część 18

248 16 2
                                    

  Znalazłam łazienkę. Nawet nie rozejrzałam się wokół by sprawdzić czy na pewno jestem sama. Już mnie to nie obchodziło. Oparłam się o umywalkę i w lustrze spojrzałam w swoją twarz. Najżałośnieszym obrazem jaki mogły ujrzeć moje oczy był spływający po mojej twarzy makijaż robiący ze mnie szkaradnego potwora. Tak strasznie zabolało mnie to co powiedział do mnie ten chłopak. Było mi okropnie przykro, bo żadna z dziewczyn, z którymi tutaj przyszłam o mnie nie pomyślały. O to im właśnie chodziło, sprowadzić moją samoocenę do najciemniejszego skrawka umysłu. Poczułam się dennie. 
  Im częściej podnosiłam głowę by na siebie spojrzeć tym szybciej po moich policzkach spływały krople łez. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. To mógł być każdy. Nie chciałam by w takim stanie widział mnie ktokolwiek kto przyszedł na tą imprezę. Szybko pobiegłam w stronę wanny Na szczęście w tej łazience można było zasłonić się parawanem, więc jeżeli ktoś przyszedł tylko po to by się poprawić to nawet nie będzie miał powodu do zajrzenia tutaj. Gorzej gdy ktoś przyszedł w innym celu. W razie czego wolałam rozłożyć się wzdłuż by pozostać niezauważoną.
  -Dobrze tej szmacie-to Michalina weszła do środka.
  Mam nadzieję, że nie wpadnie jej do głowy to by zajrzeć za parawan. Jeżeli zobaczyłaby mnie teraz byłam skończona.
  -Masz genialne pomysły-razem z nią przyszła Alicja.
  -Prawda?-obydwie zachichotały-Skoro nie zadziałało za pierwszym razem, to może zadziała teraz.
  O czym one mówiły? Otarłam łzy na wypadek gdyby jednak chciały sprawdzić czy nikt ich nie słyszy.
  -Myślisz, że to zrobili?-zapytała Alicja.
  -Mam nadzieję. Za to zapłaciłam dla Przemka.
  Dla TEGO Przemka? Tego, którego kilka minut temu zdzieliłam po twarzy? Znowu zachciało mi się płakać. Wszystko nagle stało się jasne.
  -Dziwka przestanie się pchać do cudzych facetów-powiedziała Michalina.
  Nie, dopiero teraz wszystko stało się jasne. Tylko co miała na myśli mówiąc o pierwszym razie? Pierwszy raz nie zadziałał? Arek. Mój Boże to ona rozpuściła plotkę. Ale dlaczego? Czy to oznacza, że on podoba się jej? Chciała bym wyszła w jego oczach na głupią małolatę, bo chciała mieć pole do popisu. Ona jest nienormalna. Na prawdę nie zauważyła co sie tutaj dzieje? Z chęcią część uwagi jaką poświęcał mi on oddałabym jej. Wystarczyło powiedzieć co jest na rzeczy. Może wyjaśniłabym jej jak wygląda sytuacja. To straszne co zrobiła z niej zazdrość. Wynajęła tego chłopaka po to by... Nawet nie chcę o tym myśleć. Zamykam oczy i pozwalam by łzy znów nawilżyły mi oczy oraz twarz. Nie chcę dłużej ich powstrzymywać.
  W końcu wyszły. Najwyraźniej chciały tylko przejrzeć się w lustrze. Po chwili i ja wydostałam się ze swojej kryjówki. Potrzebowałam powietrza. Musiałam być jak najdalej z tąd. Od nadmiaru negatywnych wiadomości zrobiło mi się słabo.
  Znowu ujrzałam swoją twarz w odbiciu lustra. By nabrać rumieńców klepałam się po policzkach. Starałam się zdobyć na uśmiech. Wmawiałam sobie, że nie jest aż tak źle. Nie jest źle.
  Próbując wyjść na zewnątrz musiałam przepychać się przez tłum ludzi. Nie przeszkadzały mi ich pomruki niezadowolenia. Mi też wcale nie sprawiało przyjemności bycie tutaj. Zarówno oni jak i ja musieli to znieść.
  Nie mogłam pójść w prawą stronę. Tam właśnie skupiała się największa liczba osób, która też musiała odetchnąć świeżym powietrzem. Nie szukałam towarzystwa. Znalazłam dla siebie idealne miejsce wśród wysokich drzew odgradzających tę działkę od sąsiadów. Wzięłam kilka głębokich oddechów i położyłm się na trawie.
  Co dalej?
  Nie mam nawet jak wrócić do domu. Miałam spać u Alicji. Nawet nie chcę przebywać w jej towarzystwie, a co dopiero spać u niej w domu. Autobusy będę miała dopiero o piątej rano, ale nie chcę być tutaj do tej pory. Pragnę tylko by to jak najszybciej się skończyło. Ostatecznym wyjściem będzie wezwanie taksówki. Tego właśnie chcę.
  Przez kilka minut jestem tutaj tylko ja, moje myśli i okropna głośna muzyka. Dobija mnie to. Nagle słyszę kroki. Błagam niech to nie będzie Przemek. Błagam. Słyszę, że to chłopak. Kroki są ciężkie. Nie unosi się żadnej chichot pijanych lasek. To musi być on. Szybko się podnoszę. Wyczekuję go z wyrazem powagi na twarzy. Mam nadzieję, że wyglądam na pewną siebie. Zaraz. Zamiast masywnego blondyna widzę... Masywnego bruneta. Arek? Jeszcze tego tutaj brakowało. Przecież nie lubi takich imprez.
  -Natalka?-jest zaskoczony.
  -Co Ty tutaj robisz?-pytam.
  -Mniej spodziewałbym się Ciebie.
  Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami jakby powiedział coś bardzo dziwnego. Tak, to przez alkohol.
  -Myślałam, że jesteś na mnie zły-gładko zaczęłam temat.
  Po co zaczynałam z nim rozmawiać? To mój wróg. Albo nie. Właściwie to nie wiem kim dla siebie jesteśmy.
  -Nie jestem-odrzekł nie patrząc na mnie, a teraz obserwując chwiejący się od wiatru krzak.
  -Tak? To dlaczego udawałeś, że się nie znamy?
  -Wydawało Ci się-zaśmiał się.
  Zaczął odpalać papierosa. Przypomniało mi się nasze ostatnie spotkanie gdy pomagałam mu go zapalić. Wtedy się zarumieniłam. O nie! Michalina. Nie mogę z nim w ogóle rozmawiać, to się źle dla mnie skończy.
  Powinnam iść. Ciągle nie wiem gdzie. Zaczynam więc obserwować Arka jakby był najbardziej interesującą postacią na świecie. Patrzy na mnie z ironicznym uśmiechem. Wkurza mnie. Znowu coś mu nie pasuje.
  -Chcesz?-mówi wyciągając do mnie rękę z papierosem.
  -Nie palę-odmówiłam krzyżując ramiona.
  -Czyli jesteś taką sztywniarą za jaką Cię mam.
  Postanowiłam nic mu nie odpowiedzieć. Niezależnie od tego czy chciał rozpętać kłótnie czy też po prostu chciał znowu poczuć się od kogoś lepszy ja nie zamierzałam dolewać oliwy do ognia.
  On też nie powiedział nic więcej, ale za to zaczął się popisywać. ,,Z gracją" wypuszczał dym z ust. Gdy zobaczył, że znowu go obserwują tym razem ze zniesmaczeniem dym dmuchnął na mnie. Zamknęłam na moment oczy. Po chwili nabrałam dużą ilość powietrza do ust i wyrwałam z jego dwóch palców tytoń owinięty w coś kartkopodobnego.
  -Ej, wystarczyło poprosić-udawał oburzonego.
  Pokażę mu, że też potrafię palić. Mam dosyć jego prześmiewczego tonu. Wkładam papierosa do ust. Jakie to jest ohydne. Dlaczego nastolatkowie kochają tak niesmaczne rzeczy? Przy wypuszczaniu dymu przymróżam oczy co pomaga mi nie kasłać. Duszę w sobie chęć uleżnia swoim płucom. Oddaję mu jego własność. On robi z nim dokłdnie to co ja. Z tym, że wcale nie wydaje się jakby miał za chwilę wybuchnąć kaszlem.
  -Dlaczego nic nie mówisz?-zapytał.
  Nie patrzyłam na niego, bo nie chciałam by on widział mnie. Pomimo tego doskonale wiedziałam, że właśnie na jego twarzy pojawił się tryumfalny uśmiech.
  Zaczęłam kaszleć. Nie potrafiłam dłużej dusić tego w sobie. Wykasłałam chyba całe płuca, a mój towarzysz tylko na mnie patrzył. Nie próbował mi pomóc.
  -Wszystko w porządku?-zapytał.
  -Tak-odpowiedziałam tym razem odważając się na spojrzenie na niego ze łzami w oczach.
  Uśmiechnął się.
  -Nie palisz, prawda?
  -Jak zgadłeś?-użyłam sarkazmu.
  Jedynie się zaśmiał. Następnie podszedł do mnie bliżej wyciągając w moją stronę rękę.
  -Tarzałaś się w trawie?-zapytał zdejmując z moich włosów kawałek ziela.
  -Leżałam-poprawiłam.
  -Dlaczego?
  -Jestem zmęczona-przynałam.
  Ciągle czułam w sobie alkohol, ale to wcale nie sprawiało, że stałam się dobrym kłamcą. Nawet nie starałam się mówić mu nieprawdy. Nie miałam już na to sił.
  -Ta impreza jest do dupy-stwierdził.
  -Więc po co tutaj przyjechałeś?-zapytałam.
  Arek usiadł na trawie. Ja spojrzałam na niego z góry. Poklepał miejsce obok siebie.
  -Usiądź-zaproponował-Powiem Ci.
  -Okej-odpowiedziałam.
  Może to dziwne, ale perspektywa rozmowy z Arkiem napawała mnie większym entuzjazmem niż powrót to innych tam w środku.
  -Przywiozłem kumpli-wyjaśnił gdy siedzieliśmy obok siebie.
  -Impreza zaczęła się już dawno-zauważyłam-Więc chyba jednak Ci się spodobała-mówiłam zbyt swobodnie.
  -Nie jesteśmy tutaj od początku.
  Wyrzuć papierosa w losowe miejsce w oddali. Nie miał szacunku do cudzych rzeczy.
  -Ale zostajecie na dłużej?-dopytywałam.
  -Ja nie-powiedział-Oni będą spać tutaj, ja wracam do domu.
  -Przecież pi...
  -Nie piłem-przerwał mi.
  Tym razem zmarszczyłam brwi. Na prawdę nie pił na imprezie? Zupełnie nie wyglądał mi na gościa, który ulegnie takiej pokusie.
  -No co? To takie dziwne-zapytał.
  -Trochę tak.
  -A ty? Dlaczego tutaj jesteś?-ciągnął temat.
  -Jestem z dziewczynami z mojej klasy-machnęłam ręką.
  -W takim razie gdzie one są?
  -Nie obchodzi mnie to-powiedziałam patrząc mu w oczy jakbym chciała przekonać go, że mówię prawdę.
  -Pokłóciłyście się?
  Co go to interesuje? Powiedzieć mu? Moja alkoholowa, druga tożsamość jasno mówi mi, że powinnam z nim porozmawiać.
  -Nienawidzę ich-rzuciłam.
  -Co się stało?
  Wzięłam głęboki oddech. Teraz się zacznie. Alkoholowa ja-do dzieła!
  -Zmusiły mnie żebym tutaj przyszła. To było dziwne, bo myślałam, że Michalina mnie nie lubi, ale jak przyszłyśmy to zachowywała się jakby była moją przyjaciółką-zawachałam się.
  Spojrzałam na niego. Słuchał mnie z uwagą. To niesamowite jak mi się przysłuchiwał. Wypatrywał się w moją twarz, ale nie zamierzał mi przerwać.
  -Poznała mnie z chłopakiem. On zaczął się do mnie dobierać. To ona go. Ona mu powiedziała-coraz trudniej było mi się wysłowić.
  Przestałam mówić dalej.
  -Rozumiem-odrzekł spokojnie.
  Znowu mi się przypatrywał.
  -Nie patrz tak na mnie-powiedziałam-Wiem co myślisz.
  -Skąd?-zapytał-Umiesz czytać w myślach?
  Właśnie zdałam sobie sprawę jak bardzo ułatwiłoby mi to życie. Odgadłabym jego. Gdybym zajrzała do jego umysłu może w końcu bym zrozumiała jego tok myślenia.
  -Wiem, że sądzisz, że jestem pijana tak, że jutro będę miała luki pamięci i, że to dlatego plącze mi się język-kontynuowałam ignorując jego pytanie-Ale tak nie będzie. Będę dokładnie pamiętała wszystko z tego wieczora. Wszystko co usłyszałam od Ciebie, a co najgorsze będę pamiętać głupoty jakie sama powiedziałam.
  Czyli właśnie moją ostatnią wypowiedź jaką skierowałam w jego stronę. Może wolałabym nawet tego nie pamiętać. Zdecydowanie bym wolała. Alkohol robi ze mną co chce. Nie jestem sobą, albo raczej takiej siebie jeszcze nie poznałam.
  -Jakie głupoty?-zapytał-Nie jesteś głupia.
  A to niespodzianka. Z jego strony takie słowa są na prawdę zadziwiające.
  W następnej chwili wstał i zmaterializował się w pozycji stojącej tuż obok mnie.
  -Nie wiem jak Ty, ale ja bym już jechał-powiedział wyciągając do mnie rękę.
  Chwyciłam jego dłoń. W ciągu kilku sekund znalazłam się u jego boku.
  Co miały znaczyć jego słowa? Chce zawieźć mnie do domu?
  -Aha-odpowiedziałam.
  -Jedziesz ze mną?-zapytał.
  Tak, on na pewno chce mnie zawieźć do domu. To musiał być cud. Ktoś jeszcze nade mną czuwa. Jak dobrze, że jednak tutaj przyjechał. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się cieszyć z jego obecności.
  -Okej-rzekłam nieśmiało.
  Miałam niebywałe szczęście. A co do Arka, on właśnie mnie uratował.

Tadam!

 

SąsiedztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz