Mogłoby się zdawać, że jazda autobusem stanowi dla mnie wyzwanie. W końcu prawie całe życie spędziłam na wsi. Z czym kojarzy się wieś? Odcięci od cywilizacji, ludzie chodzący ciągle w brudnych portkach pasący krowy na łąkach. To wyobrażenie już dawno straciło termin przydatności. Wiedziałam to i owo o zasadach panujących w mieście. Nie raz przyjeżdżałam do miasta z Tamarą, która nauczyła mnie jak funkcjonuje komunikacja miejska. Choć wtedy było to tylko jedno z nielicznych doświadczeń wiedziałam, że teraz to będzie moja codzienność.
Faktem jest, że z własnej woli dzisiaj nie miałam zamiaru udawać się autobusem do szkoły, ale moja mama wczoraj uświadomiła mi, że nie mam innego wyboru. Ma sprawy do załatwienia, więc chce się dobrze wyspać. Tak, mam dość jej tajemnic, ale nie mogę sprawić by nagle zaczęła mi się zwierzać. Najwidoczniej ukrywanie błahostek nie wydaje jej się problemem, który zwiększa dystans pomiędzy nami.
Muszę przyznać, że pomimo tego, że to nie jest mój pierwszy raz gdy poruszam się po mieście w taki sposób to czuję lekki stres. Na prawdę nie znam tego miasta, a gdybym wysiadła na niewłaściwym przystanku spędziłabym milion godzin na poszukiwaniu odpowiedniej drogi. Na szczęście wysiadłam na odpowiednim i już z tego miejsca widziałam najwyższy budynek w okolicy jakim była szkoła.
Dochodząc na miejsce nie myślałam o przykrościach jakie na mnie czekają. Wyjątkowo udało mi się uprzatnąć umysł z czarnych scenariuszy.
Zdjęłam kurtkę i wyszłam z szatni. Jak zwykle ostatnią osobą jaką miałam ochotę spotkać być Arek. Od razu rzucił mi się w oczy. Myślę, że szybciej niż ja jemu gdyż on sam był zajęty. Właśnie byłam świadkiem jak rzucał on pomięte kartki z zeszytu obok kosza. Jego czyny mogą wydawać się bezsensowne, nie sądzę aby ktokolwiek nudził się na tyle, że musiałby tak desperacko zapychać sobie czas. Tutaj jednak problem był zupełnie inny niż brak pomysłu na kreatywne spędzenie przerwy. Arek właśnie gnębił kolejną ofiarę. Mizerny z budowy, lecz dobrze ubrany chłopak latał na każde zawołanie umięśnionego bruneta i wrzucał kartki do kosza. Inni, którzy siedzieli obok Arka śmiali się z niego i wykrzyliwali różne wyzwiska wobec chłopaka. Nie mogłam na to patrzeć. Dlaczego on mu to robi? Ten chudy blondyn nie mógł nawet nikomu podpaść, wyglądał zbyt niewinnie.
Moja pewność siebie mieszała się z egoizmem. Jeśli podejdę i zwrócę Arkowi uwagę będzie się on wyżywał na mnie, ale gdy tego nie zrobię ten drań będzie ciągle poniżał tego chłopaka. Wiem doskonale jak to jest być w jego sytuacji. Muszę postawić się ,,panu władcy".
-Dawid, podniósłbyś papierek. Zobacz jak naśmieciłeś-sarkazm wypłynął z ust Arka.
-Może sam byś to zrobić-te słowa wyrwały mi się całkowicie spontanicznie.
Nie miałam pojęcia co miałabym powiedzieć. Wpakowałam się kompletnie. Nie jestem gotowa na starcie z brunetem.
-Jakiś problem?-zapytał Arek wstając z ławki.
Dawid jednak nie czekał, aż skończymy rozmawiać tylko posłusznie podniósł kartkę.
-Tak, Ty jesteś problemem.
-Chcesz mi może coś powiedzieć?
Arek podchodził coraz bliżej mnie. Z łatwością rozszyfrowywałam każdy jego ruch. Chciał wzbudzić we mnie strach, sprawić, że się uciszę. Nie miałam zamiaru tego robić, lecz przyznam, że trochę udało mu się mnie onieśmielić. Miał on bowiem poza swoim wyrazem twarzy i mocnym tonem głosu całą bandę, która popierała każde jego słowo.
-Tak, chcę-powiedziałam by zyskać na czasie.
-Więc? Słuchaj nie tylko Ty chcesz ze mną porozmawiać, więc radzę Ci się streszczać.
Co za bezczelny palant. Każde jego kolejne słowo motywowało mnie by stawić mu czoło nawet jeśli nie zostanie ono tak odebrane jak jego.
-Jesteś chory, popieprzony i nieludzki. Wydaje Ci się, że masz władzę, tak na prawdę jesteś nikim!
-A Ty jesteś nadpobudliwa-odpowiedział-Przyszłaś bronić kolegi, tak?
Podjął temat, a jego twarz wypełnił uśmiech podobny do tego, który widziałam wczoraj.
-Nie boję się Ciebie-warknęłam.
-Ale ja nie jestem straszny-powiedział-Dawid się mnie nie boi, prawda Dawid?-zwrócił się do gnębionego chłopaka, który skinął głową w odpowiedzi.
-Daj już mu spokój-rozkazałam.
-Chcesz zająć jego miejsce?
-A co zmusisz mnie? Uważasz się za pana wszystkiego, a wiesz kim dla mnie jesteś? Jesteś zwykłym śmieciem.
Po tym zdaniu atmosfera zrobiła się na prawdę gęsta. Sama nie wiem czy mnie poniosło czy może zachowałam się zbyt słabo w stosunku do niego. Nawet nie doszukiwałabym się powodu, dla którego uwziął się na tego chłopaka. Doskonale wiem, że Arek nie potrzebuje powodu.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że na korytarzu wszyscy znajomi mojego wroga uważnie przysłuchiwali się naszej wymianie zdań. Śmiem twierdzić, że nowością dla nich jest kłótnia z ich wodzem. Takiego wydarzenia po prostu nie mogli przepuścić.
Stałam i wpatrywałam się w Arka. Widocznie on też nie tego się po mnie spodziewał.
-Pyskata jesteś-wykrztusił.
-Z twoich ust to komplement.
Wciągnełam głośno powietrze.
-Jesteś śmieciem-powtórzyłam.
-Nie dramatyzuj skarbie, takie jest życie.
Puścił do mnie oczko. W tej sytuacji czuł się całkowicie swobodnie co zaważyło o mojej następnej decyzji. Odwróciłam się na pięcie i poszłam w przeciwną stronę od całej ich grupki. Ostatnie co widziałam na twarzy Arka to uśmiech satysfakcji. Wkurzył mnie tak jak zawsze. Dopiero gdy od nich odchodziłam uświadomiłam sobie, że wcale nie osiągnęłam zamierzonego celu. Jak narazie wszystkie swoje cele osiągał mój sąsiad.
-Wpadaj częściej, Różowa-usłyszałam zza pleców.
Poczułam się bezsilna. Ten człowiek do perfekcji opanował już działanie mi na nerwy. Wiem, że tym razem sama mu się napatoczyłam, ale po prostu doskonale wiem jak to jest być ofiarą Arka.
Na szczęście emocje opadły tuż po pierwszej lekcji. Wyszłam z klasy, a przy boku zauważyłam Ingę.
-Hej, jak tam?-zaczęłam rozmowę.
-Wczoraj nie mogłam zasnąć, czuję, że powracają moje problemy z bezsennością-wyznała.
-Co takiego?-zmartwiłam się.
-Spokojnie, nic wielkiego, po prostu jak każdy mam gorszy okres.
-Na pewno wszystko w porządku?-dopytywałam.
-Tak, po prostu się nie wysypiam, czuję się przez to beznadziejnie, ale wiem, że niedługo mi przejdzie.
-Ale za to wyglądasz świetnie-stwierdziłam.
Właśnie miałyśmy minąć mojego sąsiada, ale odciągnęłam Ingę do toalety. Nie chcę żeby znowu mnie zobaczył. Nie całą godzinę temu nazwałam go śmieciem. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie powinnam.
-Co się stało?-zapytała.
-Muszę go unikać-wytłumaczyłam.
-Przecież jeszcze wczoraj twierdziłaś, że chcesz stawiać czoło swoim wrogom.
-Wiem, zrobiłam to rano.
Opowiedziałam jej całą historię. Całą tą przerwę spędziłyśmy w toalecie rozmawiając na różne tematy. Dopiero gdy zadzwonił dzwonek odważyłam się wyjść. Jednak jestem większym tchórzem niż sądziłam.
Do domu wracam autobusem. W ten sam sposób w jaki dzisiaj dostałam się do szkoły. Mama jest zbyt zajęta sprawami na mieście. Myślę, że w krótce i ja powinnam lepiej poznać miejsce, w którym mieszkam.
Z ulgą opadłam na łóżko i wyjęłam swoje słuchawki z plecaka. Uwielbiam słuchać muzyki. To jedna z rzeczy, które pomagają mi się odprężyć. Dzisiaj postawiłam na te spokojniejsze utwory. Nie mam ochoty na słuchanie mocniejszych rytmów ,,Skinny Love" to mój zdecydowany faworyt na dziś.
Leżę wsłuchując się w delikatne dźwięki piosenki. Mój spokój nie trwa jednak długo. Z lewej strony mojego domu słyszę muzykę mocniejszą oraz głośniejszą od tej, której słucham. Nie muszę wstawać by wiedzieć kto mi przeszkadza. Arek jest moim jedynym podejrzanym. Wstaję z łóżka i podchodzę do okna. Nie widzę go, lecz wiem, że tam jest. Siedzi i czeka na moją reakcję. Nie zapukam w okno, bo i tak nie usłyszy. Ja sama słyszę okropne dudnienie, a co dopiero musi dziać się u niego. Skoro więc nie mogę mu nic powiedzieć napiszę do niego wiadomość.
,,Ścisz muzykę"-napisałam.
,,Już się robi"-dostałam odpowiedź.
Tak też się stało. Głosy dobiegające z tamtej strony natychmiast ucichły. Położyłam się i ponownie włożyłam słuchawki do uszu. Natychmiast usłyszałam dudnienie takie jak wcześniej. Dałam się nabrać. To oczywiste, że on nie będzie się mnie słuchał.
,,Żartowałem:)"-napisał.
Zauważyłam. Czy on musi wszędzie prowadzić wojnę? Nie wystarczy mu, że dobija mnie w szkole? Nie mogę uwierzyć, że zdenerwował mnie po raz drugi podczas tego samego dnia.
I co ja mam teraz zrobić? Nie wyłączy jej. Zrobiłby to za pierwszym razem. Postanawiam odczekać chwilę. W końcu u niego muzyka jest znacznie głośniejsza. Sam stwierdzi, że nie chce jej słuchać. Czekałam. Ciągle czekałam, ale nie mogłam się doczekać. Nie mam pojęcia jakim cudem on to wytrzymuje, albo jakim cudem jego domownicy jeszcze nie wyrzucili go z domu, ale ja po prostu muszę z tym coś zrobić, nie mam innego wyboru. Szybkim krokiem schodzę na dół po schodach, jednym ruchem ściągam kurtkę i ruszam w stronę sąsiada. Pukam do drzwi.
Nie zapomnij ocenić jeśli Ci się spodobało.
CZYTASZ
Sąsiedztwo
Ficção AdolescenteWidzę go w oknie. Patrzę na niego przez chwilę. Tym razem nie mam zamiaru się ,,gapić". Mimo tego, że jest bez koszulki opanowuję swój wzrok i moje oczy znowu lądują w zeszycie. Tym razem mam pecha, chyba już zdążył zauważyć, że się na niego patrzył...