część 28

218 15 2
                                    

  Obudziłam się wcześniej niż Alicja. Wydarzenia z poprzedniego dnia nie dały mi spać. Zastanawiałam się dlaczego on to wszystko zepsuł. Po co w ogóle to wszystko tworzył? Kim on do cholery jest? Podsumowałam sobie całą naszą znajomość od początku do jej końca. To nigdy nie było coś normalnego. Spodziewałam się po nim zbyt wiele. Teraz już niczego nie oczekuję. Tak strasznie się na nim zawiodłam. Nie do wiary, że będę musiała widywać go na sąsiednim podwórku. Z pewnością nie spojrzę już w jego okno. Do moich oczu znowu napływają łzy. Powstrzymuję je. Alicja zaczyna się wiercić. Niedługo pewnie wstanie. Nie chcę psuć jej dnia swoją żałosna sytuacją. Nawet za bardzo nie mam ochoty by jej się zwierzać. Może i zdobyła w moich oczach trochę punktów, ale nie chcę żalić się jej na temat moich emocjonalnych problemów.
  Postanawiam wstać i może przebrać się w ubrania. Narazie jednak mam siłę tylko na to by usiąść i oprzeć się łokciami o kolana, a głową o dłonie. Swoją drogą głowa strasznie mnie bolała. To wina tego szanownego kolegi kaca, który zawsze przypomina mi o tym jak dobrze bawiłam się na imprezie.
  Nagle Alicja otwiera oczy i patrzy prosto na mnie.
  -O-wymyka jej się z ust-Dawno wstałaś?
  Przeciera oczy rękami złożonymi w pięści. Podnosi się na plecach opierając łokciami o materac.
  -Nie dawno-skłamałam.
  Zdążyłam w końcu przeanalizować cały miesiąc pobytu tutaj z dodatkowym emocjonalnym komentarzem. Trochę mi to zajęło.
  -Która godzina?-zadała kolejne pytanie, które głośnym echem zadudniło mi w uszach.
  Z tego wszystkiego zapomniałam zorientować się w czasie. Sięgnęłam po telefon. Na wyświetlaczu oprócz powiadomień zajaśniała 10:14. Niezbyt wczesna godzina. Ciekawe, o której się obudziłam.
  -Nie jest źle-wymamrotała dziewczyna.
  Znowu opadła na plecy i przetarła oczy. Chwilę porozmawiałyśmy o naszym samopoczuciu i Ala wpadła na pomysł by przygotować kanapki na śniadanie. Zastanawiała się czy to nie zbyt marne śniadanie. Wczoraj zjadła tylko paczkę chipsów z chłopakami oraz trochę paluszków. W zasadzie ja ostatnio jadłam u niej w domu zanim tam poszłyśmy. Padałam z głodu, ale nie miałam szczególnych wymogów co do posiłku jaki chciałabym w siebie wcisnąć. Czułam się lekko. Miałam wrażenie, że nic mnie nie obchodzi. Z tym uczuciem przebrałam się w świeżą koszulkę, do której dobrałam wczorajsze spodnie. Lekko pomarańczowe ściany pokoju Alicji przyprawiały mnie o odrobinę spokoju. Dodawały polotu mojej lekkości i bezstroski jaką teraz czułam. Dosłownie to mi towarzyszyło, bo cokowiek bym usłyszała nie zrobiłoby to na mnie wrażenia. Nawet najbardziej szokująca informacja tygodnia przeszła by obok mnie obojętnie. Na wszystko mogłam dzisiaj tylko machnąć ręką.
  Podczas śniadania Alicja nieudolnie próbowała poruszyć temat wczorajszej imprezy, ale na marne. Uświadomiłam sobie, że sama jeszcze do końca nie przetrawiłam całej sytuacji. Po godzinie poszłam na autobus. Nie potrzebowałam odprowadzenia do przystanku. Dotarłam tam sama, bez towarzystwa.
  W obecności tylko własnych myśli podążałam przez szare drogi tego okropnego dla mnie miasta. Dzisiaj byłam najlepszym przykładem znieczulicy i pesymistki. To coś okropnego. Z nienawiścią spojrzałam w stronę domu sąsiadów gdy zbliżałam się coraz bardziej do miejsca, które jest tylko moje. Usłyszałam dzwięk otwieranych drzwi.
  -Natalia.
  Wielkie nieba! Już? Tak szybko musiałam go spotkać? Co za los! Jeszcze się nie otrząsnęłam, a już widzę Arka. Nie będę z nim rozmawiać. Nawet na niego nie spojrzałam.
  -Zatrzymaj się-mówił-Proszę.
  Jak on żałośnie teraz brzmiał. Prośba była słyszalna raz za razem. Chyba nie liczył na to, że utniemy sobie miłą pogawędkę podczas gdy wczoraj zobaczyłam w nim zupełnie innego człowieka. Szłam dalej.
  -Natalka... Błagam, porozmawiaj ze mną.
  Wyszedł z domu i podążał za mną przyspieszając kroku za każdym razem kiedy ja narzuciłam szybsze tempo. Na szczęście nasze domy były na tyle blisko siebie, że zdążyłam wejść do środka zanim mnie dogonił.
  Dopiero kiedy drzwi były już bliskie zamknięcia pozwoliłam sobie na spojrzenie w jego stronę. Wyglądał do prawdy przerażająco. Jego lewe oko było w opłakanym stanie. Mieniło się kolorami szarości, żółci oraz fioletu. Także na nosie miał wielką szramę. Dodawało mu to bojowego charakteru, ale ja nie mogłam przestać patrzeć na niego nie wspominając sposobu w jaki mnie potraktował. Dlatego oszczędziłam sobie tego widoku.
   Zatrzasnęłam za sobą drzwi z ogromną siłą jakby to miało wyczyścić mi pamięć. Po chwili jednak dokładnie pamiętałam wszystko. A na dodatek mama usłyszała trzaśnięcie.
  -Po co tak trzaskasz?!-dochodziło z kuchni.
  Dopiero teraz poczułam zapach jakiejś pieczęci. To chyba była ta z jabłkiem, którą mama robiła tylko od czasu do czasu. Było to u nas w domu rzadkością, więc bardziej doceniało się smak takiej potrawy. Niestety, dzisiaj wszystko mi jedno co zjem. Ale jestem pesymistyczna. Mam dosyć samej siebie. Idę zaszyć się w pokoju, żeby nie drażnić nikogo swoim złym humorem.
  -Jak było?-spytała mama donośnym głosem.
  -W porządku-odpowiedziałam siląc się na pozytywny ton.
  Wbiegłam w pośpiechu na górę. Znowu zaczęłam płakać. Nie wiedziałam, że jestem tak słaba. Z drugiej strony nie ma sensu powstrzymywać łez i tak nikt oprócz mnie się o tym nie dowie, a lepiej dać upust takim emocjom. Teraz na prawdę byłam sama. Nikt nie mógł chcieć dostać się do zamkniętej łazienki, ani w ogóle nie byłam w cudzym domu. Wyłam żałośnie aż do obiadu, który skończyłam jeść w kilka minut i odeszłam. Nawet dziewczynom nie opowiedziałam całej historii dokładnie tak jak się wydarzyła. Zataiłam słowa jakie do mnie powiedział. Nie dochodziło to do mnie, a kiedy już bym wypowiedziała to na głos nie byłoby odwrotu.
  Pod wieczór rozmawiałam przez kamerkę z Tamarą kiedy Inga wróciła z imienin ciotki. Też chciała pogadać, bo dopiero w domu na prawdę mogła zaangażować się w sprawę. Właśnie w taki dziwny sposób moje dwie przyjaciółki poznały się ze sobą.
  -Ale drań!-na szczęście zgadzały się obydwie.
  W sytuacji gdy byłam z Arkiem w dobrych stosunkach miały odmienne zdania.
  -Szkoda, że okazał się takim gnojem!-żałowała Tamara.
  -No ja wie...-zaczęł Inga-Coś mi mówiło, że tak to się może skończyć.
  Nie chciała mówić, że o tym wiedziała, i że miała rację choć to było prawdą. Pomimo tego wolała nie używać tych słow, bo to by w niczym nie pomogło. Właśnie dostrzegłam jaką wartość mają dla mnie słowa. Mogą boleć, są nieprzemyślane, są nieodwracalne. Na prawdę dużo znaczą. Przynajmniej dla mnie, przynajmniej ostatnio.
  -Niech no ja go tylko spotkam!-rwała się Tamara.
  -Spokojnie. Po prostu mam nauczkę na przyszłość-uspokajałam ją.
  -Nie obwiniaj o to siebie, wiemy kto za to wszystko odpowiada. Ma koleś szczęście, że skończył szkołę. Gdyby nie to...
  Podobał mi się ich bojowy nastrój. Co prawda wprawiał mnie w większą niechęć i złość, ale to lepsze niż zamartwianie się. Czasem nawet się uśmiechałam, bo nie mogłam wytrzymać gdy opisywały tortury dla zwyrodniałego sąsiada, albo nazywały go najbardziej wulgarnymi epitetami jakie istniały na świecie. Nie chciałam im przerywać, bo widziałam, że dobrze się przy tym bawią. Nawet się polubiły. Cieszę się, że je mam. Jestem pewna, że kto inny od razu próbowałby mnie pocieszać, a one po prostu podłapały temat i zaczęły się z tego śmiać. Można powiedzieć, że smutek nawet trochę się ulotnił, ale wiadomo to jeszcze za wcześnie by całkowicie zniknął. Jednego byłam pewna, że muszę być uparta wobec Arka choćby próbował wszystkich możliwych sposobów będę nieugięta.
  Kiedy skończyłyśmy rozmawiać nie byłam jeszcze śpiąca. Za bardzo rozbudziły mnie te dwie nakręcone baby. Przejrzałam całego facebook, snapchata, instagrama, a dalej było mi mało, to znaczy dalej nie chciało mi się spać. Dopiero teraz sprawdziłam resztę wiadomości i nieodebranych połączeń na messengerze. Alicja napisała do mnie, że Arek chciał od niej mój numer. Chyba jej go podawałam, ale nie dzwonił na moją komórkę czyli, że mu go nie dała. Jak można było się domyślić pisał do mnie i dzwonił przez internet. Chciał pogadać. Ciekawe jak miał zamiar mi to wszystko wyjaśnić. Weszłam w konwersację z nim. Wyświetliło mi się milion wiadomości.
  ,,Błagam odbierz"
  ,,Natalia"
  ,,Natalia!!"
  ,,Natka!!!!"
  ,,Natali!!!!!!"
  ,,Przepraszam"
  ,,Wybacz mi, proszę"
  ,,Jezu, Natalka nie bądź na mnie śmiertelnie obrażona"
  ,,Przepraszam Cię na prawdę"
  ,,Musimy o tym pogadać"
  ,,Natalka!!! Przepraszam!!!"
  I wiele bardzo podobnych. Chyba spędził cały dzień na wypisywaniu do mnie. Nie raczyłam nawet odpisać nic po to żeby się odczepił. Pomyślałam, że to jeszcze bardziej zmotywuje go do wypisywania bezsensownych rzeczy, które nie wpłyną na mnie ani trochę. Niestety, chyba zobaczył, że odczytałam.
  ,,Jesteś tam?"
  Nie, nie ma mnie. Nigdy nie będzie. Możesz już o mnie zapomnieć.
  Nie odpisałam nic. Milczenie jest najlepszym sposobem, jest neutralne. W sumie mogłabym go zablokować. Że też dopiero teraz na to wpadłam. Wchodzę w opcje i kilkam ,,blokuj". No to teraz mam spokój. Szkoda, że w prawdziwym życiu nie mam takiej opcji. Teraz nie będzie miał możliwości kontaktowania się ze mną w żaden sposób, a ja szybciej o nim zapomnę. Wiem, że nie stanie się to z dnia na dzień, ale prędzej czy później musi się stać. Od razu po wykluczeniu go z mojego życia odłożyłam telefon. Ostatni raz dałam upust swoim złom. Nie mogę przepłakać całej nocy, bo jutro wszystko wyszłoby na jaw. Przecieram oczy palcami i przez kilka godzin zmagam się z próbą nie myślenia o niczym. W końcu udaje mi się. Zasypiam.
 

SąsiedztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz