Mam nadzieję, że doświadczenie jakim będzie wspólna impreza z osobami, z którymi kompletnie się nie dogaduję okaże się przydatne w przyszłości. W końcu warto przeżyć w życiu coś nieznanego, wcale nie przyjemnego by najzwyczajniej w świecie mieć jakąś wiedzę na przyszłość.
Tym razem jest tak samo jak wczoraj. Chociaż staram się nie zwracać uwagi na Arka równocześnie kątem oka ostrożnie zerkam w jego stronę, po to aby sprawdzić czy może on spogląda na mnie. To niemożliwe, że brakuje mi jego uwagi, nie zgadzam się na taką kolej rzeczy. Od początku chciałam, żeby przestał się do mnie przyczepiać za każdym razem gdy zobaczy mnie na korytarzu. Może nie przeszkadzałoby mi to tak bardzo gdyby nie fakt, że to jemu zależało na tym byśmy nie kryli się z tym, że się poznaliśmy. Ale to wcale nie musi być jego wina, sama wmówiłam sobie, że uwielbiany przez wszystkich chłopak chce mieć ze mną do czynienia w kontekście przyjacielskim. Jestem rozdarta. Przecież gdyby nie chciał mieć ze mną do czynienia to nie powiedział mi tak dosadnie, że mieć ze mną do czynienia. Nie powinnam się tym przejmować, a myślę o tym cały czas.
Jakby tego było mało Alicja, Michalina i dwie pozostałe dziewczyny, z którymi się trzymają są w wyśmienitych humorach, a ja doskonale wiem dlaczego. Mam nadzieję, że ich pewność siebie kiedyś je przerośnie i zgubią się we własnym egoizmie.
-A im co tak wesoło?-zapytała mnie Inga przerywając jedzenie kanapki.
Zacinęłam mocniej usta. Nie potrafię trzymać języka za zębami, a jestem pewna, że teraz byłoby to dobrym pomysłem, bo oszczędziłabym przyjaciółce złości.
-Będę nocować u Alki-wyznałam.
Nie wiem czy Inga zrobiła to specjalnie czy faktycznie się zakrztusiła, tak czy inaczej była to reakcja, której się mniej więcej obawiałam.
-Oszalałaś?
-Muszę tam iść, a w piątek moja mama wyjeżdża-wytłumaczyłam.
-Niby dlaczego musisz?
-Może w końcu przestaną się mnie czepiać-powiedziałam.
-Nie przestaną, uwierz. Dziewczyno, czy Ty chcesz spać w jednym miejscu z osobą, która nienawidzi Cię bez powodu?
To brzmi na prawdę źle, ale klamka zapadła. Najwyżej nie będę spała przez całą noc.
-Alicja powiedziała mi, że będzie gorzej dla mnie jeżeli z nimi nie pójdę.
-A to suka!-wyraz jej twarzy stał się jeszcze ostrzejszy, a dziurki w nosie się rozszerzyły-Przecież to jest szantaż.
-Wiem o tym. Co innego mogę zrobić?
Nie usłyszałam odpowiedzi. Być może Inga właśnie zastanawiała się nad odpowiednim wyjściem z tej sytuacji.
-Uważają się za pierdolone panie wszystkiego i wszystkich. Myślą, że wszystko im wolno. Idiotki-odezwała się w końcu.
Ostatni wyraz wypowiedziała równo z dzwonkiem. Nie chciałam by w takim stanie wchodziła do klasy, tym bardziej, że na chemi siedziała z Alicją, bo ilość miejsc była ograniczona, a nasz chemik nie życzy sobie przeskakiwania z miejsca w miejsce, ponieważ twierdzi, że nie połapie się w imionach. Bałam się, że dziewczyna nie wytrzyma i albo wyjdzie z klasy lub przywali dla Alicji. Od czasu do czasu gdy zerkałam na te dwie ona nerwowo tupała nogą o podłogę z trudem opanowując wybuch.
-A gdybyśmy tak we dwie nagadały im co o nich myślimy?-zaproponowałam przyjaciółce gdy wyszłyśmy z klasy.
-Nie chcę wchodzić z nimi na ścieżkę wojenną. Na prawdę nie mówiłam Ci jeszcze o tym, że Michalina pobiła w gimnazjum jakąś dziewczynę?
-Nie mówiłaś.
-Była przyjaciółką jej chłopaka, chodziło o zazdrość.
-Jakim cudem to coś miało chłopaka?-zapytałam.
-Ma też przyjaciółki, widocznie są tacy jak ona. Jak dla mnie powinna siedzieć w jakimś zamkniętym zakładzie.
-Jest przerażająca.
-Dlatego nie możemy tak po prostu się na nią rzucić.
Potrzebowałyśmy planu. Gdyby nie to o czym dowiedziałam się przed chwilą z pewnością byłabym bardziej odważna w stosunku do Michaliny. Nienawidzę rozwiązywania spraw siłą, ani chorobliwej zazdrości. Chcę żeby piątek był jak najszybciej i żeby jak najszybciej się skończył.
Opowiedziałam o wszystkim także Laurze, którą zaprosiłam do siebie po tym jak zoabczyłam ją gdy wracałam ze szkoły.
-Słyszałam o tej imprezie-przyznała-Koledzy Arka coś o niej mówili.
Tak bardzo przejęłam się tym, że będę musiała przyjść tam z dziewczynami, że zupełnie wypadło mi z głowy to, że Arek też pisze w tym roku maturę. Na pewno jest zaproszony.
-On też będzie?-zapytałam-Twój brat.
-Z tego co wiem to nie idzie.
Odetchnęłam z ulgą.
-Dlaczego?-zapytałam.
-Może nie wygląda, ale on nie lubi hucznych imprez.
To prawda nie wygląda na takiego. Mam wrażenie, że jest ogromną duszą towarzystwa. Musi być, w końcu inaczej nie byłby tak lubiany.
-Nie wierzę. On?
-No-odpowiedziała szybko i poprawiła się na kanapie w salonie, na której siedziałyśmy-To nie znaczy, że w ogóle nie imprezuje.
To już mi bardziej do niego pasowało.
-Trzyma się w ścisłym gronie tych, których na prawdę lubi-śpieszyła z wyjaśnieniem Laura.
-Jego znajomi idą?-zapytałam.
Byłam ciekawa co będzie robił skoro tak bardzo nie podoba mu się towarzystwo, które wybierał ktoś inny niż on.
-Tak-odpowiedziała.
-Więc on będzie siedział w domu?
-Kto wie? Nie zwierza mi się za bardzo. Kiedyś mieliśmy lepszy kontakt. W sumie od liceum stał się najbardziej wkurzającym bratem na ziemi.
-Wiem o czym mówisz.
-Nie rozumiem dlaczego jest dla Ciebie taki wredny, jesteś na prawdę spoko.
-Dziękuję, ale ostatnio przestał w ogóle zwracać na mnie uwagę.
-To pewnie przez twoją diametralną zmianę oblicza-zażartowała.
Pseudonim jaki dla mnie wybrał mógłby faktycznie na to wskazywać, ale z jego słów jasno wynikało, że wcale nie odwróciłam od siebie jego uwagi. Chociaż jego zachowanie mówi coś zupełnie innego. Może wkrótce chociaż jego siostra pomoże mi go rozgryźć.
Laura zyskiwała w moich oczach coraz bardziej. Być może przyczyniły się do tego więzi łączące ją z Arkiem. Lubiłam ją nie tylko dlatego, że była na prawdę miłą dziewczyną, ale imponowało mi także to, że jest zupełnie inna niż jej brat. Cieszyłam się tym za każdym razem gdy się spotykałyśmy, ostatnio nawet dosyć często. Wczoraj przyszła do mnie bym wytłumaczyła jej temat z matematyki, o którym twierdziłam, że jest łatwy, a okazało się, że ona rozumie go bardziej ode mnie. Dzisiaj natomiast pomaga mi w przygotowaniach do imprezy.
-Musisz wyglądać najlepiej-twierdziła-Już ja się o to postaram.
Oprócz tego, że miałam swoje kosmetyki dziewczyna przyniosła także własną kosmetyczkę. Wynajęłam ją po to by mnie pomalowała. Wyciągnęła z mini torebki piękną paletę cieni z ciepłymi kolorami, o której mówiła mi wczoraj.
-Zaczynamy-powiedziała-Zamknij oczy.
Malowała mnie przez około pół godziny. Wyglądałam tak jak mi obiecywała. Nie chciałam mieć zbyt mocnego makijażu, po prostu chodziło mi o to, by podkreślić własne atuty. Lekko przydymiony odcień pomarańczy idealnie komponował się z brązem i beżem kolejno występujących na moich powiekach. Rzęsy podkręciła mi zalotką oraz zabarwiła maskarą. Na ustach miałam nudowy kolor różu. Całokształt został delikatnie podkreślony rozświetlaczem. Podczas malowania gdy nie wiedziałam jak wyglądam obawiałam się, że będę miała straszną maskę na twarzy. Z resztą wtedy przynajmniej dopasowałabym się do dziewczyn, z którymi idę. One nie tylko miały maskę w postaci makijażu miały inne twarze także w sensie hipokryzji i fałszywości. Wracając jednak do mojej własnej buźki to makijażystka na prawdę ma talent, bo wyglądałam wystarczająco dobrze, a Laura wcale nie przesadziła z kosmetykami.
-Wyglądasz cudownie-powiedziała-Powalisz wszystkich na kolana.
-Zawstydzasz mnie-zażartowałam spuszczając w dół wzrok jakbym była na prawdę onieśmielona.
Podczas malowania dostałam wiadomość z adresem imprezy. Mniej więcej orientowałam się w rozkładzie jazdy, ale dla pewności wolałam skorzystać z pomocy młodszej koleżanki.
-Sprawdzisz mi autobus na Mickiewicza?-zapytałam.
-Jasne-rzekła.
Od razu sięgnęła po swój telefon. W tym czasie ja zaczęłam zbierać przybory, których dziewczyna przed chwilą używała.
-Za pięć minut. Powinnaś już wyjść. Różnie bywa z autobusami-poinformowała.
-Okej-odpowiedziałam.
Sięgnęłam po torebkę i spakowałam do niej chusteczki, które biorę ze sobą zawsze, portfel, ładowarkę, telefon i klucze do domu. Od teraz jest on pod moją opieką, więc muszę być na prawdę odpowiedzialna.
Podałam brunetce spakowaną wcześniej kosmetyczkę. Obydwie szybko zbiegłyśmy po schodach. Sięgnęłam szybko po moją cienką kurtkę. Wyszłyśmy z domu razem, ale gdy zamknęłam na klucz drzwi ja wyprzedziłam dziewczynę.
-Dziękuję, pa-krzyknęłam już z oddali w jej stronę.
-Powodzenia-usłyszałam.
Przyda się-pomyślałam. Zaczynało kręcić mi się w głowie. Odwaga, którą miałam jeszcze niedawno zaczynała odpuszczać. Wiedziałam, że Laura nie okłamała mnie z autobusem, ale mimo tego bałam się, że wsiądę nie tam gdzie trzeba. Nie miałam pojęcia co na mnie czeka. Być może gdybym wiedziała umarłabym ze stresu.
Komunikacja miejska działa sprawnie, bo po kilku minutach mój środek transportu zjawił się tuż obok mnie. Zajęłam miejsce na przodzie i od razu poczułam, że zaczynam się przemieszczać. Już nie było odwrotu. Próbowałam wszystkich pomysłów jakie przychodziły mi do głowy by się uspokoić. Wmawiałam sobie, iż po alkoholu poczuję się pewniej, że skończy się to już jutro i będę miała spokój. Starałam się nawet przetłumaczyć sobie, że innych ludzi nie obchodzi to co się tam wydarzy, ani jak się zachowam, nie potrzebnie panikuję.
Po kilku przystankach byłam na miejscu. Z tego co zauważyłam wsiadło tutaj pare osób wybierających się dokładnie tam gdzie ja. Wysiadłam za grupką chłopaków i szłam za nimi. Podążdali oni zgodnie ze wskazówkami jakie dostałam od Alicji. Byłam prawie na miejscu gdy zobaczyłam kilka aut i stojących obok ludzi. Postanowiłam poszukać wsparcia w Ali. Napisałam do niej z pytaniem gdzie jest. Chwilę później szła razem z ,,gwiazdami" w moją stronę.
-Jesteś!-krzyknęła-Bałam się, że nie przyjdziesz.
Podeszła do mnie i objęła ramionami. Ja nic jej nie odpowiedziałam lecz odwzajemniłam uścisk.
-Nie denerwuj się-pocieszała mnie-Zapowiada się super dziewczyna.
-Fajnie-odrzekłam.
Po drodze spotkałyśmy dziewczynę, którą zapytałam o gabinet dyrektorki w pierwszy dzień szkoły. Dziś miałam okazję ją poznać.
-Marika to jest Natalka, Natalka Marika-przedstawiła nas sobie Alicja.
-Cześć-wypowiedziałyśmy jednocześnie.
Później podeszłyśmy do jedenej z grupki chłopaków. Łukasz, Kuba, Marcel. Znów Łukasz. Ktoś tam, ktoś tam, ktoś tam. Jak miałam ich wszystkich spamiętać.
Dopiero gdy tak stałam wśród ledwo co poznanych ludzi dotarła do moich uszu piosenka. Impreza w środku trwa w najlepsze.
-To co, idziemy się napić?-z zadumy wyrwała mnie Michalina.
Tylko pokiwałam głową. Weszłyśmy do środka. Moim oczom ukazało się na prawdę ładne mieszkanie. Głownymi kolorami wypełniającymi pomieszczenia były biały i szary. Widocznie nie tylko w ubiorze ci ludzie wybierali ponurość. Michalina przywitała się z jeszcze kilkoma osobami. Wewnątrz nie było jeszcze zbyt sporo osób. Najwyraźniej trafiłyśmy tutaj dopiero na początku imprezy. W kuchni stało kilka skrzyń z piwem.
-Spokojnie, chłopcy mają tego jeszcze trochę w bagażniku-odezwała się do mnie Alicja.
Nie potrzebowałam tego więcej.
-Jasne-odrzekłam niepewnie kiwając głową.
-Ale zaraz-Michalina uniosła palec do góry-Nie spytałyśmy naszej nowej koleżanki co chce pić.
Wcześniej zajmowała się liczeniem piw, teraz spojrzała na mnie. Poczułam zakłopotanie. Raczej nie piłam alkoholu. Może kilka razy zdarzyło mi się wypić piwo na ognisku, ale to tyle. Nie ciągnęło mnie do tych spraw. Poza tym u nas na wsi nie często robiło się huczne imprezy.
Michalina wyciągnęła ze swojej czarnej torby szklanką butelkę.
-Bo mamy jeszcze to-pochwaliła się.
To była wódka. Wiedziałam o tym.
-W takim razie piję wódkę-powiedziałam.
Najwidoczniej taka odpowiedź podobała się dziewczynom.
-Zaraz, gdzie on ma kieliszki-Michalina czuła się tam jak w domu.
Zaczęła szperać po szafkach, aż w końcu znalazła interesujący ją przedmiot. Wyciągnęła ich kilka i zaczęła nalewać wódkę.
Równocześnie w tym momencie Alicja postawiła na blacie sok, a następnie szklanki, do ktorych go wlała.
-Co tu się wyprawia?-usłyszałam za sobą męski głos.
-No cześć-przywitała się z szatynem Diana przeciągając samogłoskę.
-Jest coś dla mnie?-zapytał tamten.
-Piwo-odpowiedziała Michalina.
Skończyła już nalewać nam substancję alkoholową i podniosła z blatu jeden kieliszek.
-Wódka jest dla was, dziewczyny. Częstujcie się.
Sięgnęłyśmy po szklanki z sokiem oraz mniejsze szklanki z wódką. Tak jak reszta dziewczyn przychyliłam zawartość drugiego naczynia do moich ust. Natychmiast musiałam to zapić, bo poczułam dziwny dotąd nieznany dla siebie smak. Imprezę czas zacząć.Dziękuję, że czytacie!
CZYTASZ
Sąsiedztwo
Genç KurguWidzę go w oknie. Patrzę na niego przez chwilę. Tym razem nie mam zamiaru się ,,gapić". Mimo tego, że jest bez koszulki opanowuję swój wzrok i moje oczy znowu lądują w zeszycie. Tym razem mam pecha, chyba już zdążył zauważyć, że się na niego patrzył...