część 13

293 20 2
                                    

  Miała być tutaj już godzinę temu, a dopiero teraz dzwoni do drzwi. Przynajmniej wydaje mi się, że to ona. Nie dostałam żadnej wiadomości, że już się do mnie wybiera. Z resztą od tych całych sześćdziesięciu minut nie dawała mi znaku życia.
  Zbiegam po schodach najszybciej jak mogę. Jeżeli moja mama otworzy jej jako pierwsza, Inga naje się niepotrzebnego wstydu. Okazuje się, że zdążyłam jako pierwsza. Otwieram drzwi i przytulam wyczekiwanego gościa.
  -Przepraszam za spóźnienie-szepnęła mi do ucha-Nie sądziłam, że będę tak długo suszyć włosy.
  -Nie ma sprawy-powiedziałam przewracając oczami.
  -Dzień dobry-moja matka wyłoniła się nagle z salonu po lewej stronie.
  -Dzień dobry-odpowiedziała moja przyjaciółka.
  -Mama, Inga, Inga, mama-przedstawiłam je sobie.
  To takie krępujące, ale nie obeszłoby się bez takich szopek. Nie minęłaby nawet minuta, a matka z pretensjami wypominałaby mi, że zachowałam się nie uprzejmie.
  -To my pójdziemy na górę-poinformowałam ją.
  Weszłyśmy po schodach. Inga trzymała w ręku torebkę, a ja nie mogłam się doczekać aż użyję jej zawartości.
  -Na prawdę istnieje coś takiego?-zapytałam gdy tylko usiadłyśmy na łóżku.
  -Nieźle, co?
  -Na pewno nie wypali mi włosów?
  -To dobra firma, spokojnie-uspokoiła mnie.
  -Skoczę zrobić herbatę i zabieramy się za robotę-powiedziałam.
  Jestem na maksa podekscytowana tym co ma się za chwilę wydarzyć. Tak dawno nie widziałam siebie w jakimś naturalnym kolorze włosów. Odkąd się urodziłam miałam włosy w kolorze brzydkiego mysiego blondu, od połowy drugiej klasy gimnazjum zaczęłam eksperymentować z kolorami. Na początku używałam szamponetek, ale później kiedy moje włosy nie zawsze posłusznie pozbywały się barwnika stwierdziłam, że muszę zdecydować się na jeden kolor. Wybrałam różowy, wtedy nie chciałam wyglądać normalnie. Teraz nie dość, że przeszła mi chęć na róż to jeszcze społeczeństwo ewidentnie zachęca mnie do zmian.
  -Zapomniałam spytać czy słodzisz-przyznałam się gdy weszłam do pokoju z dwoma kubkami.
  -Nie słodzę-poinformowała mnie-Twój telefon wibrował gdy Cię nie było.
  -Tak?-zapytałam.
  Wzięłam go do ręki i zobaczyłam wiadomość od Laury. Chce gdzieś ze mną wyjść. Żałuje, że ostatnio nie mogłyśmy pogadać.
  -Moja sąsiadka chce iść na miasto, co Ty na to?-zapytałam Ingę.
  -Teraz?
  -Teraz nie mamy czasu-uśmiechnęłam się-Napiszę jej, że będziemy gotowe za dwie godziny.
  Dziewczyna pokiwała głową aprobując moje słowa. Następnie przeszłyśmy do przełomowego momentu w moim życiu. Z czarnej torby wyciągnęłyśmy tubke z prepatratem, który rzekomo ma usuwać farbę z włosów.
  -To ma zadziałać?-nie dowierzałam.
  -Czytałam opinie i większość była pozytywna.
  -Najwyżej wyłysieję i będę tego żałować.
  Specjalnie nie myłam wcześniej włosów, bo do takich zabiegów jest to zalecane. Według instrukcji miałam trzymać to na włosach przez pół godziny.
  -Ale to śmierdzi-stwierdziła Inga.
  -Wiem-też to czułam-Wybacz mi, że musisz przeze mnie cierpieć.
  -Od czasu do czasu mogę się poświęcić.
  -Skoro już wiadomo, że będę wyglądać inaczej to możesz szczerze powiedzieć czy tamten kolor był paskudny?-zapytałam.
  Dziewczyna zaśmiała się. Ciągle czekałam na odpowiedź. Może uważała, że jeszcze nie jesteśmy na tym etapie znajomości by mówić sobie nawet niemiłą prawdę, ale ja byłam na to gotowa.
  -Śmiało-mówiłam z szyderczym uśmiechem.
  -No dobra, był dziwny, dobrze, że go zmieniasz-w końcu wyznała prawdę.
  -Dziwny?-dopytałam.
  -Dobra, nie podobał mi się.
  Uniosła ręce wewnętrzną stroną dłoni do góry po czym położyła je z powrotem na podłogę mojej łazienki. Siedziałyśmy w niej, bo to było najbezpieczniejsze miejsce gdy używałyśmy niebezpiecznych substancji. Poza tym mama zawsze mogła wejść do pokoju. Przyznaję, że nic jej nie powiedziałam, ale z pewnością bardziej spodobam jej się w brązie.
  -Nie tylko Tobie, Alicja też mi to sugerowała-na to imię Inga przewróciła oczami-Dlaczego tak bardzo jej nie lubisz?
  -Jest fałszywa. Kiedyś byłyśmy przyjaciółkami. Właściwie to razem przyszłyśmy do tej szkoły-tłumaczyła.
  -Co się stało?
  -Liczyła na to, że stanę się taka jak dziewczyny z tej całej grupki gwiazd. Ona się taka stała. Twierdziła, że w liceum każdy może być kim chce. W końcu idziesz tam z czystą kartą. Ja wolałam zostać sobą.
  -Szczerze mówiąc to ona wydaje się najbardziej spoko z tych wszystkich dziewczyn.
  -Wydaje się, a nie myślisz, że może jest dla Ciebie miła, bo nie chce żebyś zadawała się ze mną?
  -Nie pomyślałam o tym. Na prawdę sądzisz, że to ona puściła tę plotkę?
  -Trudno mi powiedzieć, wypaliłam z tym wtedy bo... Sama rozumiesz.
  Rozumiem. Czyli każda z dziewczyn została oczyszczona z zarzutów. Od tej pory straciłyśmy wszelkie podejrzane osoby. Powiedzmy, że straciłyśmy, ja wciąż myślałam o Michalinie. W końcu nie raz na korytarzu szkolnym przebywała w grupce znajomych Arka. W zasadzie jak każda jedna z nich. Może faktycznie powinnam odpuścić skoro odnoszę wrażenie, że temat mojego rzekomego zauroczenia znudził im się tak szybko jak ich zaciekawił.
  Po jednym temacie przychodził drugi, aż w końcu gdy spojrzałam na zegarek wybiła godzina, na którą czekałam. Inga zmywała mi preparat wraz z farbą. Ostatecznie misja zakończyła się powodzeniem. Prawie, bo moje włosy były strasznie suche, a róż nie do końca zniknął. Fakt, był znacznie bledszy niż przedtem, ale nie pozbyłam się go całkowicie. Wysuszyłam włosy, a po kolejnych zabiegach moje włosy były już w pięknym brązowym kolorze.
  -O mój Boże. Nie mogę w to uwierzyć!-krzyknęłam gdy zobaczyłam się w lustrze.
  -Wyglądasz bosko-pochwaliła mnie Inga-I włosy Ci nie wypadły-zażartowała.
  -Dziękuję-powiedziałam.
  Odwróciłam się tyłem do lustra i przytuliłam przyjaciółkę. Zmiana mnie cieszyła, ale jednocześnie przerażała. Jestem już taka jak oni. Wtopiłam się w nich. Dokładnie taka jak reszta.
  Na mieście nie musiałam znosić już dziwnych spojrzeń, nie musiałam znosić głupich uśmieszków. Zmiana na prawdę wyszła mi na dobre.
  Mam dopiero po moim powrocie dostrzegła, że wyglądam inaczej bowiem wcześniej wyszłam nie pokazując się jej na oczy a jedynie informując krzycząc, że wrócę za kilka godzin.
  Nie mogłam się na dziwić jak bardzo pasuje mi ten kolor. Na prawdę wyrosłam już z bycia szaloną pinkie pie. W szkole nikt nawet nie zwrócił uwagi na to, że brakuje tam postaci z bajki o kucykach. Jedynie Kuba raczył zwrócić na to uwagę.
  -Co Ci się stało z włosami?-zapytał.
  -Przefarbowałam. Myślałeś, że od urodzenia miałam róż na głowie?-odpyskowałam.
  Cieszyła mnie nie tylko zmiana w wyglądzie, ale także piękna pogoda towarzysząca temu dniu. Zaraz po pierwszej lekcji wyszłam razem z Ingą i Julią na dwór. Nawet nie przejmowałam się tym, że ostatnio moje życie wygląda za dobrze porównując do tego co działo się wcześniej. Liczyłam na to, że choć przez jakiś czas to się nie zmieni. Arek. To znowu on jest tym, który po raz kolejny idzie w moją stronę by zepsuć mi humor.
  -Patrzy na Ciebie-dyskretnie starała się przekazać mi to Inga.
  -Wiem-odrzekłam.
  Gdy był już wystarczająco blisko zatrzymał się przed nami.
  -Możemy pogadać?-zapytał.
  -Raczej nie mamy o czym-stwierdziłam.
  Rozejrzał się po dziewczynach. To chyba miało znaczyć, że chce by sobie poszły, ale one nie ruszały się z miejsca. To właśnie mi odpowiadało.
  -Daj jej spokój, dobrze?-wtrąciła Inga.
  -Natalia?-powiedział.
  Chciał żebym zareagowała. On na prawdę liczył na to, że zostawię je po to by z nim porozmawiać. Wystarczy mi rozmów z nim.
  -Wracajmy do szkoły-powiedziałam.
  Razem z dziewczynami odwrociłyśmy się i poszłyśmy w wyznaczony przeze mnie kierunek.
  -Kurwa-wyrwało się z ust Arka.
  To ostatnie słowo jakie usłyszałam od niego.
  -Czego on od Ciebie chce?-zapytała Julia.
  -Nie mam pojęcia-odrzekłam.
  No właśnie, czego mógł chcieć. Czy kiedykolwiek ktoś znalazł sposób by odgadnąć tego człowieka? Po tych wszystkich popisach przed kolegami nagle przychodzi do mnie sam, jak do przyjaciółki i chce ze mną porozmawiać. Nigdy w życiu nie podejrzewałabym go o cos takiego. Szczerze mówiąc mam wrażenie, że teraz to ja wygrywam. Choć moim drugim odczuciem jest to, że zbyt łatwo sobie darował. Prawie od razy uległ gdy powiedziałam, że nie chcę z nim rozmawiać. Nawet nie próbował być nachalny. To do niego nie podobne.
  Z dziwnym poczuciem wygranej poszłam na lekcję angielskiego. Przez całe czterdzieści pięć minut rozwiązywałam zadania powtórzeniowe. Skończyłam za szybko, więc pięć minut przed dzwonkiem byłam już spakowana. Wyszłam z klasy jako pierwsza. Następną lekcję miałam na samym dole. Nie cierpię łazić z góry na dół i z powrotem, to na prawdę męczące. Podczas gdy kierowałam się w odpowiednią stronę na parterze zostałam wybita z rytmu, bo ktoś pociągnął mnie za rękę przez co telefon prawie wypadł mi z dłoni. Arek ciągnął mnie w stronę schodów do piwnicy, do której chyba nikt nie chodził. Zatrzymał się gdy stanęliśmy w zaułku.
  -Co Ty wyprawiasz?-zapytałam gdy on skierował mnie tak, że stałam tyłem do ściany, a brunet był na przeciwko mnie.
  -A co Ty wyprawiasz? Będziesz przez cały czas udawała, że się nie znamy?
  Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Przecież sam dał mi do zrozumienia, że jestem mu potrzebna tylko do tego, by mógł zwrócić na siebie uwagę.
  -Unikasz mnie-wyjaśnił, ale mimo tego dalej mało z tego rozumiałam.
  Nic nie odpowiadałam. Nie wiedziałam co robić, ani co myśleć. To pewnie kolejna z jego gierek, w której zasady nie są mi znane.
  -Jesteś śmieszna jeżeli uważasz, że przez kolor włosów przestanę zwracać na Ciebie uwagę-kontynuował.
  Z każdym słowem coraz bardziej go nie rozumiałam. Skąd mogłam wiedzieć, że moje unikanie go tak bardzo mu przeszkadza?
  -Nie chodziło mi o to-wyjaśniłam.
  Nie byłam jednak pewna czy faktycznie nie to było celem. Prawdę mówiąc poniekąd liczyłam na to, że odczepi się ode mnie gdy stanę się bardziej nijaka.
  Milczeliśmy przez chwilę. Patrzyliśmy się na siebie ze złością w oczach.
  -Dobijasz mnie-Arek zdecydował się przerwać ciszę-Nie potrafię Cię rozgryźć.
  -To samo mogę powiedzieć o Tobie-westchnęłam-Na początku zachowujesz się jak dupek, później odstawiasz szopkę przed moją matką, a na dodatek wmawiasz wszystkim, że mi się podobasz.
  Zauważyłam, że złość na jego twarzy zaczyna ustępować rozbawieniu. Kto tutaj kogo nie może rozgryźć? On jest nieprzewidywalny. Po chwili zaczyna się śmiać.
  -Nie jestem w stanie się w Tobie zakochać, ani nawet zauroczyć. Sam wiesz jak się wobec mnie zachowujesz-zamiast zwrócić uwagę na jego śmiech, zaczynam mu się tłumaczyć-Nie podobasz mi się, to tylko plotki.
  -Wiem o tym-powiedział-Nie trudno mi się było tego domyślić.
  -Więc po co to wszystko?-zapytałam.
  -Dla zabawy. Taki już jestem-uniósł ramiona do góry, to samo zrobił z dłońmi dając mi znać, że nic nie może na to poradzić.
  -Dla mnie to nie było zabawne-skrzyżowałam ręce na piersiach-Więc nie dziw się, że wolałam Cię unikać.
  Uniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego karcąco wzrokiem. Arek uśmiechnął się szeroko pokazując zęby. Na jego policzkach zaczęły tworzyć się zmarszczki.
  -Jesteś taka sztywna-skomentował.
  Walnął mnie pięścią w ramię. Trochę zbyt po przyjacielsku, bo poczułam delikatny ból. Rozmasowałam swoje ramię dłonią.
  -Rozluźnij się-kontynuował-Swoją drogą, ładnie Ci w tym kolorze, ale dla mnie zawsze będziesz różowa.
  Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Szczery komplement od Arka. Tym razem podczas spotkania w cztery oczy okazał się być znacznie normalniejszy.
  -Ech... Dzięki?-odparłam-To... Co teraz?-zapytałam. W końcu chyba już byliśmy pogodzeni.
  -Nie wiem, może szybki numerek w ramach pojednania?
  -Boże-powiedziałam przewracając oczami-Jesteś okropny.
  To prawda, był okropny, ale ten jego głupi żart pomógł rozładować atmosferę.
  -Daj spokój to był tekst bardzo w moim stylu-usprawiedliwiał się.
  -Nie chcę więcej ich słyszeć-powiedziałam.
  Ruszyłam w stronę tej części korytarza, która była wypełniona ludźmi. Niedługo miał zadzwonić dzwonek, a ja już dostałam wiadomość od Ingi z informacją gdzie mamy lekcje.
  -Narazie, Różowa-powiedział Arek gdy każde z nas zaczęło iść w moją stronę.
  Nie potrafiłam uwierzyć, że na prawdę przeszkadzała mu moja ignorancja. Jego zdaniem nic złego nie kryło się pod jego głupimi zaczepkami i komentarzami. Wciąż był zbyt zadufany w sobie. Jak sam stwierdził-taki już jest. Zorientowałam się, że znowu wyszło tak jak chciał on. Coś mu przeszkadzało od razu mi to wypomniał. Zdawał się nie bać kontaktu z ludźmi, a mimo to był zbyt tajemniczy.
  Nawet nie zdążyłam podejść pod salę, a już zadzwonił dzwonek. Dołączyłam do reszty po kilku sekundach i razem weszliśmy do klasy.

Znowu to pytanie, czy pisać dalej?
 
 
 
 

SąsiedztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz