część 23

242 17 1
                                    

  Za każdym razem gdy słyszę pytanie zadane mi przez przyjaciółkę o to czy wiem co u Arka odpowiadam: ,,mówiłam, że nie mam z nim kontaktu". Nie tylko ona czeka na wiadomość od niego, ja również. Nie daję jednak tego po sobie poznać. Nawet nie zaglądam do okna, by przekonać się czy go tam zobaczę. Na szczęście Tamara nie wyskakuje z głupimi pomysłami bym sama dała mu o sobie znać. Po pewnym czasie gadanie o nim nudzi się jej całkowicie.
  -Nawet nie zrobimy sobie prawdziwego babskiego wieczoru-skarżyła się.
  Kochała takie typowe wieczory prosto z hollywoodzkich filmów. Przyjaciółki spotykają się w domu jednej z nich, robią sobie maseczki, oglądają coś w telewizji i jedzą lody. Brzmi bardziej jak klasyczne pocieszanie zdradzonej kobiety, ale my robiłyśmy tak nawet gdy nikt nie zaszedł nam za skórę.
  -Chciałam go zrobić, ale wczoraj widocznie wolałyśmy mieć inne plany-przypomniałam.
  -Racja, zrobimy go sobie jak przyjedziesz do mnie-stwierdziła-Może w następny weekend?-zaproponowała.
  -Zobaczymy.
  -Nie zobaczymy, tylko na pewno-zaczęła mnie szarpać za ramiona i przemawiać do mnie jakby to była niesamowicie istotna życiowa rada.
  Gadałyśmy o głupotach, o okropnie suchych włosach, o ulubionym jedzieniu. Robiłyśmy sobie zdjęcia, wyszłyśmy na spacer, na dalszy spacer, do knajpki z koktajlami. Myślałyśmy, że zdołamy zastać w domu moją mamę gdy wrócimy późnym autobusem. Ona jednak jeszcze się tam nie pojawiła. Zabrałyśmy rzeczy Tamary i ruszyłyśmy w stronę przystanku.
  -Nawet nie zdążyłam życzyć chłopakom szczęścia na maturze-odezwała się moja przyjaciółka gdy czekałyśmy na jej transport do domu.
  Jeśli chodzi o pisanie egzaminiu to do głowy przychodził mi jedynie mój sąsiad, ale jemu też nie wspomniałam o tym czy chcę by dobrze mu poszło. Właściwie to chcę. Niezależnie od tego czy lubiliśmy się czy też nie w tej kwestii zawsze byłabym neutralna. Moje pozytywne nastawienie nie wynika z jakiejś sympatii czy czegoś w tym stylu.
  -Ja też nie-przytaknęłam.
  -Może napiszę do nich-stwierdziła.
  -Do wszystkich?
  -To by było dziwne, prawda? Więc napiszę tylko do jednego z nich.
  Wygięła usta oraz zmrużyła oczy jakby właśnie w jej głowie powstał plan na opanowanie całego świata. Mówiąc inaczej to był uśmiech przepełniony przebiegłością.
  -Nie powiesz mi, o którego z nich Ci chodzi?-zapytałam.
  Teraz zagryzła wargę. To chyba oznaczało, że miałam dopytywać ją ciągle, a ona stale będzie mi odmawiała. Zbyt dobrze ją znam, żeby tak zrobić. Odpowiedziała przecząco na moje pytanie, więc rzuciłam suche: ,,okej" i umilkłam. Cisza na prawdę nie trwała długo.
  -Oj, chodzi mi o Dawida-wybuchła.
  -Trzeba było tak od razu-powiedziałam.
  -Myślisz, że powinnam do niego napisać?
  -A nie piszecie ze sobą?
  Znowu zaczepiła zębami o usta. Nawet nie musiała odpowiadać.
  -Pisaliśmy ze sobą rano, ale już teraz nie.
  Tak strasznie się tym przejmuje. Chłopak musiał na prawdę się jej spodobać.
  -Myślę, że powinnaś-poradziłam.
  Chwilę później nadjechał bus, do którego wsiadła Tamara. Postanowiłam, że do domu wrócę na piechotę. Musiałam jeszcze sama przeanalizować wczorajszy wieczór, bo przez cały dzień mogłam to robić jedynie z towarzyszącymi mi komentarzami. Po pewnym czasie stwierdzam jednak, że jest mi zimno i lepiej byłoby pokonać tę trasę szybciej co teraz już jest niemożliwe.
  Powracałam myślami do każdego spojrzenia, słowa, sytuacji. Dalej nie wiem jak mam odbierać sygnały jakie mi wysyła. Kiedy wydaje mi się, że jestem bliżej do poznania go okazuje się, że tak na prawdę oddalam się od tego coraz bardziej.
  Nagle dostaję SMS-a. Na nic nie liczę. Wiem doskonale kto ma mój numer. To wiadomość od mamy. Wróciła i pyta gdzie jestem. Odpisuję zgodnie z prawdą, że wrócę za dwadzieścia minut. Pogrążona w myślach po mniej więcej takim czasie jaki obiecywałam Ewie stawiam się prawie przy naszym domu. Z prawej strony dochodzi do mnie krzyk.
  -Ej!-słyszę.
  Odwracam się na pięcie trochę wypłoszona, albo przynajmniej zbita z tropu. Widzę Laurę wychylającą się zza drzwi swojego domu.
  -Hej-witam się z nią.
  -Wyjrzałam Cię przez okno i pomyślałam, że miałabyś chwilkę żeby do mnie wpaść-powiedziała.
  Najwyraźniej wrócę do domu trochę później, ale przypuszczam, że moja mama nie siedzi z zegarkiem w ręku i kilka minut spóźnienia nie zrobi jej różnicy.
  -Jasne-odpowiedziałam.
  Ruszyłam w tamtą stronę. Laura nawet na mnie nie czekała tylko od razu wparowała do środka zostawiając jedynie uchylone drzwi. Wchodząc do wewnątrz rozejrzałam się w koło, rzecz jasna szukając innych domowników.
  -Jest tutaj ktoś oprócz Ciebie?-zapytałam z głową zwróconą w stronę kuchni.
  Podeszła do mnie na palcach udając, że się skrada. Wyglądało to komicznie, bo kolana podnosiła za wysoko, a ręce miała zgięte w łokciu z nadgarstkami luźno opuszczonymi ku podłodze.
  -Braciszek siedzi na górze-szepnęła.
  -Okej-odpowiedziałam równie cicho.
  -Chodź ze mną-machnęła zachecającym gestem w swoją stronę.
  Usiadłam przy stołku barowym przy blacie. To chyba było modne w tej okolicy, bo my także takie miałyśmy, a poprzrdnio niezbyt często widywałam takie dodatki w kuchni. Zorientowałam się, że Laura tak szybko pobiegła do domu po to by przygotować herbatę.
  -Co tam?-zapytała uśmiechając się zbyt szeroko.
  Dalej opowiadałam jej ,,co tam". Następnie zadałam jej to samo pytanie. W międzyczasie gdy słyszałam jej opowieści herbata była gotowa. Przyniosła dwa kubki na blat, o który teraz obydwie się opierałyśmy.
  -...nie chcę, żeby Arek się o tym dowiedział, bo wiesz to jego kumpel-mówiła szeptem.
  -Właściwie to ja nie lubię jego kolegów, więc nie mogę być neutralna-wyznałam.
  Laurze podobał się przyjaciel Arka, z którym ten chodził do klasy. Po raz kolejny usłyszałam imię Gabriel. Nie lubiłam go, bo na początku zdawał się nie lubić mnie tak samo mocno jak mój sąsiad. Różnica jest taka, że ten drugi chyba stara się to rekompensować, a z pierwszym ciągle pozostaję w stosunkach nienawistnych.
  -A gdybyś miała popatrzeć na niego nie przez pryzmat tego jakim jest chamem, a raczej przez to kim jest dla mojego brata. Powinnam to ciągnąć?
  -Możesz być z kim tylko chcesz-stwierdziłam.
  Jednocześnie pomyślałam, że wcale tak nie sądzę. Ogólnie informacja o tym, że coś się między nimi dzieje wcale mi się nie spodobała. Obawiałam się nawet, że dziewczyna może przez to stracić w moich oczach. Z resztą jak narazie dwie osoby z jej otoczenia nie byłyby za tym by tych dwoje mogłoby się zbliżyć. Nie mogłam jej tego powiedzieć gdy ona uważała tego człowieka za tak ekscytującą osobę.
  -Pro po mojego brata-schyliła się do mnie jeszcze bardziej jakby za chwilę miała mi wyznać największy sekret w historii-Jak bawiliście się na imprezie?
  Poruszała brwiami. Widziałam, że ledwo powstrzymywała się by nie wybuchnąć śmiechem. W tym momencie wkurzający Gabriel rozmył mi się przed oczami. Od początku z resztą niezbyt chciałam o nim rozmawiać.
  Spojrzałam do wnętrza kubka, w którym prawie nie było już herbaty. Nie tyle nie chciałam mówić, a raczej nie wiedziałam, o którą imprezę jej chodziło. Z dnia na dzień wydarzyły się takie dwie.
  -No mów-ponaglała-Odwiózł Cię do domu.
  -No tak-odpowiedziałam tym razem podnosząc wzrok.
  Chodziło jej o piątek. Już powiedziałam jej o tym jak jej brat okazał się moim bohaterem, ale wtedy rzuciła do tego krótki komentarz. Widocznie postanowiła wrócić do tematu.
  -Albo raczej ja Cię odwiozłam-powiedziała.
  -Co?-nie zrozumiałam o co jej chodzi, co dokładnie ma na myśli.
  -Nie chcę nic mówić, ale chłopak w ostatniej chwili zmienił zdanie.
  To dalej nic mi nie mówiło.
  -Co?-powtórzyłam.
  -Wróciłam do domu i powiedziałam mu, że nasza sąsiadka idzie na imprezę do Patryka.
  Siedziałam w ciężkim szoku. Nie byłam pewna czy do końca zrozumiałam o co jej chodzi.
  -No i?-dopytałam nie potrafiąc ukryć uśmiechu.
  -Pojechał tam ze względu na Ciebie-przy ostatnim wyrazie dodała silniejszy akcent, a jej wskazujący palec powędrował w moją stronę.
  Nie mogłam zaprzeczyć, bo obydwie jasno rozumiałyśmy, że nie ma czego zaprzeczać. To musiała być prawda. Po prostu siedziałam nieruchomo w ciężkim szoku. Może nawet się zaczerwieniłam, ale mam nadzieję, że tak się nie stało. Zrobił to ze względu na mnie. Nie wierzę. Nie ze względu na kolegów. Chodziło mu o Natalię Rybicką, tę różowowłosą wariatkę.
  -Po co mu o tym mówiłaś?-spytałam z udawaną pretensją, a mój uśmiech coraz bardziej wymykał mi się spod kontroli.
  Dziewczyna wzruszyła ramionami.
  Wcale nie wspomniała o tym dlatego, że skojrzyła ten fakt zwyczajnie z Arkiem, a raczej przez to, że mówiła o chłopaku, który się jej podoba. Nie chcę nazywać tego co dzieje się między mną, a nim. To może być dla mnie za wiele. To nie może być prawda. Po prostu tego nie nazywam. Nie będę o nim myślała.
  Telefon w mojej kieszeni nagle zaczyna wibrować. Po chwili przestaje. Mama znowu pyta o miejsce mojego pobytu. Tym razem odpisuję jej, że za momentbędę w domu.
  -Muszę lecieć-wyjaśniłam.
  Wstałam od blatu. Tak na prawdę chciałam już iść. Nie miałam ochoty pokazywać Laurze mojej reakcji, chociaż ona i tak pewnie się domyślała. Sama nie potrafiłam zapanować nad swoją twarzą.
  -Jasne-odpowiedziała-Fajnie się gadało!-to już prawie krzyknęła kierując oczy ku sufitowi. Rzecz jasna po to by konkretna osoba to usłyszała.
  -Pyszna herbata, pa-rzekłam na koniec.
  Ledwo przekroczyłam próg tego domu, a moje policzki zaczęły się rozciągać pod wpływem mimiki mojej twarzy. To było niesamowicie... Hm... Słodkie? Udawał, że jedynym powodem jego przyjazdu byli kumple, a tak na prawdę znalazłam się w nich także ja. Niby przypadkiem tam się spotkaliśmy, a na następnie nalegał bym jechała z nim na grilla. W zasadzie nie spotykam się z nim już przypadkiem on sam w to ingeruje. Tylko dlaczego nie pisze? To mnie drażni.
  Wchodzę do domu po czym bardzo powoli zdejmuję buty. Nie mam ochoty by rozmawiać z mamą. Chcę tę chwilę odłożyć na jak najpóźniej. Po kilku minutach wchodzę do salonu, by się z nią przywitać.
  -Hej, córciu-mówi jako pierwsza.
  -Hej-odpowiadam-Jak było na wyjeździe?
  -W porządku, a Ty robiłaś coś ciekawego?
  -Nie, nic takiego-odrzekłam.
 
Pojawiła się propozycja maratonu. Bardzo chętnie ją przyjmę, ale jeszcze nie wiem kiedy. To czy piszę zależy od części mojego umysłu, nad którą nie do końca mogę panować. Jeżeli najdzie mnie wena to postaram wycisnąć z niej najwięcej jak się da i napisać dla was coś na cały tydzień.
 
 

SąsiedztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz