co sobie myśli. Będzie mnie dręczył już nie tylko w szkole. Jestem w takim oniemieniu, że nawet nie wiem co robię. Gwałtownie łapię za krawędzie mojego biurka i próbuję przyciągnąć krzesło bliżej. Nawet nie sądziłam, że to może być tak wielki błąd. Zamiast przysunąć się bliżej wywalam się do tyłu razem z krzesłem. Chyba chciałam się przysunąć zbyt gwałtownie. Moje ciało oparło się ruchowi krzesła i wylądowałam na podłodze. Nie mogę teraz wstać. Nie chcę widzieć jego upierdliwej mordy i wyrazu satysfakcji na jego twarzy.
  Staram się leżeć na podłodzę jak najdłużej. Liczę na to, że nie obsewuje mojego okna, aż znowu mnie zobaczy, ale w razie czego wolę przeczekać. Poza tym zaczęłam odczuwać ból głowy spodowdowany upadkiem. W końcu wstaję i od razu zerkam w stronę sąsiada. Widocznie nie minęło jeszcze tak dużo czasu, bo jego oczy wciąż są skierowane na mnie. Gdy łapiemy kontakt wzrokowy on kładzie teatralnie dłoń na piersi i udaje, że z ulgą wypuszcza powietrze, po czym zaczyna się śmiać. Staram się utrzymać powagę, ale kontakt z nim przez okno jest znacznie przyjemniejszy niż w twarzą w twarz. Mimowolnie także zaczynam się śmiać.
  Mój śmiech łączy w sobie dwie emocje, rozbawienie z paniką.

Mam nadzieję, że ta 6 część jest lepsza od poprzedniej.

SąsiedztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz