część 38

188 12 0
                                    

  Nie mogę dłużej nie dawać o sobie żadnego znaku. Dwadzieścia cztery godziny ciszy zdecydowanie wystarczą. Dzwonię do Arka.
  -Wreszcie-odezwał się w słuchawce-Dzwoniłem do Ciebie.
  -Wiem o tym, dlatego oddzwaniam.
  -Co się dzieje?
  -Wszystko Ci powiem jak się spotkamy.
  Ale czy na pewno tak zrobię? Nie jestem przekonana czy w ogóle mogę mówić mu takie rzeczy, bo nie do końca mam pewność jak on to przyjmie. Z łatwością mogłam to przed nim ukryć, ale dzień temu. Gdybym tylko wpadła na pomysł udawania, że wszystko jest okej i z wielkim trudem bym go realjzowała nie musiałabym dzisiaj mówić mu o całej tej popieprzonej sprawie i o mojej popieprzonej matce. Mam rację nazywając ją tak, prawda? To, że zazwyczaj bierzemy swoich rodziców za ludzi bez przeszłości to jedna sprawa, ale wydarzenia z jej życia to coś zupełnie innego. Nie wyznała mi bowiem, że no cóż zaliczyła wpadkę z moim ojcem, a po latach okazało się, że przymusowy ślub był złym rozwiązaniem, bo dzielące nas różnice za bardzo nas od siebie oddaliły. Ona uraczyła mnie historyjką o tym, że mój ojciec tak na prawdę nim nie jest. Teraz jej dziwne zachowania nabierają sensu i całe te wyjazdy ze ,,znajomymi" również nie brzmią już tak podejrzanie gdyż doskonale wiem kogo ma na myśli mówiąc o ,,nich". Czasem bywała wobec mnie strasznie oschła, ale już wiem, że chciała zrobić mną dobre wrażenie na tym człowieku. A jak miałaby je zrobić gdybym nie była grzeczna i posłuszna? Tylko, że mi wcale na tym nie zależy. Moja matka popełniła głupotę i sama nie wie jak się teraz z tego wywinąć. Mam nawet wrażenie, że przestała traktować ludzi tak jakby faktycznie nimi byli.
  Biorę prysznic. Wydaję mi się, że w ostatnim czasie stało się to moją ulubioną czynnością. Otacza mnie wtedy tylko szum wody na nowo oczyszczający moje ciało. Nie potrzebuję niczego więcej. Podobne uczucie dają mi pocałunki z Arkiem. Mogłyby trwać wiecznie. Nie do wiary, że już za nim tęsknię. Myśl o nim sprawia, że zdobywam się nawet na uśmiech. Nie, ja się na niego nie zdobywam. Choćbym z całych sił próbowała nie potrafiłabym go powstrzymać. Wspominając to jak bardzo chciałam by zniknął z mojego życia, a teraz czując do niego to co czuję wszystko wydaje się strasznie absurdalne i komiczne.
  Mogę mu o tym powiedzieć. Nie powinnam się niczego obawiać. Aby dojść do tego wniosku musiałam przebyć drogę od początku naszej znajomości. Cieszę się, że przeszliśmy to co przeszliśmy i niedowierzam, że na prawdę jestem z tego powodu szczęśliwa. Od początku pokazaliśmy się sobie z bardzo pokręconej strony, więc nie powinnam uważać tej sprawy za temat tabu w naszym... Związku. Tak, na prawdę tak to nazwałam. Nawet nie powstrzymuję się od śmiechu gdy pierwszy raz uświadamiam sobie kim się dla siebie staliśmy. Od wczoraj, z resztą, niezbyt udaje mi się zahamować okazywanie emocji.
  Był, istniał, a wystarczyło tylko o nim pomyśleć, by chociaż na chwilę zapomnieć o dziwactwach tego świata. Ocknęłam się z tego stanu i zaczęłam przeszukiwać jasną szafę w poszukiwaniu ubrań na dzisiejszy dzień. Jak zwykle nie było to proste. Wyciągając kolejne spodnie po raz któryś uświadamiałam sobie, że przydałaby mi się do nich nowa bluzka. Po kilku minutach mój pokój wyglądał już jakby został przeszukany w celu znalezienia dowodów zbrodni. Ciuchy leżały wszędzie. W końcu i tak wybrałam szare jeansy i białą koszulkę. Nic specjalnego biorąc pod uwagę to jak skomplikowany był sposób selekcji.
  Na dole zastałam matkę, która po raz trzeci przygotowała do jedzenia coś specjalnie dla mnie. Zostawiła stół kanapkami i rogalikami jakbym miała napchać się tym wszystkim.
  -Wychodzę-powiadomiłam ją tylko nie mając ochoty na dalsze wyjaśnienia.
  -Dokąd?-zapytała.
  Udałam, że nie słyszę pytania i wyszłam z kuchni podążając w stronę wyjścia.
  -Nie wiem kiedy wrócę-poinformowałam zawiązując drugiego buta.
  Nie zdziwiło jej to, że niespecjalnie chciałam z nią rozmawiać. Nie zadawała już więcej pytań.
  Klaskon! Dzwięk wydobywający się z zewnątrz pochodził z samochodu. Najwyraźniej mama nikogo się nie spodziewała. Nie miałam odwagi pociągnać za klamkę gdy kazała mi stać. Po chwili ujrzałam ją wystającą zza progu.
  -Z kim się umówiłaś?
  -Z Arkiem-wyznałam, bo byłam zbyt zaskoczona, by na szybko wymyślić jakieś dobre kłamstwo-Naszym sąsiadem.
  -Naszym sąsiadem?-powtórzyła ze zdziwieniem.
  -Tak, z nim-potwierdziłam zirytowana.
  Ha! Niespodzianka, też potrafię mieć tajemnice. Stała z wytrzeszczonymi oczami ubrana w szary szlafrok. Absurdalne zdania jakie usłyszała musiałyby być wypowiedziane ponownie żeby chociaż spróbowała w nie uwierzyć. Nie czekając na pozwolenie, ani jakikolwiek znak, że rozmowa jest już zakończona wyszłam z domu i pobiegłam prosto to jego auta.
  -Dlaczego trąbnąłeś?-zapytałam trzaskając drzwiami.
  -Przypadkiem-powiedział, a w odpowiedzi ja spiorunowałam go wzrokiem-O Jezu! No chciałem dać Ci znak, żebyś się pośpieszyła.
  -Mogłeś napisać SMS-a.
  Głośno wciągnęłam powietrze i ciężko opadłam na oparcie siedzenia.
  -Napisałem. Co się dzieje?-zapytał zauważając mój zły humor.
  -Możemy już jechać?
  Bez słowa odpalił silnik. Nerwowo spoglądał w moją stronę. Nie chodzi tutaj o nerwy związane ze stresem pi prostu przez dezorientację moim zachowaniem on sam się zdenerwował.
  Po raz kolejny odetchnęłam głośno. Tym razem po to, by stopniowo przerwać ciszę.
  -Moja mama jeszcze się o nas nie dowiedziała-zaczęłam-To znaczy już wie.
  -Przeze mnie? Myślałem, że powiedziałaś jej gdzie spałaś.
  -Miałyśmy ciekawsze tematy do rozmowy-stwierdziłam z kpiną w głosie-To znaczy-zorientowałam się co palnęłam-Po prostu dowiedziałam się kim był facet, przez którego nie mogłam wrócić do domu-szybko zmieniłam temat.
  Sposób w jaki mówiłam zdecydowanie nie przedstawiał mnie jako osoby zdrowo myślącej. Mówiłam słowa, a dopiero później myślałam. Tak jakby usta działały szybciej niż mózg. Muszę się uspokoić.
  -Musisz się uspokoić-stwierdził Arek.
  Odparłam mu sarkastycznym uśmiechem, ale on nie miał pojęcia dlaczego. Nie wiedział, że właśnie czułam się jakby przeczytał moje myśli.
  -Chcesz pogadać? Jesteś głodna?-pytał.
  -Obydwie opcje-wybrałam.
  Wyjrzałam przez okno. Słyszałam, że Arek zaczynał coś mówić, ale skupiłam swoją uwagę na chmurach zamiast na nim. Pogoda była dzisiaj zdecydowanie bardziej spokojna niż ja, a niebo śmiało mogę nazwać pięknym. Mam wrażenie, że ubrałam się za ciepło i za kilkanaście minut strasznie się zgrzeję. Tego błędu już nie naprawię.
  Mój towarzysz najwyraźniej zorientował się, że go zignorowałam, bo teraz próbuje zwrócić moją uwagę wyraźnym fałszem w radiowej piosence. Udaję, że to też na mnie nie działa, chociaż jego cienki głos w rzeczywistości strasznie mnie rozbawia. Ciekawe jak długo wytrzyma. Jakby tego było mało słowa w piosence nie są polskie, a on nie nauczył się tekstu w domu, więc w większości wymyśla go sobie sam, poza wyraźnym refrenem.
  W końcu skracam mu męki i parskam śmiechem. W tym samym momencie wjeżdżamy na parking.
  -Podobało Ci się?-zapytał otwierając drzwi.
  -Ani trochę-mówię nie przerywając śmiechu.
  Otwieram drzwi i wychodzę zatrzaskując je za sobą. On okrąża samochód, a po chwili znajduje się tuż przede mną.
  -Przyznaj, że Ci się podobało-powiedział.
  Przyparł mnie do auta i złożył szybkiego całusa na ustach. Rozejrzałam się wokół. Przecież byliśmy na mieście, ludzie tędy chodzą, a on wisi nade mną jakbyśmy byli zupełnie sami.
  -Chyba zgłodniałam-unikałam odpowiedzi.
  Delikatnie odepchnęłam go od siebie. Zadziałało od razu. Chwycił moją rękę. Jak się okazało szliśmy do naleśnikarni. Była to bardzo przyjemna restauracja w kolorach ciepłej zieleni. Usiedliśmy przy jednym z białych stolików w rogu.
  -To miejsce niezbyt mi do Ciebie pasuje-stwierdziłam.
  Zagryzł wargę. Trafiłam w punkt? Nie takiego komentarza się spodziewał, albo raczej liczył na to, że jestem mniej spostrzegawcza i po prostu usiądę z zamkniętą gębą nie oceniając lokalu.
  -No wiesz-zaczął, żeby jego milczenie nie wywołało u mnie jeszcze większych podejrzeń-Lubię naleśniki.
  Co?
  Po prostu spojrzałam na niego ze skrzywioną miną.
  -Co to za miejsce?-zapytałam.
  -Powiedziałem Ci-uparcie brnął w kłamstwo.
  -Też chciałam Ci coś powiedzieć, ale widzę, że powinnam się z tym wstrzymać.
  -Masz rację. Może pójście do jakiegoś fast-foodu byłoby lepszym rozwiązaniem.
  Wstał i czekał, aż ja też to zrobię. A mi zaczęło być głupio. Może faktycznie nie powinnam na niego tak naskakiwać. Nawet jeżeli powód, przez który poznał to miejsce jest inny niż ten, który mi przedstawił to nie chcę by to zepsuło nam ten dzień.
  -Usiądź-powiedziałam.
  Jaki ten człowiek jest impulsywny.
  -Zamówmy coś-zaproponowałam.
  Przytaknął. Wybrałam naleśniki amerykańskie z bitą śmietaną, czekoladą i owocami sezonowymi, nastomiast on wybrał te tradycyjne z masłem orzechowym i bananami. Obserwowałam jego kształty podczas gdy szedł złożyć zamówienie. Mówiąc o kształtach nie mam na myśli jędrnych pośladków, po prostu jego cała postura sprawia, że z trudem mogę oderwać od niego wzrok. Nie robię tego, bo odkąd jesteśmy ze sobą (wciąż dziwnie to dla mnie brzmi) to normalne, że gapię się na mojego chłopaka. Gdy wraca już można mówić o jędrnych częściach jego ciała. Dokładnie tak, bezsprzecznie. Mój wzrok wędrujący od jego stóp w górę nie może nie zatrzymać się właśnie tam. Jego umięśniona klatka piersiowa zawsze robiła na mnie ogromne wrażenie. Marszczę brwi, bo wydaję mi się jakby specjalnie nałożył tę obcisłą białą koszulkę, by uwydatnić swoje atuty. Nie tylko ja to zauważyłam. Dwie dziewczyny również mu się przypatrywały, nie mówiąc już o tej z obsługi. Nie będę miała z nim łatwo jeśli chodzi o powstrzymywanie zazdrości.
  Siada tuż na przeciwko mnie i informuje mnie, że zaraz dostaniemy zamówienie. Chyba o coś pyta, ale ja jestem skupiona na obserwowaniu innych dziewczyn w tym pomieszczeniu, które wodzą za nim wzrokiem. Mój Boże! Ale ze mnie zazdrośnica.
  -Co mówiłeś?-zapytałam.
  -Żebyś otworzyła rękę-powiedział.
   Przewróciłam oczami. Oczywiście teraz chciał grać gentlemana i zapłacił za nas oboje.
  -Ciekawe jak długo będziesz za mnie płacił-rzuciłam uszczypliwie wyciągając rękę.
  Nie było sensu protestować. A jeśli chodzi o tę uwagę, która wydobyła się z moich to po prostu przeczuwam, że między nami szczerość i bezpośredniość jest całkowicie normalna. ,,Znamy się" może dwa miesiące, ale przez ten czas to co się stało dało mi do zrozumienia, że nie muszę się przy nim zachowywać przesadnie przyzwoicie.
  -Jak to jak długo?-zapytał-Pewnie po miesiącu już zamienimy się rolami. Co o tym sądzisz?-zażartował.
  Sądzę, że już teraz nie istnieje nic takiego jak romantyzm. Czy on przypadkiem nie powinien mi odpowiedzieć, że będzie to trwało ,,zawsze"? Myślę, że to właśnie powoduje, że potrafię się przy nim czuć swobodnie. Nie czujemy presji, by mówić tylko odpowiednie rzeczy. Mówimy własnie to co chcemy.
  Popatrzyłam na niego kpiąco i zaczęłam się śmiać na ten pomysł.
  -Lepiej schowam je do portfela-powiedziałam robiąc dokładnie to co powiedziałam.
  -Jeszcze wrócimy do tego tematu-stwierdził-Co się działo z Tobą wczoraj?
  Wyraz jego twarzy uległ zmianie. Nie żeby był zmartwiony, po prostu zaciekawiony lub raczej neutralny. Wzięłam głęboki oddech. No to teraz czeka go ciekawa rodzinna opowieść.

 
 
 
 
 

SąsiedztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz