Rozdział 7

533 27 5
                                    

Obudził mnie dzwoniący budzik, który ustawiłam na 6:30. Dziś poniedziałek. Te 4 dni spędzone w domu były ciężkie. Przez pierwsze dwa dni mogłam chodzić tylko wtedy kiedy braci nie było w domu, czyli kiedy byli w szkole. W sobotę poszliśmy do krawca, aby uszył nam stroje na koncerty. Będą gotowe za 2 tygodnie. Większość czasu i tak spędziłam na nauce. Mama wróciła do domu w piątek, więc to ona zajęła się domowymi obowiązkami, gdy bracia mnie pilnowali abym nie chodziła. Za każdym razem jak szłam gdzieś z braćmi zawsze któryś z nich nosił mnie na rękach. Oby tylko dziś nie wpadli na ten genialny pomysł. Chociaż kogo ja próbuje oszukać. Na pewno Kaz zaniesie mnie na rękach do szkoły. Ehh... No cóż... Trzeba się przygotować do szkoły. Dziś jest ładna pogoda, więc założyłam:

Oczywiście posmarowałam nogę maścią i zabandażowałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Oczywiście posmarowałam nogę maścią i zabandażowałam. Wzięłam jeszcze kule, ale tylko jedną. Może jak zobaczą, że ją wzięłam to nie zaniosą mnie na rękach do szkoły. Jeszcze tylko 10 dni i zdejmą mi ten gips i mam nadzieję, że nie będę miała go ponownie. Wyszłam z pokoju w tym samym czasie co rodzeństwo.

- Śniadanie gotowe! – krzyknęła mama.

- Idziemy! – krzyknęliśmy.

Zeszliśmy do jadalni i na stole stały już gotowe omlety. Usiedliśmy do stołu.

- Itadakimasu! – powiedzieliśmy.

Po 15 minutach zjedliśmy śniadanie, mama wyszła już do pracy, a Kaz posprzątał po śniadaniu. Chłopcy poszli jeszcze na górę po swoje rzeczy i wziąć mój plecak.

- Wszyscy są już gotowi? – zapytał Kaz.

- Wszystko wzięliście? – zapytałam.

- Tak! – odpowiedzieli.

- A więc chodźmy. – powiedział Kaz i wziął mnie na ręce.

- Ehh... – westchnęłam – Przecież mogę już sama chodzić. – powiedziałam.

- Lekarz kazał ci jeszcze na nią uważać. – powiedział Kei.

- Ale mogę już na niej chodzić. – powiedziałam.

- Dziś jeszcze nie pozwalamy. – powiedział Nao.

- Ale tylko dziś. Od jutra chodzę już sama. – powiedziałam.

- Ale... – zaczęła cała trójka.

- Nie ma żadnego ale. – powiedziałam.

- I tak ci nie pozwolimy. – powiedzieli szeptem, ale usłyszałam.

- Mówiliście coś? – zapytałam.

- Nie, nic. – powiedzieli.

- Kaz-oniichan. Możemy już iść? (braciszku Kaz) – powiedział Aki.

- Tak. Chodźmy. – powiedział Kaz i wyszliśmy z domu.

Po 15 minutach byliśmy pod przedszkolem. Kaz odstawił mnie na ziemię i poszedł odprowadzić Akiego i Ayę. Wrócił po 5 minutach, ponownie wziął mnie na ręce i udaliśmy się do naszej szkoły.

Moja historia | Słodki Flirt | Zakończona ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz