9. Porwanie

3.6K 189 4
                                    

Perspektywa Kola: 

- Co masz do tej dziewczyny, Rose czy jak jej tam ? - zapytała mnie Rebekah gdy dotarliśmy do domu - Gapiłeś się na nią 

- Zwariowałaś ? Nic do niej nie mam - prychnąłem lekceważąco, a jednak było mi dziwnie trudno 

- Spędziłeś z nią cały dzień w weekend - zauważyła - Przeważnie Ty wykorzystujesz dziewczyny, tym razem jedna wywłoka wykorzystała Ciebie 

- Nie mów tak o niej - ostrzegłem ją, gdyż aż się we mnie zagotowało 

- Czyli jednak ? - powiedziała zadowolona z siebie 

- Nikt mnie nie wykorzystał, ona mnie nie obchodzi

- Odpłać się, przecież lubisz się mścić Kol - powiedziała Rebeka ze swoim chytrym uśmieszkiem 

- Jesteś ladacznicą - stwierdziłem, żeby ją trochę podrażnić - Ale umiesz się bawić, a obecnie chyba tylko to jest mi teraz potrzebne. 

Perspektywa Rose: 

Jako, że nie było mi spieszno do domu postanowiłam się przejść. Targało mną pełno uczuć. Nie zdawałam sobie sprawy z emocji, które towarzyszą mi przy Kolu, aż do teraz.  Gdy dziś ujrzałam ten jego pełen zawodu wzrok. Cały czas tkwi to w mojej pamięci. Nie mam innego wyjścia, jutro muszę mu wyjaśnić wszystko, mam gdzieś co pomyśli Stefan, Elena czy Bonnie.. 

Wieczór był chłodny i raczej spokojny. Długo szłam i miałam zamiar tak jeszcze chodzić, choćby całą noc. Z oddali zauważyłam jak w moją stronę biegnie jakaś młoda dziewczyna. Wyglądała na wystraszoną. 

- Proszę pomóż mi, błagam ! - zaczęła krzyczeć - Nie byłam pewna co nią kieruję i czy powinnam pomóc, ale to tylko człowiek. 

- Co się stało ? - zapytałam spokojnie 

- Chodź ! 

Dziewczyna o oliwkowej cerze szarpnęła mnie za rękę i prowadziła w nieznane. Nie zorientowałam się nawet kiedy znalazłam się przy lesie. Ona naglę przystanęła i odwróciła się w moją stronę. Miała dziwny, jakby przepraszający wzrok.. Spojrzałam na nią unosząc brwi, nie wiedząc o co chodzi, bo jeśli to żart, to raczej go pożałuje. 

Nie wiadomo jakim cudem poczułam ból w żebrach, z prawej strony. Ktoś wbił mi strzykawką jakąś ciecz. Złapałam się tam odruchowo, po czym uniosłam głowę i spojrzałam na mężczyznę, który to uczynił. 

- Coś za jeden ? - ledwo wydusiłam wciąż trzymając się za bok, który nie miłosiernie piekł. 

Powoli czułam jak trucizna rozpowszechnia się po całym moim ciele. Spojrzałam na bruneta, który był sprawcą tego bólu, a on się tylko uśmiechał w wredny sposób. Dopiero teraz zauważyłam, że ludzi jest więcej.  Nie licząc dziewczyny, która mnie zwabiła to byli tu sami mężczyźni. 

- Co mi wstrzyknąłeś ? - powiedziałam uciskając ranę, powinna już być uleczona 

- Tego chcę się dowiedzieć, padło na Ciebie, będziesz naszym wampirzym eksperymentem 

Ostatnie co słyszałam to szyderczy śmiech mężczyzny, potem widziałam tylko ciemność, a czułam jedynie pulsujący ból między żebrami. 

Perspektywa Caroline: 

Po tym całym zdarzeniu następnego dnia w szkole ani Bonnie, ani Elena się do mnie nie odzywały. Nie wspomnę już o Stefanie. Ten dzień to jakaś męczarnia. Gdy usłyszałam dzwonek zwiastujący koniec lekcji, było to dla mnie jak dar od niebios. 

Wróciłam do domu i od razu zadzwoniłam do Rose, tylko ona mnie teraz rozumie. Jesteśmy w tej samej sytuacji, ona chyba nawet w gorszej. Jeszcze musi mieszkać u Salvatore'ów. Taa.. zdecydowanie ma gorzej. Rose jak na samą złość nie odbierała. Już wczoraj wieczorem nie odbierała, co było nawet zrozumiałe ale dziś ? Kiedy ja potrzebuję pogadać..

Następny dzień wyglądał identycznie. 

Wkurzona wybrałam się do domu Salvatore'ów. Okay.. mogą się do mnie nie odzywać, ale chociaż Rose powinna dać znak życia. Pukałam nerwowo do ich bogato zdobionych drzwi, aż wreszcie otworzył mi Damon. 

- Co jest Blondi ? - zapytał tym swoim szelmowskim głosem 

- Gdzie Rose ?! - zapytałam bez żadnych ceregieli - Mścicie się na niej czy co ? Czemu się nie odzywa ?! 

Do drzwi podszedł Stefan z zaniepokojoną miną:

- Jak to ? To ona nie jest u Ciebie ? - zapytał 

- Chyba bym wiedziała nie ? Nie odbiera ode mnie telefonów 

- Myślałem, że nocuje u Ciebie.. no wiesz.. po tej akcji.. - wydusił Stefan 

- Mówisz poważnie ? - zapytałam już nieco spokojniej - Nie ma jej tu ? - Stefan kiwnął tylko przecząco głową 

Weszłam do środka. Stefan zaczął dzwonić do Eleny, Bonnie, Matta ale nikt nic nie wiedział. Wszyscy myśleli, że Rose nocuje u mnie. 

- Ja chyba wiem, gdzie ona może być.. - powiedziałam na głos sama do siebie, oczywiście miałam na myśli dom Pierwotnych 

- Myślisz, że o Mikaelsonach ? - zapytał Stefan 

- Dokładnie tak, pójdę zobaczyć - powiedziałam 

- Nie, żebym Cię lubił Barbie - zaczął Damon - Ale sama nie powinnaś tam iść 

- To Ty tam sam nie powinieneś iść - powiedziałam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami 

Oczywiście każdy wiedział, gdzie mieszkają Mikaelsonowie. Największy, najładniejszy dom. Zapukałam do ich właściwie willi i otworzył mi oczywiście nie kto inny jak Klaus. 

- Witaj Love - powiedział opanowanym głosem 

- Nie bajeruj mi tutaj teraz i oddaj Rose ! - dodałam zdenerwowana - Dlaczego na niej się mścicie, a na mnie nie ?! Ja też brała w tym udział ! 

- Na nikim się nie mścimy Caroline - wyjaśnił osłupiały Klaus 

- Daj spokój, na pewno tu jest

- Rose tutaj nie ma, ostatnio widziałem ją przy magazynach 

- No a ten Twój braciszek ? Może on ma coś z tym wspólnego ?! 

Mówiłam tak donośnym głosem, że sama byłam w szoku. Klaus zaprosił mnie do środka, gdyż chciałam zobaczyć się z Kolem. Usiadłam na ich pięknej sofie, nie wiedziałam jak mam się zachować, siedziałam wyjątkowo zestresowana i wyprostowana. Klaus obserwował każdy mój najmniejszy ruch. 

- Jesteś niespokojna - zauważył 

- Dziwisz mi się ? Twój brat przetrzymuje moją przyjaciółkę ! 

- Nie osądzajmy jeszcze Kola, póki sam się nie wypowie 

- Co jest Klaus ? - ze schodów właśnie zszedł Kol, wyglądał nie najlepiej, Klaus zauważył moją minę więc postanowił go wytłumaczyć 

- Od dwóch dni imprezował z Rebeką, dopiero wczoraj wieczorem wrócili do domu 

Kol gdy mnie zauważył nagle otworzył oczy ze zdziwieniem. Oboje czekali na mój ruch. 

- Gdzie jest Rose ? - zapytałam wreszcie a jego źrenice nagle stały się większe 

- Jak to gdzie Rose ? - dopytywał nie rozumiejąc - Ty mi powiedz.. z resztą co mnie to..

Z jego zaniepokojonej miny, nagle stała się obojętna ale oczy zostały te same. Martwił się tak jak ja.. 

- Od tamtej nocy nie ma z nią kontaktu.. - powiedziałam - Żadnego 


Toksyczne życie | TVD TO | Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz